poniedziałek, 12 grudnia 2016

Martwe zło - Rozdzał 4


 


~*~

   Kibum cały czas wpatrywał się w przyjaciół zdezorientowany. Do tego zastanawiała go reakcja Minho. W sumie trudno mu się dziwić, że płakał, skoro jego przyjaciel umarł. Z resztą Key również wypuszczał łzy na swoje policzki. Jednak mimo tego, ze z Jonghyunem byli największymi beksami z zespołu, to młodszy przyjaciel bardziej przeżywał śmierć Taemina. 

-Minho idź do łazienki przemyć twarz - polecił Onew. Blondyn chwilę tak jeszcze klęczał obok zwłok tancerza, a potem podniósł się w milczeniu i skierował do łazienki .

   Lider westchnął, opierając się o fotel. W jego głowie walały się różne myśli, które próbował poukładać. 

-Onew... Co tu się stało..? - zapytał nie pewnie, kładąc rękę na spalonym policzku niebieskowłosego.

   Nie przypominał teraz tamtego Taemina. Może to jednak nie był on? Może to tylko taki żart, mający nastraszyć Kibuma. Mimo tego, że nienawidził, jak go nabierali, błagał teraz w myślach, by to był kawał. Jinki wziął wdech i spojrzał na młodszego przyjaciela.

-Próbowaliśmy rozwiązać zagadkę tego dziwnego zachowania u Jonghyuna. Minho wyczytał w tej dziwnej książce, że może to być klątwa. Wtedy Taemin powiedział, że widział jakąś kobietę za oknem. Mówił, że ma czarne włosy, opadające na jej twarz i porwaną koszulę nocną, jednak gdy poszedłem zobaczyć ją na dworze, podobno zniknęła, tak po prostu w momencie, gdy włączyłem latarkę. Rozpłynęła się. 

   W momencie, gdy starszy wspomniał o postaci, Key spiął się. Jonghyun opisywał dokładnie taką samą osobę.

 -Następnie gdy wróciłem do salonu, Minho znalazł jakieś wyjaśnienia, jak można pozbyć się tej klątwy - kontynuował różowowłosy - Zdenerwowałem się, kiedy mi przedstawił jeden ze sposobów i wrzuciłem książkę do kominka, ale najwyraźniej jakaś dziwna aura musi nad nią panować, bo jest w nienaruszonym stanie.

   Onew wyjął z kominka książkę, przyglądając jej się uważnie. Kto normalny takie coś zrobił? I przede wszystkim, jakiej magii musiał do tego użyć? Bo niemożliwe, by nie użyto w tym magii.

 -A mogę wiedzieć, jak taką osobę można uratować..? - zapytał niepewnie Kibum, patrząc w stronę klapy na ziemi, prowadzącej do piwnicy, w której był zamknięty Jonghyun. 

-Spalenie, rozczłonkowanie oraz zakopanie żywcem - wytłumaczył starszy, na co Key pokiwał głową. 

***

   Minho zamknął za sobą drzwi od łazienki. Oparł się o umywalkę, wpatrując się w swoje odbicie. Nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel nie żyje. Że właściwie to on zabił swojego najlepszego przyjaciela. 

-Może lepiej było nie odkrywać tych słów..? - przygryzł wargę, nalewając sobie zimną wodę na dłonie. 

   Nachylił się po chwili nad umywalką, przemywając sobie twarz. Westchnął błogo, czując na skórze przyjemny chłód. Chętnie też znowu nalał sobie na ręce przezroczystą ciecz, przemywając dokładnie twarz. Po uniesieniu się do prostej postawy, wbił wzrok w lustro, momentalnie zauważając w odbiciu sylwetkę kobiety. Miała czarne włosy, opadające jej na twarz i zniszczona koszulę nocną. Mimo tego, że długie, niezbyt gęste włosy zasłaniały jej twarz, nie trudno było zauważyć szeroki uśmiech z rzędami długich, ostrych zębów. Chwilę potem lustro pobiło się na tysiące kawałków, a chłopak odwrócił się w przeciwnym kierunku, wyciągając przed siebie wcześniej chwyconą maszynkę do golenia w geście obronnym. Jednak dziewczyny już nie było. 
   Zaczął chodzić po pomieszczeniu, z bronią w ręku. Dopiero po chwili poczuł, jakby ktoś zaciskał mu ręce na szyi, dusząc go. 

***

   Onew wraz z Kibumem siedzieli ciągle w tym samym miejscu. Przeglądali książkę, z nadzieją, że znajdą jakiś sposób na przywrócenie Taemina do życia po tym "rytuale" W pomieszczeniu panowała cisza, zakłócana jedynie przez padający za oknem deszcz. Po chwili obaj usłyszeli głośny krzyk. Unieśli głowy, wpatrując się w siebie przerażeni. 

-Pójdę to sprawdzić - powiedział spokojnie Onew, wstając. 

   Key pokiwał niepewnie głową, puki starszy nie zniknął za zakrętem. Różowowłosy podszedł do drzwi od pomieszczenia i zapukał. 

-Minho, jesteś tam? Coś się stało? - spytał, czekając cierpliwie aż mu odpowie. 

   Nie dostając odpowiedzi po dłuższym czasie, niepewnie chwycił klamkę i otworzył drzwi. Zastał ciemność w pomieszczeniu. Włączył światło, a po chwili zauważył chłopaka siedzącego w środku prysznicu. Na szczęście był ubrany. 

-Wszystko okey? - zapytał, podchodząc do niego. Zatrzymał się metr przed nim. Kiedy przyjaciel znowu go zignorował, szturchnął go w ramię. Doszło do niego warknięcie, przypominające ten sam demoniczny głos, który spotkał wcześniej u Jonhyuna i Taemina. Dla pewności odsunął się od niego o niecały metr. 

   Teraz nie musiał czekać długo na odpowiedź. Blondyn wolno odwrócił się w jego stronę, ukazując swoją zmienioną twarz. Była praktycznie identyczna jak u dwóch poprzednich ofiar, a jego oczy tak samo lśniły bursztynowym kolorem. W ręku trzymał fragment rozbitego lustra, którym wykroił sobie szeroki uśmiech do policzka. Onew już miał się rzucić do ucieczki, kiedy opętany chłopak chwycił go za nogę, doprowadzając przy tym do upadku starszego na ziemię. Jinki otworzył szeroko oczy, w ostatniej chwili broniąc się przez wbiciem się fragmentu lustra w jego brzuch. Odepchnął od siebie napastnika, kierując się w stronę drzwi. Niestety nie wiadomo skąd zerwał się wiatr, który z  trzaskiem zamknął mu drzwi przed nosem.
    Po chwili został przybity do ściany. Wyższy chłopak przybliżył się do jego szyi, oblizując wargi, w wyniku czego po całych jego ustach rozlała się ciemna krew. W momencie, kiedy chłopak chciał się wgryźć w jego szyję, najstarszy odepchnął go na tyle mocno, że upadł na ziemię, wcześniej tłukąc muszlę toaletową swoją głową. Przekonany, że ten upadek doprowadził napastnika do śmierci, odsunął się wolno w stronę drzwi. Niestety poślizgnął się na fragmencie odciętej skóry z policzka chłopaka, upadając przy tym na plecy. Stęknął z bólu i uniósł głowę. Już miał odetchnąć z ulgą, widząc nieruszające się ciało, jednak nie mogło być tak pięknie. W mgnieniu oka Minho podniósł się i stanął nad nim. Chwycił fragment rozbitego lustra, trzymając je jak broń, ostrzem w stronę ofiary. Starszemu zabiło mocniej serce. Chciał się stąd jak najszybciej  wydostać. Opętany chłopak usiadł na jego nogach unosząc fragment lustra w górę, trzymając je w obu dłoniach. Oblizał znowu się, mruknął coś niezrozumiale pod nosem i w błyskawicznym tempie zniżył ręce, w celu wbicia ostrza w szyję Jinkiego.

   W ostatniej chwili do pomieszczenia wbiegł Kibum, który odepchnął Minho na bok. Wbił wystraszone oczy w starszego chłopaka. 

-Kibum, nie panikuj tylko zabij go! - wrzasnął Onew, leżąc sparaliżowany na ziemi. 

   Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, ale momentalnie został odtrącony w przeciwną stronę. W sumie w ostatniej chwili przed atakiem blondyna, który w rezultacie przeskoczył na drugi koniec łazienki, upadając na ziemię. Teraz to w oczach kolorowowłosego zebrały się łzy na myśl o tym, że jest zmuszony zabić przyjaciela. Chwycił kawałek potłuczonej muszli i z bólem serca doczołgał się do przyjaciela. Przeprosił pod nosem, a chwilę potem zaczął wbijać białą porcelanę w głowę chłopaka. Przepraszał nieustannie blondyna, ciągle wypuszczając łzy na policzki. Po kilku uderzeniach upuścił fragment toalety na ziemię, szybko oddychając. Zaszlochał, spuszczając głowę. Nie mógł teraz uwierzyć w to, co zrobił. Nie przypuszczał nigdy, że zabije przyjaciela. Że kogokolwiek zabije. Od razu zrobił się się blady.

-Kibum, spokojnie - odezwał się do niego starszy chłopak, który wolno się do niego przysunął.

   Objął go ramieniem, przyglądając mu się uważnie. Odczekał chwilę, aż się troszkę uspokoił, a potem pomógł mu wstać. Skierował się z nim do jego pokoju, by zaraz potem położyć młodszego przyjaciela na łóżku.

-Odpocznij chwilkę młody. Wiem, że teraz potrzebujesz trochę spokoju - Onew odgarnął chłopakowi włosy.

   Często Jinki zachowywał się jak taka mamusia. Pytał się ich wszystkich jak się czują, czy niczego nie potrzebują i w razie potrzeby zawsze pierwszy się przy nich zjawiał. Key posłusznie się położył i skulił pod kocem, obejmując rękoma swoje nogi. 
   Różowowłosy wyszedł z pomieszczenia i skierował się o salonu, chcąc to wszystko posprzątać. Dalej głowił się co zrobić z martwymi ciałami przyjaciół. Po wejściu do salonu stanął w miejscu zdziwiony. W kącie siedział skulony Jonghyun, który już nie wyglądał jak wcześniej. Nie miał bursztynowych oczu, brudnej twarzy i demonicznego głosu. Jedynie zaschniętą krew w miejscu, gdzie uderzył go pocisk od wiatrówki. Dodatkowo chłopak z platynowymi włosami płakał.

-Jjong, wszystko w porządku..? - zapytał niepewnie Onew, nie ruszając się z miejsca. 

   W odpowiedzi dostał szloch. Dopiero po około minucie młodszy chłopak odwrócił do niego głowę. W tym momencie już był pewny, że to ten normalny Jonghyun. Ale nie odzywał się. Tylko wpatrywał się w starszego chłopaka, nie ruszając się z miejsca i cały czas wypuszczając łzy. Jinki miał coraz większą ochotę podejść do niego i go przytulić, jednak wolał być ostrożny po tym, co przed chwilą przeżył.
   Odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, słysząc kroki za sobą. 

-Key, mówiłem Ci, żebyś został w pokoju - powiedział spokojnie. 

   Najmłodszy uniósł wolno głowę na przyjaciela. Już chciał powiedzieć, że jest zmęczony, a boi się zasnąć, jednak jego kocie oczy utkwiły w sylwetce swojego chłopaka. Jasnowłosy wbił swoje sławne puppy eyes w Kibuma. Zauważając, że już nie wygląda tak jak zaledwie kilka godzin wcześniej, bez wahania pobiegł w jego stronę. Padł przed nim na kolana i przytulił się do niego mocno, spotykając się z odwzajemnionym gestem. Czuł jak oblewa go w tym momencie upragnione ciepło i fala szczęścia. 
   Onew odważył się podejść do parki. Ukucnął obok i przyjrzał się uważnie młodszemu chłopakowi.

-Dlaczego mnie tam zamknęliście? Tam było ciemno i strasznie, ciągle się o coś potykałem i plątałem w pajęczyny - zaszlochał wokalista, zaciskając pięści na bluzce Kibuma.

-To Minho Ci to zrobił. Jutro o tym porozmawiamy, ale teraz się prześpijmy i odpocznijmy, dobrze? - mówił do niego spokojnie najmłodszy. 

-Chce mi się pić... - wymamrotał platynowłosy, opierając głowę o ramię swojego chłopaka.

   Onew podniósł się z ziemi, po czym skierował swoje kroki w stronę kuchni.
Chwilę potem pomieszczenie na chwile rozjaśniło się całkowicie w wyniku rozległego pioruna, który uderzył gdzieś za oknem. Starszy chłopak od razu się spiął. Kibum nie wiedział, że nie było to spowodowane zjawiskiem atmosferycznym. W rzeczywistości chłopak dojrzał za plecami Kibuma kobietę, którą wcześniej spotkał w lesie. Cofnął się wolno w stronę klapy w ziemi, obejmując swoimi rękoma młodszego i nie puszczał go. 

-Nie bój się, zaraz minie. Jutro Dubu coś wymyśli i jakoś wrócimy do domu - powiedział cicho do jego ucha, chcąc jakoś uspokoić chłopaka.

-Nie.. Wy nic nie rozumiecie... - mówił cicho, zaczynając się niewyobrażalnie trząść. Cały czas też cofał się z nim do tyłu - Ona nie pozwoli Wam uciec... Do momentu, kiedy Was wszystkich nie zabije... 

   Ponownie zabrzmiał ten mrożący krew w żyłach demoniczny głos. Key otworzył szeroko oczy i spojrzał na twarz chłopaka. Niestety spotkał ponownie tą zmasakrowaną twarz oraz niosące złą aurę bursztynowe oczy. Zanim się nie obejrzał, został wciągnięty do ciemnej piwnicy, a klapa się za nimi zamknęła w błyskawicznym tempie. Krzyknął po chwili z bólu, turlając się po drewnianych schodach i na samym końcu upadając na plecy na ziemi. Jęknął żałośnie, niepewnie otwierając oczy. Stał przed nim Jonghyun, wpatrując się w niego z przekręconą głową na bok. Jego czujne oko zauważyło samotną łzę spływającą po policzku chłopaka.

-Bummie... Ja naprawdę nie... Chcę Cię skrzywdzić... 

   Usłyszał jego normalny głos, który w krótkiej chwili zmienił się w to okropne warknięcie. Zamknął oczy w momencie, gdy chłopak zawisnął nad nim. Wbił w niego wystraszone oczy, słysząc jak chwyta jakieś ostrze, które otarło się o betonową podłogę w piwnicy. Jonghyun wbił je mocno w drewniane schody i przysunął się do szyi chłopaka.

-Pięknie pachniesz... Ale dalej czuję Twoją plugawą duszę... 

   Przeszły go nieprzyjemne dreszcze, kiedy dotarł do jego ucha głos chłopaka. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek przy głosie jego chłopaka będą towarzyszyć takie niemiłe uczucia. Cały czas go obserwował, obawiając się co się z nim stanie, kiedy zostanie opętany. Będzie to wszystko pamiętał, widział? Może po prostu jego dusza zostanie wypędzona z ciała i będzie to wszystko oglądał z trzeciej osoby? A może po prostu obudzi się z tragicznego koszmaru? Nie wiedział, co ma w tym momencie zrobić. Zauważył, że Jjong przybliża się do jego ust. Nigdy mu nie odmawiał pocałunku, jednak teraz się obawiał. A co, jeśli wyssie jego całą krew, zatruje go jakoś, albo będzie to tylko podstęp, by móc bez problemowo wbić mu nóż w gardło? Zamknął oczy, wypuszczając kolejne łzy w tym dniu, ale chwilę potem otworzył je niepewnie, słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwiczek w podłodze piętro wyżej. Chwilę potem zbiegł do niego Onew, który rzucił się na wiszącego nad nim chłopaka, uwalniając go przy tum z jego objęć

-Uciekaj na górę! - krzyknął do niego, klęczą na ciele opętanego chłopaka. Zaciskał pięści na jego nadgarstkach, które przybił do ziemi. 

Key spojrzał zrozpaczony na Jonghyuna. Czyli jednak to coś dalej się go trzymało i nie chciało zostawić. Przygryzł dolna wargę i wybiegł po schodach na górę. Odsunął się niepewnie od zejścia do piwnicy, czekając na starszego przyjaciela. Do jego uszu po chwili dotarł głośny krzyk. Spiął się całkowicie, widząc przed oczami najczarniejsze scenariusze. Podszedł niepewnie do otworu w podłodze, jednak w tej samej chwili dostrzegł lidera, wbiegającego na górę. Ten w mgnieniu oka zamknął klapę, uklęknął na niej i zaczął wbijać jakieś gwoździe i różne metalowe przedmioty w drewno. Gdy wszystko wbił, włożył w elementy gruby łańcuch i owinął przejście tak, by nie było możliwości wydostania się z piwnicy. Zmęczony oparł się ręką o drewnianą podłogę i przyjrzał się drugiej dłoni.

-Nic Ci nie jest..? - spytał niepewnie Key, podchodząc bliżej do przyjaciela. 

-Nic specjalnego.. Tylko kiedy trzymałem go, byś mógł uciec, ugryzł mnie w dłoń... Pójdę to przemyć... - powiedział zdyszany, podnosząc się wolno. Skierował się po chwili w stronę kuchni.

   Stanął po chwili przed zlewem i obmył ranę dokładnie. Syknął mimowolnie pod nosem, czując nieprzyjemne pieczenie w miejscu rany. Jednak to nic nie pomogło. Zauważył, jak cała jego dłoń jakby zgniła,  a infekcja stopniowo pokrywała kolejne obszary jego ręki. Domyślił się, że to może mieć coś wspólnego z tą klątwą i zarażeniem. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, szukając czegoś, czy mógłby przerwać przepływ bakterii. Zauważył leżącą na blacie piłę do mięsa. Nie myśląc nad konsekwencjami, chwycił ją w rękę i podłączył do gniazdka. Wiedział, że i tak i tak teraz zginie, a nie chciał narażać Kibuma na niebezpieczeństwo. Wziął głęboki wdech i przyłożył sobie działające ostrze do ręki. Zacisnął zęby i przycisnął urządzenie do skóry, przebijając się przez nią. Zamknął oczy, czując jak na jego twarz wytryskują krople jego własnej krwi. Krzyknął z bólu, a gdy wytrzymał te tortury, jego odcięta ręka upadła na ziemię wraz z wypuszczoną maszynką do krojenia mięsa. Osunął się na ziemię, opierając się o szafki kuchenne. Zerknął w stronę pozostałej części lewej ręki i zaklął pod nosem, widząc, że to nic mu nie dało. Najwyraźniej infekcja już zaczęła krążyć w jego krwiobiegu, ponieważ jego ręka jak gdyby nigdy nic w dalszym ciągu gniła. 
Chwilę potem do pomieszczenia wbiegł Kibum. Otworzył szeroko oczy, wpatrując się w ciało przyjaciela.

-H-Hyung...? - spytał niepewnie, spinając się. 

-Kibum, podejdź do mnie... Szybko... - wysapał cicho Onew, wyciągając w jego stronę dłoń. Przez szeroką ranę już zaczynał się wykrwawiać.

   Młodszy podszedł do niego i chwycił jego dłoń. Wpatrzył się w niego wystraszonymi, kocimi ślipiami.

-Nie miałem wyboru... Infekcja zaczęła obejmować moje ciało i i tak i tak był zginął... Musisz stąd jak najszybciej uciec... 

-Nie mogę! Jonghyun mówił mi, że "ona" nas nie opuści, zanim nie zabije wszystkich. 

-To w takim razie musisz jakoś to wszystko zatrzymać... W piwnicy widziałem coś, co mogłoby służyć jako defibrylator i chyba działający akumulator... Wierzę w Ciebie Key... Jesteś w końcu silną osobą... Poradzisz sobie... - powiedział, odgarniając młodszemu grzywkę.

   Key przygryzł dolną wargę. Po chwili został odepchnięty na drugi koniec pomieszczenia. Nie zdążył zapytać o co chodzi, bo lider chwycił do ręki piłę i przyłożył ją sobie do gardła. Nie mógł czekać, aż się wykrwawi na śmierć, bo mógłby przez ten czas zostać opętany.

-Nie zostaniesz sam młody... Pamiętaj...

   To były ostatnie słowa lidera. Przyłożył sobie ostrze do szyi, przebijając przy tym tchawicę. Po tym czynie upuścił z ręki maszynkę, która musiała się zepsuć w wyniku kontaktu z taką ilością krwi, a chłopak upadł na ziemię już nieżywy. 

~*~

No i tą drastyczną chwilą kończę przedostatni rozdział. Tak, tak, właśnie Wam zaspoilerowałam, że zbliża się koniec. Chciałam zrobić te dwie akcje w dwóch osobnych rozdziałach, ale stwierdziłam, że wyszły by zbyt krótkie rozdziały. I tak początkowo miał być to tylko oneshot, a wyszło opowiadanie, więc możecie się cieszyć. ^^;;
Możecie się podzielić wrażeniami z tego rozdziału, ja chętnie poczytam. 
No i ten.. Czekajcie na ostatni rozdział Waszego (mam nadzieję ;3; ) jednego z ulubionych opowiadać <3