piątek, 29 czerwca 2018

WAZNE, PROSZE PRZECZYTAJ

Wykorzystam po części to pytanie.
Mam nadzieję, że nie będę musiała się z Wami żegnać przez rzekomą ustawę, która ma być wprowadzona, niemniej proszę przeczytanie moich informacji na Wattpadzie.

https://www.wattpad.com/596241462-informacje-czerwiec-2018-wa%C5%BCne

wtorek, 22 maja 2018

That's the end




   Kim Kibum od długiego czasu nie wytrzymywał, udawał że jest w porządku, nie przesypiał nocy, podczas których nieustannie płakał i myślał nad moim życiem, nad jego sensem. Rano miał mało czasu, by dokładnie zakryć ślady po długotrwałym ryku, by nikt go o nie pytał, by nie wracać do tego tematu. Członkowie zespołu doskonale wiedzieli o jego depresji, ale nie znali jej siły.

   Teraz też plakał. Płakał, kiedy szedł do ich ulubionego lasu, kiedy znajdował odpowiednie drzewo, kiedy wspinał się na gałąź, by zawiązać na niej prawdopodobnie ostatnią w jego życiu pętlę. Jak właśnie teraz siedział na tej gałęzi, z leżącą obok liną, która zaraz mogła obejmować jego szyję, leżącym obok scyzorykiem, na wypadek gdyby świeże rany na ciele miały zastąpić zaplanowany czyn, leżącym obok telefon, z przygotowaną wiadomością "Przyjdźcie do mojego domu teraz, błagam. Przepraszam Was za to i pamiętajcie, że nie przestanę Was kochać", która miała być wysłana do czterech przyjaciół oraz  rodziny w ostatnich jego chwilach oraz leżącym obok zdjęciem piątki szczęśliwych piosenkarzy, obejmujących się nawzajem i szczerzących białe zęby do obiektywu robiącego im zdjęcie, a w tle świecącym na jasny niebieski kolor, bijący od lightsticków w dłoniach fanów.

   Chłopak wziął do drżącej ręki obrazek i chwycił go w drugą, by przypadkiem nie upadł na ziemię.

- Byliśmy tacy szczęśliwi razem, wtedy to gówno jeszcze mnie tak bardzo nie męczyło...

   Powiedział do siebie Kim Kibum, przyglądając się zdjęciu. Patrzył na Jinkiego, najwspanialszego lidera, który zawsze był wesoły, chętny do pomocy innym i szanowany przez ludzi. Patrzył na Jonghyuna, z którym zawsze można było się pośmiać, który pisał dla swoich przyjaciół piękne piosenki i otrzymał miano posiadacza jednego z najpiękniejszych męskich głosów w Korei Południowej. Patrzył na Minho, syna trenera piłki nożnej, o świetnej sprawności fizycznej, zadbanym ciele, który był sukcesywnym członkiem drużyny koszykarskiej. Patrzył na Taemina, wspaniałego, uwielbianego przez fanów tancerza, który poza sławą w zespole chwalił się udaną, solową karierą. I na końcu patrzył na siebie. Na swoją obrzydliwą twarz, przedramię jeszcze nie tak bardzo zniszczone przez ostrza.

- Nieudacznik, życiowa kaleka, "pedał" i "odmieniec".

   Tak opisał siebie krótko, nie mogąc oderwać wzroku od swojej podobizny.

- Dlaczego mi się musiało przytrafić takie życie? Dlaczego nie nikt inny? Przecież Bóg powinien karać złych, przestępców, morderców, gwałcicieli. A nie niewinnych ludzi, którzy nie zawinili nigdy, którzy starali się być dobrzy, którzy chcieli żyć normalnie, być szczęśliwi, otoczeni przyjaciółmi. Czym ja zawiniłem, by tak żyć?!

   Wykrzyknął pod wpływem emocji, odkładając zdjęcie i schował swoją twarz w dłoniach, chwilę potem zanosząc się głośnym płaczem. Takim samym płaczem, jak każdej nocy. Płakał długo, bardzo długo, jednak po upływie piętnastu minut mógł wolno odsłonić twarz i patrzeć na przedmioty.

   Nie zostawiał po drodze żadnego śladu, po którym mógłby wrócić. Już postanowił, że zakończy swoje życie. Czuł strach przed tym, co chciał zrobić, ale nie widział sensu dalszej walki. Chwycił do rąk scyzoryk, w który najpierw się wpatrywał, dopiero potem zbliżając ostrze do przedramienia, by zostawić nowe ślady.

- I tak nie ma sensu. Nie ma dla mnie miejsca na tym niesprawiedliwym świecie. Moje życie to błąd. Nikt się nie przejmie moim zniknięciem o ile ktokolwiek to zauważy. A nawet jeśli, chwile będzie im smutno, a potem nikt nie będzie pamiętał, kto to był Kim Kibum.

   Patrzył na spływające po jego ręce stróżki krwi. Nieustannie ciął swoje ciało, pozwalając czerwonej cieczy brudzić jego ubrania. Cały drżał, tracił siłę, w wyniku czego ostry przedmiot wysunął mu się z dłoni i spadł na ziemię. Kibum wolno powędrował za nim wzrokiem, równie wolno wyciągając rękę za przedmiotem, jakby chciał go złapać. Ale było za późno, scyzoryk już dawno leżał na ziemi.

   Mijały kolejne minuty, a jemu nie poprawiało się. To chyba był ten moment, moment w którym powinien ostatni raz spojrzeć na świat, napisać do najważniejszych dla niego osób i pozwolić objąć się przez linę. Linę, którą ciągle drżącymi dłońmi przełożył przez głowę i której pozwolił jeszcze chwilę zwisać z jego karku. Wziął ostrożnie zdjęcie do rąk, by popatrzeć na nie ostatni raz, a zaraz potem schować w kieszeni spodni, wziął telefon do rąk, nie chcąc go upuścić i napisał SMSa do Jinkiego, do Jonghyuna, do Minho, do Taemina, do swojej matki, a po wysłaniu zablokował go i trzymał. Uniósł głowę do góry, by przez łzy stojące w jego oczach popatrzeć na otaczające go drzewa i pomyśleć, że jeśli je jeszcze zobaczy, to tylko z góry. Spojrzał jeszcze tylko na linę, z zawiązaną pętlę na drzewie po jednej stronie, po drugiej natomiast z luźno zwisającą z jego szyi drugą pętlą. Słyszał w głowie łomot serca, przez który drżał, słyszał śmiechy przyjaciół, słyszał czułe słowa swojej rodzicielki, słyszał krzyki swoich fanów. W tej chwili kolejne łzy zaczęły spływać po jego policzkach, a sam Kim Kibum już nie wytrzymywał, chciał to zakończyć.

- Wybaczcie...

   Wyszlochał ostatnie słowa w swoim życiu, wziął ostatni wdech w swoim życiu i zsunął się z gałęzi, kończąc swoje życie, które było błędem.


sobota, 12 maja 2018

Fryzjer




   Kim Jonghyun był tylko dwudziestopięcioletnim piosenkarzem spod skrzydeł wytwórni SM Entertainment, jednej z tak zwanej "wielkiej trójki" największych wytwórni w Seulu. "Tylko" ale dla samego artysty czasem to "tylko" zmieniało się na "aż". Zbliżała się premiera nowego albumu piosenkarza, a w raz z nią nowe występy, nowe style piosenek i co najgorsze - nowy wygląd. I właśnie ten wygląd zmienił spokojny dzień mężczyzny w najokrutniejszy koszmar. Jonghyun miał dzisiaj dość metamorfoz, ale koniecznie musiał udać się do jeszcze jednego salonu, by móc znowu wyglądać jak człowiek. Bo swoje człowieczeństwo stracił wraz ze zmianą jego pięknych, czarnych włosów na różowe. Dokładnie, NA RÓŻOWE. Podobno prawdziwy mężczyzna (którym był) różu się nie boi, ale nie widział się ani trochę w roli różowowłosego chłopca chodzącego po mieście z punktu A do punktu B, niczym postać żywcem wyciągnięta z anime.
   Celem jego krótkiej podróży po dobrze mu znanym mieście był salon fryzjerski, w którym pracował jego przyjaciel, a zarazem wybranek serca: Kim Kibum. Szkoda tylko, że miłość łącząca tą dwójkę była jednostronna. Co prawda starszy Kim nigdy nie pytał przyjaciela o swój obiekt westchnień, ani nawet o orientację seksualną. Nie pytał, bo nie miał okazji, a jednocześnie nie chciał zaszkodzić ich przyjaznym stosunkom. Key, jak to często młodszy był nazywany przez bliskich znajomych, był świetnym materiałem na przyjaciela, którego szkoda by było stracić. Tak samo nie chciał stracić zniżek, które chłopak często mu dawał za usługi. I nie chciał ich tracić ze względu na skąpstwo, chodziło o sam gest oraz to, jak bardzo lubił się z nim kłócić o to, że nie chciał zniżki. Z góry był wiadome, że tą kłótnię wygrywał Kibum, jednak dla Jonghyuna wydawało się to bardzo urocze, kiedy młodszy Kim upierał się co do swojego postanowienia. Uśmiechnął się na samą myśl o tym, co niedługo może go spotkać, jednak w chwili przypomnienia sobie o problemie, momentalnie zmazał uśmiech z twarzy. Rozejrzał się w okół, by upewnić się czy nikt, kto mógł zobaczyć jego różowe, wystające końcówki włosów, nie szedł za nim, by zaraz potem chwycić za klamkę i wejść do pomieszczenia. Momentalnie jego oczy zaczęły pieścić jasne kolory salonu fryzjerskiego, a do uszu docierały spokojne nuty ballad jego znajomych z branży. Pomieszczenie było puste, brak klientów łączyło się z tym, że pracownicy znajdowali się na zapleczu. Chłopak oparł się o blat, na którym stała kasa i czekał, aż któryś fryzjer zainteresuje się jego obecnością.
   I nie musiał czekać długo. Chwilę po wejściu piosenkarza, ze strefy dla pracowników wyszedł niewiele wyższy, czarnowłosy chłopak o delikatnej i jasnej cerze oraz drobnym ciele i dojrzawszy znajomą twarz, podszedł szybko do przyjaciela i się przytulił.
   - Cześć Bummie. - odezwał się wesoło Jonghyun, zaczepnie łaskocząc młodszego po bokach.
Ten tylko z piskiem podskoczył w jego objęciach i próbował się wyrwać z uścisku silniejszych ramion.
   - Yaaah! Ile razy mam Ci powtarzać, byś nie łaskotał mnie i nie zdrabniał mojego imienia? - burknął Key, odsuwając się od ciała niższego i przyglądał mu się uważnie - A ta czapka to po co?
Wyciągnął swoją drobną dłoń do białej czapki na głowie przyjaciela. Ten natomiast pokornie oddał przedmiot i wykrzywił buzią w sposób przypominający minę zbitego psa.
   - O Jezusie!
   - No właśnie! Widzisz, jak mnie skrzywdzili? - zapytał fryzjera, chwilę potem będąc prowadzonym w stronę wolnego stanowiska, by usiąść na fotelu przed lustrem - Nie wiem co z tym zrobić. Działaj zawodowcu, zrób ze mnie ponownie pięknego człowieka.
   Odezwał się do przyjaciela. Czarna płachta owinęła się w okół jego szyi, a artysta poddał się pracy rąk chłopaka z kilkuletnim stażem w fryzjerstwie. Do pracy ruszyła woda do zwilżenia włosów, nożyczki, grzebienie, spinki do włosów. Kim Kibum wyraźnie się starał, robił wszystko co w swojej mocy, by najlepiej dogodzić przyjacielowi i mu pomóc. I po tej ciężkiej pracy przyszedł czas na ostatni etap - suszenie i układanie włosów. Kim Jonghyun nawet nie zauważył, kiedy ten czas minął. Odprężenie i delikatne dłonie młodszego Kima układające jego włosy tak go uspokajały i usypiały, że miał wrażenie że cała praca trwała zaledwie kilka minut.
   - Skończone, wyglądasz jak człowiek.
   Po usłyszeniu tych słów otworzył wcześniej ciągle zamknięte oczy i przyjrzał się swemu odbiciu. Jednak coś mu nie pasowało. Włosy co prawda były inaczej ułożone, gdzieniegdzie lekko podcięte, ale kolor... W dalszym ciągu był różowy.
   - Nie jest skończone. Dalej wyglądam tragicznie! - jęknął Jonghyun, przygląjac się twarzy znajomego fryzjera.
   Ten tylko uniósł zdziwiony brew do góry i przyglądał się fryzurze klienta.
   - Nie widzę nic złego.
   - Jak nie widzisz? Ten róż pierwszy rzuca się człowiekowi w oczy! Wyglądam tragicznie!
   Po tym sfrustrowanym krzyku Key parsknął głośnym śmiechem. Nie uspokoił go nawet morderczy wzrok przyjaciela. Sam musiał ochłonąć po tej zabawnej nowinie.
Odwrócił swojego przyjaciela na krześle z powrotem przodem do lustra i poprawił mu grzywkę.
   - Wyglądasz ślicznie. - zaczął swoją wypowiedź, opierając się przedramionami o ramiona siedzącego przed nim chłopaka - Aż jestem zazdrosny o to, że ja nie mogłem stworzyć tej metamorfozy. Naprawdę do twarzy Ci w różu. A ja szczególnie uwielbiam ten kolor.
   Jednak chwilę po wypowiedzeniu tych słów przez młodszego, Kim Jonghyun przestał dopuszczać do siebie jakiekolwiek inne słowa. Bo to Kim Kibum, trzy sekundy po powiedzeniu, że jego ulubionym kolorem jest różowy, pocałował czule tył głowy piosenkarza. I mimo tego, że zapewne od tego gestu minęła już dobra minuta, ten ciągle, patrząc w odbicie przyjaciela opierającego brodę o czubek głowy artysty, czuł ciepło w pocałowanym miejscu, miękkość i delikatność tych ust. Mógł się założyć o cały swój dobytek, że jego wargi były tak samo słodkie, jakie delikatne w dotyku też były. I zapewne dalej by tak trwał w jednej pozycji, patrząc na ich odbite w lustrze twarze i czując ciepło na głowie, gdyby nie zdanie wypowiedziane przez młodszego.
   - Dzisiaj za nic nie płacisz, Kochanie.
   Jonghyun z pokorą zgodził się na propozycję młodszego, kiwając przy tym głową. Tak właściwie to niczego nie rozumiał. Zrozumiał jedynie fakt, że od teraz bardzo podobał się jego aktualny kolor włosów.



~*~

Wróciłam po pewnym czasie przerwy!

No dobra... Wróciłam z oneshotem, na który pomysł wpadłam w chwili oglądania programu o fryzjerstwie. Do tego jest to pierwsze opowiadanie, które napisałam w pełni an telefonie (więc jeśli pojawią się jakieś błędy, piszcie mi o tym! )