niedziela, 24 grudnia 2017

Merry Christmas, Kiss my...



 


  Obudziłem się z uśmiechem na ustach. Wiedziałem, że to ten dzień. 24 grudnia - Święta Bożego Narodzenia. Nie było to co prawda święto obchodzone w Korei przez wszystkich, jednak ze względu na wiarę mojej rodziny, były to obchody wręcz obowiązkowe dla nas. Sam byłem wierzący, więc i świętowanie wydarzeń, w których istnienie wierzyłem od dziecka jak i przepiękna atmosfera w okół nakręcała mnie do wspólnego biesiadowania. Sprężystym ruchem wstałem z łóżka i w kilka sekund znalazłem się przy oknie w moim pokoju. Było wcześnie, pojedyncze promienie słońca przebijały się przez pojedyncze drzewa i budynki, a śnieg nieprzerwanie od wczoraj sypał. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tak zasypany białym puchem Seul. To nakręcało mnie jeszcze bardziej. Bez dłuższego zastanowienie pobiegłem do łazienki, z wrażenia zapominając ubrań.
  Minęła niecała godzina od mojej pobudki. Stałem przed lustrem, układając włosy. To był ten dzień - dzień, w którym planowałem wyznać prawdziwą miłość mojemu kochankowi. Od prawie pełnego roku się spotykamy. I pomyśleć, że zaczęło się od jego pomyłki w pisywaniu numeru telefonu. Uważałem i nadal uważam, że był to czyn Boga, który chciał byśmy byli razem. On wiele razy mnie za to wyśmiewał i nazywał idiotą, jednak to nie przeszkadzało nam w utrzymywaniu stałego kontaktu. Nie przeszkadzało mi to, że był ateistą, tak samo jemu nie przeszkadzała moja wiara. Obaj jesteśmy gejami i na dodatek singlami. Jednak ja to chciałem dzisiaj zmienić. Chciałem z nim zostać na wieki, razem wziąć ślub i prowadzić szczęśliwe życie. Niestety na chwilę obecną Kościół nie wyrażał zgody na wiązanie przysięgą małżeńską par homoseksualnych, jedyna opcja to wzięcie ślubu cywilnego gdzieś na kontynencie Ameryki Północnej. Oprócz tego miałem już w planach zmianę nazwiska po ślubie.

-Państwo Choi Taemin i Choi Minho.

  Uśmiechnąłem się do własnego odbicia w lustrze. Liczyłam na to, że plan wypali. Dotychczas jedyne co nas łączyło to pocałunki oraz wspólnie spędzone chwile w łóżku. Nigdy nie zamierzałem czekać na to do ślubu. Wydawało mi się dziwne wstrzymywanie pożądania aż do rozpoczęcia związku upamiętnionego aktem małżeństwa.
  Będąc już gotowym, pozostało mi jedynie skierowanie się do kuchni, zjedzenie śniadania i podróż metrem do Incheon - miasta w którym mieszkał Minho. W pomieszczeniu przywitała mnie mama, która już dobrze wiedziała o moich planach. Jakiś czas temu powiedziałem rodzicom o mojej orientacji i tym, co wiąże mnie z Minho, oczywiście nie wspominając o stosunkach. Kobieta najwyraźniej musiała słyszeć, że już wstałem, sądząc po przygotowanym na stole śniadaniu. Podziękowałem jej buziakiem w policzek i zasiadłem do stołu. Relacje rodzinne były dla mnie bardzo ważne, a mama oraz babcie były jedynymi kobietami, które byłem w stanie pocałować.
  Dość szybko uporałem się ze zjedzeniem śniadania i posprzątaniem po sobie. Po pożegnaniu się ze starszą kobietą, ubrałem się w ciepłe, zimowe ubrania i ruszyłem pieszo w stronę stacji metra. Na szczęście nasz dom znajdował się niedaleko metra, więc spacerek nie był bardzo męczący. Rozglądałem się w okół, ciesząc się przepiękną atmosferą. Święta, choć w większym stopniu nie obchodzone na tle religijnym, zawsze przynosiły ze sobą kolorowe lampki, łańcuchy, bombki, choinki oraz grubych, ubranych na czerwono Świętych Mikołajów. W sklepach i w radiu nałogowo puszczano piosenki świąteczne, a papierki od różnych słodyczach witały nowe ilustracje typowe dla tych świąt.
  Po zejściu pod ziemię po schodach również zauważyłem wiele świątecznych ozdób. Kiedy stanąłem w kolejce do kasy, w celu kupienia biletu, usłyszałem w radiu znajdującym się przy okienku moją ulubioną piosenkę, którą puszczano w każde święta. Zacząłem mimowolnie nucić ją pod nosem, stukając nogą o ziemię w jej rytm. Tak mnie to pochłonęło, że nie zauważyłem, kiedy nadeszła moja kolej na kupno biletu. Zaprzestałem więc czynności, uprzejmie się przywitałem i poprosiłem jeden bilet do Incheon. Kobieta w kasie wręczyła mi go z uśmiechem i zaleciła, bym się spieszył, gdyż pociąg miał przyjechać za około trzy minuty. Podziękowałem więc pospiesznie i zacząłem biec w stronę peronu, pod który miał podjechać podziemny pociąg.

***

   Minęła prawie godzina, a ja już byłem w centrum portowego miasta. Dokładnie znałem drogę do domu Minho, nie raz spędzałem czas u niego, tak samo on u mnie. Mijałem znajome mi budynki, przyglądałem się aurze świątecznej, takiej samej jak w Seulu. Uśmiechając się przez całą drogę trwającą dwadzieścia minut do przypadkowych przechodniów, stanąłem przed wysokim wieżowcem. Minho pochodził z dość zamożnej rodziny, więc mogli sobie pozwolić na takie luksusy. Zawsze budynek robił na mnie wrażenie, a on przyznawał mi, że wolałby przeprowadzić się do niewielkiego domku jednorodzinnego. Zaśmiałem się wesoło, kierując się w stronę windy, która czekała już na parterze, jakby ktoś się spodziewał mojego przybycia. Po wejściu do sześciennej budki, nacisnąłem przycisk z cyfrą 8, a chwilę potem mechanizm się uruchomił, wioząc mnie na ostatnie piętro budynku. Kolejny raz podróż umilała mi świąteczna muzyka. Oparty o ściankę windy przymknąłem oczy, a na mojej buzi pojawił się uśmiech. Gdy jednak dojechałem na wybrane przeze mnie miejsce, otworzyłem oczy i skierowałem się korytarzem na lewo do drzwi z przybitą liczbą 30. Bez wahania zadzwoniłem dzwonkiem zamontowanym przy drzwiach i czekałem. Wiedziałem, że nawet w święta jego rodzice z którymi mieszkał pracowali do popołudnia, a więc nie było szans na spotkanie ich o tej godzinie.
   Drzwi się otworzyły, a w ich progu stał wysoki brunet, jak zawsze niezwykle przystojny. Spojrzał na mnie z góry, a chwilę potem na jego ustach pojawił się szeroki wyszczerz. Wciągnął mnie do mieszkania, zamknął drzwi, a chwilę później uniósł mnie w swoich silnych ramionach i przybijając mnie do ściany w powietrzu, wpił się w moje usta. Zamrczałem z zadowolenia, chętnie oddając pocałunki. Objąłem go dodatkowo rękoma i nogami, żeby nam obu było wygodniej, a ten cały czas przypierając mnie do ściany ułożył dłonie na moich pośladkach.

-Stęskniłem się za Tobą Taeminnie.

   Wymruczał tym swoim niskim głosem, przerywając przy tym nasze pocałunki. Wpatrywałem się w jego ciemne oczy, nawet nie zauważając kiedy przestałem czuć za moimi plecami ścianę, a zamiast tego miękkie siedzenia od kanapy.
   Westchnąłem z zadowolenia, kiedy ciemnowłosy ponownie zaczął obdarzać mnie gorącymi pocałunkami. Zaczynając od szyi, skończył na moim podbrzuszu. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi, zdjąłem mu szybkim ruchem bluzkę, tak jak to on mi zrobił kilkaset pocałunków wcześniej i powalając go na kanapę, to ja zacząłem go namiętnie całować po ciele. Tak więc z tradycji stała się zadość i uczciliśmy nasze pierwsze spotkanie tego dnia namiętnym, gorącym i tęsknym stosunkiem.

***

   Leżałem na szerokiej kanapie, wtulony w tors mojego partnera. Na mojej buzi nieustannie widniał szeroki uśmiech zadowolenia. Kochałem te chwile spędzone z Minho, a na myśl, że za jakiś czas będziemy to robić związani oficjalnym związkiem, mój uśmiech jeszcze się powiększył.

-Jesteś zadowolony.

-Jak zawsze!

   Wykrzyknąłem ze szczęścia, mocniej się wtulając w ciało wyższego. Ten zaśmiał się pod nosem, czochrając moje i tak roztrzepane na wszystkie strony włosy.

-Chodź pod prysznic Słodki.

   Zachęcił mnie, na co od razu się zgodziłem. Po stosunku wypadało się umyć, a wstyd nigdy nas nie zastawał, kiedy myliśmy się razem. W końcu podczas uprawiania seksu widzimy swoje nagie ciała.
   Minho umył się i wytarł ręcznikiem znacznie szybciej ode mnie. Nawet nie ubierając z powrotem ubrań, które przed moim przyjściem miał założone, owinął w okół pasa ręcznik i wyszedł z pomieszczenia, informując mnie że naleje nam wina. Ja się myłem jeszcze kilka minut, rozmyślając nad słowami, z których ułożę pytanie o związek. Wziąłem głęboki wdech, wychodząc spod prysznica i wytarłem się dokładnie. Ubierałem swoje rzeczy, a następnie zabrałem jeszcze jego ubrania złożone wcześniej w kostkę i poszedłem tam, gdzie Minho się znajdował. Nie zdołałem jednak dojść do kuchni, bo ciemnowłosy zagrodził mi przejście i zaprosił do salonu.

-Ubierz się, bo jeszcze zachorujesz i spędzisz święta w łóżku.

   Burknąłem, nadymając swoje policzki. Ten tylko zaśmiał się, stukając palcem mój policzek, przez co byłem zmuszony do wypuszczenia powietrza z zabawnym dźwiękiem.

-Taemin, dlaczego mnie odwiedziłeś? Zawsze pomagałeś rodzinie robić potrawy świąteczne i różne inne rzeczy. Przynajmniej tak mi to wszystko opowiadałeś.

   Zapytał mnie, wyciągają w moją stronę lampkę z winem. Zanim odpowiedziałem na zadane mi pytanie, stuknąłem się z nim szklanym naczyniem i upiłem kilka łyków alkoholu.

-Chciałem z Tobą porozmawiać o pewnej rzeczy.

   Odpowiedziałem, zaraz po tym wypijając całe wino, które mi dał. Jak człowiek jest wstawiony, łatwiej przekazać stresujące informacje. Wątpię, że jedna nalewka wina coś zdziała, ale już zacząłem, to nie muszę to skończyć.

-Od długiego czasu się znamy, obaj jesteśmy gejami i obaj nie mamy partnera. A nas jedynie łączy seks. Chciałem Cię zapytać, czy zaczniemy ze sobą chodzić?

   Zadałem mu pytanie, które planowałem zadać od dobrych paru miesięcy. Wreszcie to z siebie wyrzuciłem. Serce zaczęło mi szybciej bić, cały się spiąłem. Ale to nie możliwe, by się nie zgodził. Przecież musiał mnie kochać po tak długim nieoficjalnym związku. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, czekając na odpowiedź. Minho zaczął się głośno śmiać, a ja przez chwile zwątpiłem. Nie zgodził się? Nie, to nie możliwe. Na pewno się zarumieniłem mocno i to przez to wybuchł śmiechem.

-Co? Zabawnie wyglądam, jak mam czerwoną buzię, tak?

-Ja i Ty w związku? Taemin to najśmieszniejszy żart jaki kiedykolwiek usłyszałem.

   Wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem, niż na początku. Mnie jednak ta sytuacja nie bawiła. Czułem, jak przysłowiowo serce łamie mi się na kawałki.

-Minho, mówię poważnie...

Przerwał swój śmiech, po czym spojrzał na mnie jak na debila.

-Ja naprawdę Cię kocham i chcę być z Tobą w związku.

   Powiedziałem już mniej entuzjastycznie. W moim głosie zawitała powaga. Mierzyłem go zdenerwowanym spojrzeniem, a on dalej na mnie patrzył jak na głupiego. Do czasu, aż nie zaczął się znowu śmiać.

-A ja Cię nie kocham Lee Taemin. Jedynie co w Tobie kocham, to ciało, które mogę ruchać godzinami. Nigdy nie liczyłem na stały związek, najważniejsza jest dla mnie przyjemność. A skoro tobie się do podobało, nie zamierzałem tego zakończyć.

   W tym momencie nie wytrzymałem. Chwyciłem pobliską poduszkę i rzuciłem nią w jego twarz, a swoją szklankę do wina potłukłem na podłodze.

-To już nie będziesz miał jak czerpać ze mnie przyjemność. Odchodzę Choi Minho i nie licz na to, że kiedykolwiek wrócę do Ciebie.

  Now, I hope You're happy with yourself,

   Szybko zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem przez drzwi, trzaskając nimi głośno przy zamykaniu ich.  Dalej słyszałem jego głośny śmiech, nie wiedząc czy jest on prawdziwy, czy to tylko wytwór pochodzący z mojej głowy. Jednak mnie nie było ani trochę do śmiechu.

  'Cause I'm not laughing, 


   Nacisnąłem przycisk, który miał przywołać windę na ósme piętro. Tym razem musiałem troszkę dłużej czekać, zanim mogłem wejść do niej, gdyż pewnie znajdowała się na parterze. Zająłem się więc przeklinaniem pod nosem na tą ropuchę. Zawsze uważałem, że wygląda troszkę jak żaba, toteż nazywałem go Żabim księciem. Teraz nic nie opisywało go lepiej niż ropucha.
   Gdy winda zbawiennie przyjechała, bez wahania wszedłem do środka, chcąc jak najszybciej opuścić ten budynek i wrócić do domu. Zbyt wiele wspomnień wiązało się z tym miejscem. Niegdyś wracałem do tych chwil z uśmiechem na twarzy, teraz jak tylko o nich pomyślałem, zbierało mi się na wymioty. Spojrzałem na lustro, w którym zawsze robiliśmy sobie zdjęcia. W przypływie złości zamachnąłem się, by rozbić lustro, jednak zdążyłem powstrzymać się przez mocnym uderzeniem o ścianę windy. Spojrzałem się morderczym spojrzeniem na wyimaginowanego Minho w lustrze, stojącego obok mnie.

  Don't you think it's kind of crappy, 

   Po zjechaniu na parter, szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia z wieżowca, by następnie ruszyć chodnikiem na stację metra. Nie oglądałem z fascynacją ozdobionego miasta, nie wywoływało to u mnie takiej euforii jak na początku dnia. Zdenerwowany kopnąłem zaspę śnieżną usypaną przy chodniku, warcząc pod nosem.

  What you did this holiday? 

   Jak na złość sypiący śnieg sypał jak wcześniej, a na dodatek wpadał mi na twarz i za kurtkę. Choć zawsze z wesoło uśmiechniętą buzią chodziłem w taką pogodę, tym razem okryłem kapturem szczelnie moją głowę i przyspieszyłem kroku, by jak najszybciej znaleźć się w metrze, gdzie żaden płatek śniegu nie zawita na mnie.
   Tak samo jak w Seulu, podszedłem do okienka z biletami, gdzie kupiłem bilet powrotny. Słyszałem jak sprzedawczyni mówi mi na pożegnanie "Wesołych świąt", na co nie zareagowałem szczególnie. Nie były już szczęśliwe, wszystko przez tego wyrośniętego bruneta. Pociąg miał przyjechać dopiero za niecałe piętnaście minut, tak więc usiadłem na ławce obok toru, którym miał przyjechać i beznamiętnie wpatrywałem się w ścianę przede mną.
   Z pociągu, który miał przyjechać kilka minut przed tym moim wysiadła kobieta, która zaczęła się rozglądać we wszystkie strony, jakby kogoś szukała. Nie trzeba było długo się zastanawiać, na kogo czeka, gdyż można było usłyszeć czyiś męski głos. Przyglądałem się im przez pewien czas, jak pobiegli w swoją stronę, przytulili się, pocałowali. Mężczyzna wręczył swojej partnerce kwiaty, ponownie ją całując. Zacisnąłem mocno ręce w pięści, znowu przypominając sobie o Minho. Liczyłem na stały związek, kochałem go, byłem pewny że on mnie również kocha, a ten tylko zaśmiał mi się w twarz, mówiąc okrutną prawdę.

  When I gave you my heart,

    Po chwili w rękach mężczyzny znalazł się kolejny przedmiot - niewielkie pudełko, zawinięte w czerwony papier do pakowania prezentów. Partnerka wzięła z zaciekawieniem prezent, zaczynając zrywać z jego ścianek folię. Musiała w środku znaleźć coś niezwykle pięknego, gdyż spojrzała na swojego chłopaka, przykładając dłonie do ust. Szybko się domyśliłem, co to, gdyż mężczyzna wziął od niej pudełko i wystawił w jej stronę dopiero po uklęknięciu na jedno kolano. W okół ich zebrała się grupka ludzi, zainteresowana całym zdarzeniem.

  You ripped it apart, 

   W tym momencie nie wytrzymałem, byłem zazdrosny o to, że wszyscy w okół się cieszą, a ja zostałem wystawiony do wiatru. Jedynym szczęściem, które się dziś do mnie uśmiechnęło był pociąg, który właśnie przyjechał na stację, a ja bez wahania wsiadłem do środka, nawet nie odwracając się w stronę grupki, która zaczęła wiwatować po pozytywnej odpowiedzi kobiety. Usiadłem tylko na wolnym miejscu, wpatrując się w okno, za którym wyraźnie było widać ceglaną ścianę.

  Like wrapping paper trash, 

   Kiedy dotarłem do domu, beznamiętnie wszedłem przez drzwi wejściowe. Moja rodzina była pochłonięta świątecznymi przygotowaniami i nikt nie zauważył, że wróciłem. To dobrze, bo nie chciałem psuć ich wesołego humoru i świątecznej atmosfery. Jak najszybciej udałem się do swojego pokoju, w którym się zamknąłem, a swoje kroki skierowałem w stronę łóżka. Położyłem się na nim na plecach, chowając twarz w dłoniach. Przez długi czas naprawdę intensywnie myślałem, czym zająć moją głowę, by przestać myśleć o Minho. Niestety, kiedy wcielałem wymyślone plany w życie, nie mogłem wyprzeć myśli o brunecie. Postanowiłem więc wyżyć się twórczo, wykorzystując go do tego. Padło na śpiewanie, więc wymyślałem sobie tekst opisujący to, co nas wcześniej łączyło i co się stało kilka godzin temu.

So I wrote you a song,

   Wyjąłem z szuflady w biurku zdjęcia z Minho i przeglądałem je sobie, przypominając sobie okoliczności robienia ich z nim. W między czasie ułożyłem słowa piosenki tak idealne, że nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem ich. Wybrałem najładniejsze wywołane zdjęcie, na którym chłopak obejmował moją szyję ramieniem, stojąc obok mnie, a ja trzymałem jego dłoń. Wziąłem do ręki długopis i na odwrocie zapisywałem wymyślone słowa. Po skończeniu wziąłem kawałek papieru do rąk i zacząłem czytać wszytko na głos, nie wypadając z rytmu ułożonego w głowie.

  Hope that you sing along, 

   Moja mama otworzyła drzwi, by poinformować mnie, że niedługo rodzina przyjedzie i mam się szykować. Od razu poszedłem się przebrać i ułożyć włosy, by elegancko wyglądać na rodzinnych zdjęciach, będących naszą tradycją. Na białą koszulę nałożyłem sweter bez rękawów, który babcia uszyła mi rok temu, dobrałem pasujące spodnie, a włosy zaczesałem do tyłu. Zadowolony z efektu, przed zejściem do salonu zerknąłem ostatni raz na biurko. Wziąłem z niego zdjęcie z zapisanymi zdaniami piosenki i przejrzałem je wzrokiem z uśmiechem.

  And it goes,

    Odwróciłem kartkę z powrotem na stronę, gdzie było wydrukowane nasze zdjęcie i przejechałem dłonią kilkakrotnie po Minho.

  "Merry Christmas,

    Chwyciłem zapalniczkę, którą zawsze podpalałem świeczki zapachowe w moim pokoju i przyłożyłem ją do zdjęcia. Przytrzymując przycisk, który wydał z siebie charakterystyczne pstryknięcie, nakierowałem ogień na krawędź papieru przy głowie Minho. Papier powoli zaczął się zwęglać, a ja gdzieś w głębi serca liczyłem, że zadziała to jak laleczka VooDoo, wywołując rany od ognia na prawdziwym Minho. Ale jednocześnie czułem ogromny smutek, żal, rozpacz... Gdyby moje serce nie było mięśniem, na pewno byłoby potłuczone na milion kawałków. Z pewnością przez najbliższy czas będę ogromnym hipokrytą, który raz płacze, a chwilę potem planuje zemstę z czystą satysfakcją. W tym momencie jednak wygrywała złość i nienawiść. Gdy uznałem, że już starczy tego palenia, zgasiłem ogień w zapalniczce, potrząsnąłem kilkukrotnie papierem, by zgasić pojedyncze płomienie, które ostały się na zdjęciu i odłożyłem je na biurku razem z zapalniczką. Ostatni raz spojrzałem na swoje odbicie i z satysfakcjonującym uśmiechem skierowałem się do salonu.

  Kiss my ass" 



~*~

Witam Was w to wigilijne popołudnie. Mam nadzieję, że cieszycie się rodzinną, świąteczną atmosferą.

Jeśli ktoś zdołał to przeczytać - bardzo się cieszę. To pierwszy raz, w którym otwarcie zaspoilerowałam coś, co się stanie w opowiadaniu. Jednak było to bardzo konieczne, gdyż nie chciałam by osoby gorzej radzące sobie z wydarzeniami sprzed tygodnia dobiły się tą smutną historią. Dotychczas święta kojarzyły mi się z piosenką All time low "Merry christmas, kiss my ass" i do głowy przyszedł mi taki ficzek. Nie spodziewałam się, że opublikowanie go teraz będzie mogło wywołać takie smutne emocje.

No cóż, nie będę Was tu przetrzymywać, liczę że wesoło spędzicie czas z rodziną, nigdy Wam się nie przydarzy historia jaką napisałam i że następny rok będzie szczęśliwy.