poniedziałek, 12 grudnia 2016

Martwe zło - Rozdzał 4


 


~*~

   Kibum cały czas wpatrywał się w przyjaciół zdezorientowany. Do tego zastanawiała go reakcja Minho. W sumie trudno mu się dziwić, że płakał, skoro jego przyjaciel umarł. Z resztą Key również wypuszczał łzy na swoje policzki. Jednak mimo tego, ze z Jonghyunem byli największymi beksami z zespołu, to młodszy przyjaciel bardziej przeżywał śmierć Taemina. 

-Minho idź do łazienki przemyć twarz - polecił Onew. Blondyn chwilę tak jeszcze klęczał obok zwłok tancerza, a potem podniósł się w milczeniu i skierował do łazienki .

   Lider westchnął, opierając się o fotel. W jego głowie walały się różne myśli, które próbował poukładać. 

-Onew... Co tu się stało..? - zapytał nie pewnie, kładąc rękę na spalonym policzku niebieskowłosego.

   Nie przypominał teraz tamtego Taemina. Może to jednak nie był on? Może to tylko taki żart, mający nastraszyć Kibuma. Mimo tego, że nienawidził, jak go nabierali, błagał teraz w myślach, by to był kawał. Jinki wziął wdech i spojrzał na młodszego przyjaciela.

-Próbowaliśmy rozwiązać zagadkę tego dziwnego zachowania u Jonghyuna. Minho wyczytał w tej dziwnej książce, że może to być klątwa. Wtedy Taemin powiedział, że widział jakąś kobietę za oknem. Mówił, że ma czarne włosy, opadające na jej twarz i porwaną koszulę nocną, jednak gdy poszedłem zobaczyć ją na dworze, podobno zniknęła, tak po prostu w momencie, gdy włączyłem latarkę. Rozpłynęła się. 

   W momencie, gdy starszy wspomniał o postaci, Key spiął się. Jonghyun opisywał dokładnie taką samą osobę.

 -Następnie gdy wróciłem do salonu, Minho znalazł jakieś wyjaśnienia, jak można pozbyć się tej klątwy - kontynuował różowowłosy - Zdenerwowałem się, kiedy mi przedstawił jeden ze sposobów i wrzuciłem książkę do kominka, ale najwyraźniej jakaś dziwna aura musi nad nią panować, bo jest w nienaruszonym stanie.

   Onew wyjął z kominka książkę, przyglądając jej się uważnie. Kto normalny takie coś zrobił? I przede wszystkim, jakiej magii musiał do tego użyć? Bo niemożliwe, by nie użyto w tym magii.

 -A mogę wiedzieć, jak taką osobę można uratować..? - zapytał niepewnie Kibum, patrząc w stronę klapy na ziemi, prowadzącej do piwnicy, w której był zamknięty Jonghyun. 

-Spalenie, rozczłonkowanie oraz zakopanie żywcem - wytłumaczył starszy, na co Key pokiwał głową. 

***

   Minho zamknął za sobą drzwi od łazienki. Oparł się o umywalkę, wpatrując się w swoje odbicie. Nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel nie żyje. Że właściwie to on zabił swojego najlepszego przyjaciela. 

-Może lepiej było nie odkrywać tych słów..? - przygryzł wargę, nalewając sobie zimną wodę na dłonie. 

   Nachylił się po chwili nad umywalką, przemywając sobie twarz. Westchnął błogo, czując na skórze przyjemny chłód. Chętnie też znowu nalał sobie na ręce przezroczystą ciecz, przemywając dokładnie twarz. Po uniesieniu się do prostej postawy, wbił wzrok w lustro, momentalnie zauważając w odbiciu sylwetkę kobiety. Miała czarne włosy, opadające jej na twarz i zniszczona koszulę nocną. Mimo tego, że długie, niezbyt gęste włosy zasłaniały jej twarz, nie trudno było zauważyć szeroki uśmiech z rzędami długich, ostrych zębów. Chwilę potem lustro pobiło się na tysiące kawałków, a chłopak odwrócił się w przeciwnym kierunku, wyciągając przed siebie wcześniej chwyconą maszynkę do golenia w geście obronnym. Jednak dziewczyny już nie było. 
   Zaczął chodzić po pomieszczeniu, z bronią w ręku. Dopiero po chwili poczuł, jakby ktoś zaciskał mu ręce na szyi, dusząc go. 

***

   Onew wraz z Kibumem siedzieli ciągle w tym samym miejscu. Przeglądali książkę, z nadzieją, że znajdą jakiś sposób na przywrócenie Taemina do życia po tym "rytuale" W pomieszczeniu panowała cisza, zakłócana jedynie przez padający za oknem deszcz. Po chwili obaj usłyszeli głośny krzyk. Unieśli głowy, wpatrując się w siebie przerażeni. 

-Pójdę to sprawdzić - powiedział spokojnie Onew, wstając. 

   Key pokiwał niepewnie głową, puki starszy nie zniknął za zakrętem. Różowowłosy podszedł do drzwi od pomieszczenia i zapukał. 

-Minho, jesteś tam? Coś się stało? - spytał, czekając cierpliwie aż mu odpowie. 

   Nie dostając odpowiedzi po dłuższym czasie, niepewnie chwycił klamkę i otworzył drzwi. Zastał ciemność w pomieszczeniu. Włączył światło, a po chwili zauważył chłopaka siedzącego w środku prysznicu. Na szczęście był ubrany. 

-Wszystko okey? - zapytał, podchodząc do niego. Zatrzymał się metr przed nim. Kiedy przyjaciel znowu go zignorował, szturchnął go w ramię. Doszło do niego warknięcie, przypominające ten sam demoniczny głos, który spotkał wcześniej u Jonhyuna i Taemina. Dla pewności odsunął się od niego o niecały metr. 

   Teraz nie musiał czekać długo na odpowiedź. Blondyn wolno odwrócił się w jego stronę, ukazując swoją zmienioną twarz. Była praktycznie identyczna jak u dwóch poprzednich ofiar, a jego oczy tak samo lśniły bursztynowym kolorem. W ręku trzymał fragment rozbitego lustra, którym wykroił sobie szeroki uśmiech do policzka. Onew już miał się rzucić do ucieczki, kiedy opętany chłopak chwycił go za nogę, doprowadzając przy tym do upadku starszego na ziemię. Jinki otworzył szeroko oczy, w ostatniej chwili broniąc się przez wbiciem się fragmentu lustra w jego brzuch. Odepchnął od siebie napastnika, kierując się w stronę drzwi. Niestety nie wiadomo skąd zerwał się wiatr, który z  trzaskiem zamknął mu drzwi przed nosem.
    Po chwili został przybity do ściany. Wyższy chłopak przybliżył się do jego szyi, oblizując wargi, w wyniku czego po całych jego ustach rozlała się ciemna krew. W momencie, kiedy chłopak chciał się wgryźć w jego szyję, najstarszy odepchnął go na tyle mocno, że upadł na ziemię, wcześniej tłukąc muszlę toaletową swoją głową. Przekonany, że ten upadek doprowadził napastnika do śmierci, odsunął się wolno w stronę drzwi. Niestety poślizgnął się na fragmencie odciętej skóry z policzka chłopaka, upadając przy tym na plecy. Stęknął z bólu i uniósł głowę. Już miał odetchnąć z ulgą, widząc nieruszające się ciało, jednak nie mogło być tak pięknie. W mgnieniu oka Minho podniósł się i stanął nad nim. Chwycił fragment rozbitego lustra, trzymając je jak broń, ostrzem w stronę ofiary. Starszemu zabiło mocniej serce. Chciał się stąd jak najszybciej  wydostać. Opętany chłopak usiadł na jego nogach unosząc fragment lustra w górę, trzymając je w obu dłoniach. Oblizał znowu się, mruknął coś niezrozumiale pod nosem i w błyskawicznym tempie zniżył ręce, w celu wbicia ostrza w szyję Jinkiego.

   W ostatniej chwili do pomieszczenia wbiegł Kibum, który odepchnął Minho na bok. Wbił wystraszone oczy w starszego chłopaka. 

-Kibum, nie panikuj tylko zabij go! - wrzasnął Onew, leżąc sparaliżowany na ziemi. 

   Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, ale momentalnie został odtrącony w przeciwną stronę. W sumie w ostatniej chwili przed atakiem blondyna, który w rezultacie przeskoczył na drugi koniec łazienki, upadając na ziemię. Teraz to w oczach kolorowowłosego zebrały się łzy na myśl o tym, że jest zmuszony zabić przyjaciela. Chwycił kawałek potłuczonej muszli i z bólem serca doczołgał się do przyjaciela. Przeprosił pod nosem, a chwilę potem zaczął wbijać białą porcelanę w głowę chłopaka. Przepraszał nieustannie blondyna, ciągle wypuszczając łzy na policzki. Po kilku uderzeniach upuścił fragment toalety na ziemię, szybko oddychając. Zaszlochał, spuszczając głowę. Nie mógł teraz uwierzyć w to, co zrobił. Nie przypuszczał nigdy, że zabije przyjaciela. Że kogokolwiek zabije. Od razu zrobił się się blady.

-Kibum, spokojnie - odezwał się do niego starszy chłopak, który wolno się do niego przysunął.

   Objął go ramieniem, przyglądając mu się uważnie. Odczekał chwilę, aż się troszkę uspokoił, a potem pomógł mu wstać. Skierował się z nim do jego pokoju, by zaraz potem położyć młodszego przyjaciela na łóżku.

-Odpocznij chwilkę młody. Wiem, że teraz potrzebujesz trochę spokoju - Onew odgarnął chłopakowi włosy.

   Często Jinki zachowywał się jak taka mamusia. Pytał się ich wszystkich jak się czują, czy niczego nie potrzebują i w razie potrzeby zawsze pierwszy się przy nich zjawiał. Key posłusznie się położył i skulił pod kocem, obejmując rękoma swoje nogi. 
   Różowowłosy wyszedł z pomieszczenia i skierował się o salonu, chcąc to wszystko posprzątać. Dalej głowił się co zrobić z martwymi ciałami przyjaciół. Po wejściu do salonu stanął w miejscu zdziwiony. W kącie siedział skulony Jonghyun, który już nie wyglądał jak wcześniej. Nie miał bursztynowych oczu, brudnej twarzy i demonicznego głosu. Jedynie zaschniętą krew w miejscu, gdzie uderzył go pocisk od wiatrówki. Dodatkowo chłopak z platynowymi włosami płakał.

-Jjong, wszystko w porządku..? - zapytał niepewnie Onew, nie ruszając się z miejsca. 

   W odpowiedzi dostał szloch. Dopiero po około minucie młodszy chłopak odwrócił do niego głowę. W tym momencie już był pewny, że to ten normalny Jonghyun. Ale nie odzywał się. Tylko wpatrywał się w starszego chłopaka, nie ruszając się z miejsca i cały czas wypuszczając łzy. Jinki miał coraz większą ochotę podejść do niego i go przytulić, jednak wolał być ostrożny po tym, co przed chwilą przeżył.
   Odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, słysząc kroki za sobą. 

-Key, mówiłem Ci, żebyś został w pokoju - powiedział spokojnie. 

   Najmłodszy uniósł wolno głowę na przyjaciela. Już chciał powiedzieć, że jest zmęczony, a boi się zasnąć, jednak jego kocie oczy utkwiły w sylwetce swojego chłopaka. Jasnowłosy wbił swoje sławne puppy eyes w Kibuma. Zauważając, że już nie wygląda tak jak zaledwie kilka godzin wcześniej, bez wahania pobiegł w jego stronę. Padł przed nim na kolana i przytulił się do niego mocno, spotykając się z odwzajemnionym gestem. Czuł jak oblewa go w tym momencie upragnione ciepło i fala szczęścia. 
   Onew odważył się podejść do parki. Ukucnął obok i przyjrzał się uważnie młodszemu chłopakowi.

-Dlaczego mnie tam zamknęliście? Tam było ciemno i strasznie, ciągle się o coś potykałem i plątałem w pajęczyny - zaszlochał wokalista, zaciskając pięści na bluzce Kibuma.

-To Minho Ci to zrobił. Jutro o tym porozmawiamy, ale teraz się prześpijmy i odpocznijmy, dobrze? - mówił do niego spokojnie najmłodszy. 

-Chce mi się pić... - wymamrotał platynowłosy, opierając głowę o ramię swojego chłopaka.

   Onew podniósł się z ziemi, po czym skierował swoje kroki w stronę kuchni.
Chwilę potem pomieszczenie na chwile rozjaśniło się całkowicie w wyniku rozległego pioruna, który uderzył gdzieś za oknem. Starszy chłopak od razu się spiął. Kibum nie wiedział, że nie było to spowodowane zjawiskiem atmosferycznym. W rzeczywistości chłopak dojrzał za plecami Kibuma kobietę, którą wcześniej spotkał w lesie. Cofnął się wolno w stronę klapy w ziemi, obejmując swoimi rękoma młodszego i nie puszczał go. 

-Nie bój się, zaraz minie. Jutro Dubu coś wymyśli i jakoś wrócimy do domu - powiedział cicho do jego ucha, chcąc jakoś uspokoić chłopaka.

-Nie.. Wy nic nie rozumiecie... - mówił cicho, zaczynając się niewyobrażalnie trząść. Cały czas też cofał się z nim do tyłu - Ona nie pozwoli Wam uciec... Do momentu, kiedy Was wszystkich nie zabije... 

   Ponownie zabrzmiał ten mrożący krew w żyłach demoniczny głos. Key otworzył szeroko oczy i spojrzał na twarz chłopaka. Niestety spotkał ponownie tą zmasakrowaną twarz oraz niosące złą aurę bursztynowe oczy. Zanim się nie obejrzał, został wciągnięty do ciemnej piwnicy, a klapa się za nimi zamknęła w błyskawicznym tempie. Krzyknął po chwili z bólu, turlając się po drewnianych schodach i na samym końcu upadając na plecy na ziemi. Jęknął żałośnie, niepewnie otwierając oczy. Stał przed nim Jonghyun, wpatrując się w niego z przekręconą głową na bok. Jego czujne oko zauważyło samotną łzę spływającą po policzku chłopaka.

-Bummie... Ja naprawdę nie... Chcę Cię skrzywdzić... 

   Usłyszał jego normalny głos, który w krótkiej chwili zmienił się w to okropne warknięcie. Zamknął oczy w momencie, gdy chłopak zawisnął nad nim. Wbił w niego wystraszone oczy, słysząc jak chwyta jakieś ostrze, które otarło się o betonową podłogę w piwnicy. Jonghyun wbił je mocno w drewniane schody i przysunął się do szyi chłopaka.

-Pięknie pachniesz... Ale dalej czuję Twoją plugawą duszę... 

   Przeszły go nieprzyjemne dreszcze, kiedy dotarł do jego ucha głos chłopaka. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek przy głosie jego chłopaka będą towarzyszyć takie niemiłe uczucia. Cały czas go obserwował, obawiając się co się z nim stanie, kiedy zostanie opętany. Będzie to wszystko pamiętał, widział? Może po prostu jego dusza zostanie wypędzona z ciała i będzie to wszystko oglądał z trzeciej osoby? A może po prostu obudzi się z tragicznego koszmaru? Nie wiedział, co ma w tym momencie zrobić. Zauważył, że Jjong przybliża się do jego ust. Nigdy mu nie odmawiał pocałunku, jednak teraz się obawiał. A co, jeśli wyssie jego całą krew, zatruje go jakoś, albo będzie to tylko podstęp, by móc bez problemowo wbić mu nóż w gardło? Zamknął oczy, wypuszczając kolejne łzy w tym dniu, ale chwilę potem otworzył je niepewnie, słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwiczek w podłodze piętro wyżej. Chwilę potem zbiegł do niego Onew, który rzucił się na wiszącego nad nim chłopaka, uwalniając go przy tum z jego objęć

-Uciekaj na górę! - krzyknął do niego, klęczą na ciele opętanego chłopaka. Zaciskał pięści na jego nadgarstkach, które przybił do ziemi. 

Key spojrzał zrozpaczony na Jonghyuna. Czyli jednak to coś dalej się go trzymało i nie chciało zostawić. Przygryzł dolna wargę i wybiegł po schodach na górę. Odsunął się niepewnie od zejścia do piwnicy, czekając na starszego przyjaciela. Do jego uszu po chwili dotarł głośny krzyk. Spiął się całkowicie, widząc przed oczami najczarniejsze scenariusze. Podszedł niepewnie do otworu w podłodze, jednak w tej samej chwili dostrzegł lidera, wbiegającego na górę. Ten w mgnieniu oka zamknął klapę, uklęknął na niej i zaczął wbijać jakieś gwoździe i różne metalowe przedmioty w drewno. Gdy wszystko wbił, włożył w elementy gruby łańcuch i owinął przejście tak, by nie było możliwości wydostania się z piwnicy. Zmęczony oparł się ręką o drewnianą podłogę i przyjrzał się drugiej dłoni.

-Nic Ci nie jest..? - spytał niepewnie Key, podchodząc bliżej do przyjaciela. 

-Nic specjalnego.. Tylko kiedy trzymałem go, byś mógł uciec, ugryzł mnie w dłoń... Pójdę to przemyć... - powiedział zdyszany, podnosząc się wolno. Skierował się po chwili w stronę kuchni.

   Stanął po chwili przed zlewem i obmył ranę dokładnie. Syknął mimowolnie pod nosem, czując nieprzyjemne pieczenie w miejscu rany. Jednak to nic nie pomogło. Zauważył, jak cała jego dłoń jakby zgniła,  a infekcja stopniowo pokrywała kolejne obszary jego ręki. Domyślił się, że to może mieć coś wspólnego z tą klątwą i zarażeniem. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, szukając czegoś, czy mógłby przerwać przepływ bakterii. Zauważył leżącą na blacie piłę do mięsa. Nie myśląc nad konsekwencjami, chwycił ją w rękę i podłączył do gniazdka. Wiedział, że i tak i tak teraz zginie, a nie chciał narażać Kibuma na niebezpieczeństwo. Wziął głęboki wdech i przyłożył sobie działające ostrze do ręki. Zacisnął zęby i przycisnął urządzenie do skóry, przebijając się przez nią. Zamknął oczy, czując jak na jego twarz wytryskują krople jego własnej krwi. Krzyknął z bólu, a gdy wytrzymał te tortury, jego odcięta ręka upadła na ziemię wraz z wypuszczoną maszynką do krojenia mięsa. Osunął się na ziemię, opierając się o szafki kuchenne. Zerknął w stronę pozostałej części lewej ręki i zaklął pod nosem, widząc, że to nic mu nie dało. Najwyraźniej infekcja już zaczęła krążyć w jego krwiobiegu, ponieważ jego ręka jak gdyby nigdy nic w dalszym ciągu gniła. 
Chwilę potem do pomieszczenia wbiegł Kibum. Otworzył szeroko oczy, wpatrując się w ciało przyjaciela.

-H-Hyung...? - spytał niepewnie, spinając się. 

-Kibum, podejdź do mnie... Szybko... - wysapał cicho Onew, wyciągając w jego stronę dłoń. Przez szeroką ranę już zaczynał się wykrwawiać.

   Młodszy podszedł do niego i chwycił jego dłoń. Wpatrzył się w niego wystraszonymi, kocimi ślipiami.

-Nie miałem wyboru... Infekcja zaczęła obejmować moje ciało i i tak i tak był zginął... Musisz stąd jak najszybciej uciec... 

-Nie mogę! Jonghyun mówił mi, że "ona" nas nie opuści, zanim nie zabije wszystkich. 

-To w takim razie musisz jakoś to wszystko zatrzymać... W piwnicy widziałem coś, co mogłoby służyć jako defibrylator i chyba działający akumulator... Wierzę w Ciebie Key... Jesteś w końcu silną osobą... Poradzisz sobie... - powiedział, odgarniając młodszemu grzywkę.

   Key przygryzł dolną wargę. Po chwili został odepchnięty na drugi koniec pomieszczenia. Nie zdążył zapytać o co chodzi, bo lider chwycił do ręki piłę i przyłożył ją sobie do gardła. Nie mógł czekać, aż się wykrwawi na śmierć, bo mógłby przez ten czas zostać opętany.

-Nie zostaniesz sam młody... Pamiętaj...

   To były ostatnie słowa lidera. Przyłożył sobie ostrze do szyi, przebijając przy tym tchawicę. Po tym czynie upuścił z ręki maszynkę, która musiała się zepsuć w wyniku kontaktu z taką ilością krwi, a chłopak upadł na ziemię już nieżywy. 

~*~

No i tą drastyczną chwilą kończę przedostatni rozdział. Tak, tak, właśnie Wam zaspoilerowałam, że zbliża się koniec. Chciałam zrobić te dwie akcje w dwóch osobnych rozdziałach, ale stwierdziłam, że wyszły by zbyt krótkie rozdziały. I tak początkowo miał być to tylko oneshot, a wyszło opowiadanie, więc możecie się cieszyć. ^^;;
Możecie się podzielić wrażeniami z tego rozdziału, ja chętnie poczytam. 
No i ten.. Czekajcie na ostatni rozdział Waszego (mam nadzieję ;3; ) jednego z ulubionych opowiadać <3

poniedziałek, 28 listopada 2016

Martwe zło - Rozdział 3




~*~


   Wszyscy odetchnęli z ulgą, z wyjątkiem Kibuma. Ten dalej siedział nieruchomo w miejscu, a po jego policzkach spływały łzy.

-Co mu się stało..? - zapytał niepewnie Minho, patrząc na zamkniętą klapę. Oparł się rękoma o swoje nogi, uspokajając oddech.

-Nie wiem... Ale te jego oczy... One zmieniły barwę na bursztynową. Jednak wyglądały bardziej przerażająco niż pięknie.

   Minho i Taemin rozmawiali między sobą, zastanawiając się, co mogło się tam wydarzyć. Po chwili dołączył do nich Onew.

-Wydawało mi się ostatnio, że troszkę bardziej się stresuje. Może wpadł w jakiś stan depresyjny, albo coś w tym rodzaju? - zaproponował im to Minho.

-Pójdę poszukać jakiś leków. Mam dużo różnych w apteczce, może znajdę coś na uspokojenie - powiedział Onew, chcąc już iść do swojego pokoju, ale napotkał na sobie parę zdenerwowanych, kocich oczu.

-Jak jakieś pigułki mają mu teraz pomóc, skoro strzeliłeś go z wiatrówki w łeb! - krzyknął, a do jego oczu ponowie napłynęły łzy - A Ty za to zamiast mu pomóc, wepchnąłeś go do tej piwnicy! - zwrócił się teraz do Minho, zaciskając pięści na swoich spodniach.

-Kibum, normalny człowiek po takim strzale już dawno by leżał na ziemi z dziurą w głowie i plamą krwi w okół, a ten jak gdyby nigdy nic stał i chciał ruszyć na naszego lidera! - zirytował się momentalnie Minho - Nie wiem co w niego wstąpiło, jednak pewne jest, że to już nie jest ten sam Jonghyun.

-Co nie zmienia faktu, że może teraz leżeć na ziemi i się wykrwawiać! - krzyknął, gwałtownie wstając.

   Po chwili można było usłyszeć głośne uderzenia o klapę, która lekko się otworzyła. Można było zobaczyć te bursztynowe oczy i palce, chcące dorwać jakąś ofiarę. Minho stanął na kawałek drewna nogą, zamykając ją przy tym.

-Widzisz umma? Hyung żyje - powiedział słodkim głosem Taemin, chcąc trochę uspokoić sytuację.

-Darujcie sobie już te durne filozofie... - fuknął na nich obrażony i poszedł do swojego pokoju, w którym się zamknął.

   Usiadł na łóżku razem ze swoim telefonem i słuchawkami. Podłączył je do urządzenia i włożył niewielkie słuchawki do uszu. Zaczął przeglądać swoją listę utworów, szukając odpowiedniej piosenki. Mimo tego, że wyglądał na spokojnego i grzecznego chłopaka, w jego playliście dominowała muzyka rockowa. Głównie zagraniczne zespoły, jednak można było też znaleźć sporą liczbę muzyki koreańskiej jak i japońskiej.

   W tym samym czasie w salonie trójka przyjaciół dalej starała się rozwiązać zagadkę co się stało z Jonghyunem. Onew dalej szukał w swojej apteczce odpowiednich leków, Taemin siedział na parapecie i zamyślony wpatrywał się w widok za oknem, a Minho przekręcał kartki w tej dziwnej książce.

-Ey, to pewnie zabrzmi głupio, tym bardziej z mojej strony, ale wydaje mi się, że coś go opętało. Albo my zrzuciliśmy na niego jakąś klątwę - wymamrotał w stronę przyjaciół blondyn, wpatrując się w jedną z wielu kartek w książce.

   Zainteresowany lider podszedł do młodszego od siebie chłopaka. Usiadł na miejscu obok na kanapie i spojrzał w wskazane miejsce.

-Te wszystkie słowa mówiące, by nie przeglądać tej książki, nie wypowiadać żadnych słów z niej i najlepiej zostawić ją w spokoju chyba jednak nie były zmyślone. Jak się przyjrzeć tym wszystkim pentagramom, nieznanym nam znakom i rysunkom różnych demonów naprawdę można poczuć niepokój. Do tego dotknij tej okładki. Wyraźnie czuć, że nie jest to jakiś papier, materiał czy inne z tych rzeczy. Jestem pewny, że to jest ludzka skóra.

   Różowowłosy kiwał głową ze zrozumieniem, uważnie słuchając przyjaciela. Tak samo postąpił najmłodszy, nie zmieniając miejsca, na którym siedział. Jednak po chwili odwrócił głowę w stronę okna, mając wrażenie, że widział tam kogoś.

-Chłopaki... Tam stoi jakaś dziewczyna... - powiedział cicho, wpatrując się w ciemność lasu.

Podszedł do niego po chwili Onew i wpatrzył się w to samo miejsce.

-Gdzie? - zapytał, nie mogąc dojrzeć nic, poza ciemnymi drzewami i jakimiś krzakami.

-No tam - wskazał palcem dokładne miejsce postaci. Stała naprzeciwko ich, w miejscu gdzie kończyła się leśna droga, prowadząca do domku - Nie widzisz tej czarnowłosej dziewczyny? Ma poniszczone ubrania. Pewnie się gdzieś zgubiła w tym lesie. Może ją wpuścimy do domu?

-Minnie, to pewnie jakieś zwierze, albo drzewo - odezwał się po chwili Minho, ciągle przeglądając książkę.

   Niebieskowłosy jednak pokręcił głową, dalej upierając się przy swoim. Po chwili Onew westchnął i wziął latarkę. Skierował się do drzwi wyjściowych z domu, by zaraz to stać na balkoniku ze schodkami prowadzącymi do wejścia. Poświecił latarką w miejscu, gdzie podobno stała dziewczyna.

-Ktoś tam jest? - zapytał głośno, świecąc w różne strony latarką.

   Po upewnieniu się, że jednak nikogo tam nie ma, odwrócił się. Jednak tak szybko jak się odwrócił, tak samo szybko się spiął, widząc postać przechodzącą przez korytarz i słysząc do tego jakieś stłumione, zachrypnięte warknięcia. Wszedł wolno do środka, szybko się uspokajając, zdając sobie sprawę, że był to Kibum.

-Co robisz? - zapytał, zamykając drzwi.

   Diva jednak nie odpowiedziała i zaczęła wracać do miejsca, z którego przybyła. Jinki wyjął młodszemu słuchawkę z ucha, co było jego błędem. Key wbił w niego zdenerwowane, kocie oczy, w których tańczyły płomienie, a do tego syknął na niego jak wkurzona kotka.

-Co mi przeszkadzasz w słuchaniu muzyki?! - warknął na niego, chcąc włożyć z powrotem słuchawkę do ucha.

-Uspokój się. Przecież nie chcę Ci nic zrobić - powiedział spokojnym głosem, patrząc na jego buzię. Chwycił jego rękę, powstrzymując go przy tym, od niesłuchania go - Nie chcesz posiedzieć z nami?
Chłopak wyrwał rękę z jego uścisku i skierował się do pokoju.

-Chcę być sam.. - mruknął do niego, wracając do słuchania ciężkiej muzyki. Zamknął po chwili za sobą drzwi z trzaskiem i zakluczył się w pomieszczeniu.

    Lider odprowadził młodszego od siebie chłopaka wzrokiem, a potem westchnął cicho i skierował się do salonu.

-Kiedy włączyłeś latarkę, ta dziewczyna zniknęła, Hyung - powiedział cicho Taemin, ciągle wpatrując się w widok za oknem.

   Najstarszy podszedł do niego i poczochrał mu włosy, spotykając się przy tym z marudzeniem niezadowolenia. Po chwili wrócił do Minho, wpatrującego się w książkę.

-Jestem prawie pewny, że to jakaś klątwa. Wyczytałem stąd, że jest to przeklęta księga, sprowadzająca śmierć. Co prawda mogłem coś pominąć lub przekręcić, bo jest napisana po angielsku, ale coś rozkminiłem - powiedział spokojnie blondyn, patrząc na starszego przyjaciela.

-A jak się tego pozbyć? - zapytał go, przenosząc wzrok na książkę z twarzy młodszego.

Minho wrócił wzrokiem również do stron, które zaczął przewracać. Po odnalezieniu odpowiednich stron, zaczął wskazywać palcem.

-Zakopanie żywcem  - wskazał obrazek, pokazujący ową scenę. Przekręcał kartkę, chcąc już znaleźć drugi sposób, jednak starszy wyrwał mu książkę i wrzucił do kominka.

-Co robisz cepie?! - krzyknął na niego, podnosząc się na równe nogi - Nie chcesz go ratować? Przecież obiecałeś, że będziesz się nami opiekował! Nie zostałeś liderem po to, by zostawiać przyjaciół w potrzebie!

-Minho, nie będziemy przecież go rozczłonkowywać! Nie wierzę w te bzdury! - krzyknął, jednak po chwili wziął wdech, by się uspokoić - Naprawdę nie wiem, co się z nim stało, ale nie zamierzam się trzymać treści tej książki. Co, jeśli napisał ją jakiś szaleniec? Zabierzemy go do kościoła, ksiądz odprawi na nim egzorcyzmy.
 
-Przecież nie mamy tu zasięgu, ani samochodu.

-Aa... No racja... - podrapał się zakłopotany po głowie - Co mamy zrobić?

   Usłyszeli po chwili jakieś niezrozumiałe dźwięki wykonywane przez Taemina. Odwrócili się w jego stronę.

-Tae, wszystko w porządku? - zapytał go Minho, podchodząc do przyjaciela.

Niebieskowłosy wymamrotał pod nosem jeszcze kilka niezrozumiałych zdań. Po chwili błyskawicznie się odwrócił w ich stronę i ścisnął ręką szyję blondyna. Wyglądał podobnie do Jonghyuna. Brudna od zaschniętej krwi twarz, zapełniona licznymi bliznami. Do tego tak samo jak Jjong miał bursztynowe oczy, niosące ze sobą niepokojącą aurę. Spojrzał z mordem w oczach na Minho, a po chwili zmierzył również wzrokiem Onew.

-By uratować opętaną osobę istnieją trzy sposoby. Rozczłonkowanie, spalenie lub zakopanie żywcem - mówił demonicznym głosem, za każdym razem wbijając po jednym paznokciu w szyję starszego.

   Chłopak syknął z bólu, zaciskając powieki. Czuł, jak kolejne palce zaciskają się na jego szyi. Czujny Onew chwycił po chwili jakąś książkę i uderzył nią Taemina w tył głowy, który zachwiał się zdezorientowany. W tym czasie najstarszy mógł przyciągnąć do siebie przyjaciela, by nic mu się nie stało.

-Najpierw Jjong, teraz on. Co się dzieje w tym dniu? - zapytał Minho, opierając się rękoma o swoje kolana.

-Nie wiem, ale właśnie otrzymaliśmy odpowiedź na to, jak ich uratować - powiedział Onew, rozglądając się po pomieszczeniu - Nie wiem, czy możemy temu zaufać, ale chyba powinniśmy spróbować.

   Blondyn podniósł się i spojrzał na starszego przyjaciela.

-Teraz nagle przekonany? - uniósł pytająco brew do góry.

-Dobra, nie gadaj tyle, bo mamy kolejnego opętańca w tym domu - powiedział troszkę drżącym głosem najstarszy. 

-W takim razie co zrobimy?

   Jinki ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym grasował Taemin.

-Wrzućmy go do kominka.

   Wyższy pokiwał głową, po czym chwycił nóż, leżący na stole, który wcześniej posłużył mu do pokrojenia owoców i skierował się w stronę napastnika.
   Opętany chłopak zmierzył ich wzrokiem i rzucił się biegiem w ich stronę. Blondyna sparaliżowało, kiedy miał już się bronić ostrym narzędziem przed atakiem. Taemin był zawsze jego najlepszym przyjacielem i nie mógł się przełamać, by zrobić mu krzywdę, nawet jeśli to łączyło się z uratowaniem go. Od pewnego czasu odnosił wrażenie, że może coś więcej do niego czuje, jednak nie był co do tego przekonamy.
   Przez to zawahanie Taemin przewrócił chłopaka i zawisnął nad nim. Przybliżył się do jego szyi, wystawiając język.

-W odróżnieniu do wyleczenia, opętać może Was w różne sposoby. Nie tylko poprzez Naszą Panią, ale również przez ugryzienie, wymioty, polizanie. Nawet poprzez zwykłe spoglądanie sobie w oczy.

   Ponownie do ich uszu dobiegł demoniczny głos. Chłopak już miał się wgryźć w szyję blondyna, kiedy Onew odepchnął go od przyjaciela. Pomógł wstać najwyższemu, po czym zmierzył go wzrokiem.

-Co Ty wyprawiasz? Mogłeś umrzeć! - krzyknął na niego starszy.

   Teraz to Minho odepchnął od siebie Jinkiego, chroniąc go przy tym od ataku opętanego niebieskowłosego. Najstarszy nie mogąc utrzymać równowagi, upadł na stolik, przy tym łamiąc jego cztery nogi.

   Niestety mimo faktu, że Taemin z dużą prędkością pędził w stronę kominka, zaparł się nogami, powstrzymując się przy tym przed upadkiem do niego.

-Minho, wrzuć go tam! - krzyknął do niego obolały lider. Chłopak spiął się, zaciskając zęby - Słyszysz Ty mnie?! Wrzuć go tam!

   Oczy blondyna się zaszkliły przez napływające do nich łzy. Przygryzł wargę, a po chwili wepchnął młodszego do kominka. Chłopak krzyknął głośno, co bardzo go zabolało.

-Zarażona osoba nie zdoła uratować nikogo!

   Usłyszeli głośne warknięcie. Taemin miał już zamiar wolno wypełznąć z kominka, jednak powstrzymał go od tego Onew, który uderzył go jednym z akcesoriów do układania drewna w kominku. Rozejrzał się szybko, po czym chwycił blat od połamanego stołu i chwytając gwoździe oraz młotek, leżące na szafce obok , przybił kawałek deski, do drewnianej ramy kominka. Teraz będą musieli w razie czego pilnować, czy nic im się nie pali.
   Usiadł na fotelu, wsłuchując się w nieprzyjemne krzyki bólu. Minho stał przy palenisku, a po jego policzkach spływały łzy. Ostatnio można było zobaczyć go płaczącego około trzy lata wcześniej, kiedy zdobyli nagrodę najlepszych artystów roku.
   Chwilę potem przyszedł do nich Kibum. Rozejrzał się zdezorientowany po zdemolowanym salonie.

-Co tu się stało...? - zapytał niepewnie, mierząc wzrokiem przyjaciół.

   Minho wyjmował ostatni gwóźdź z deski, która wcześniej była niewielkim stolikiem. Upadł po chwili na kolana ze szlochem, widząc spalone ciało przyjaciela. Nie było szans, żeby to przeżył. Onew zmarszczył zdziwiony brwi i podszedł niepewnie do przyjaciela.

-Czy Wy wrzuciliście właśnie Taemina do kominka?! - krzyknął zdenerwowany Key, podchodząc do nich szybko.

   Blondyn szlochał głośno, przytulony do spalonego ciała maknae. Onew w obawie, że coś jeszcze podpalą, chwycił garść ziemi i posypał ciało nieżywego przyjaciela, jak i zasypał kominek.

-Zabiję osobę, która napisała te wszystkie brednie! - krzyknął głośno Minho, wycierając łzy.

~*~ 

I tak prezentuje się już trzeci rozdział~
Tak wiem, zakończyłam go troszkę badziewnie, ale to tylko dlatego, że akcję, która się potem wydarzy chciałam opisać w czwartym rozdziale.
Jak pewnie też zauważyliście, ten rozdział,w odróżnieniu do dwóch poprzednich jest jakoś o 1/3 krótszy. Nie chciałam, by to opowiadanie wyszło zbyt krótkie, więc ten, jak i dwa następne rozdziały będą pewnie krótsze niż pozostałe. Ale to jeszcze się zobaczy. ^^;;
Mam nadzieję, że Wam się spodobało i standardowo zapraszam do komentowania, oraz czekajcie na kolejny rozdział, który ukaże się za dwa tygodnie. ♥

poniedziałek, 14 listopada 2016

Martwe zło - Rozdział 2





~*~

   Jonghyun jechał ostrożnie leśną drogą, uważając na wszelkiego rodzaju przeszkody oraz zwierzęta. Do tego nierówna droga nie sprzyjała w tych warunkach pogodowych. Chcąc jakoś się zająć w tym czasie, włączył sobie radio, które jak na złość musiało przerywać. Kiedy nareszcie znalazł stację, która nie przerywała się aż tak bardzo, oparł się wygodnie o siedzenie auta. Niewygodnie się jeździło sportowym autem po leśnych drogach. W pewnym momencie kolejna stacja radiowa zaczęła przerywać i charakterystycznie szumieć.

-No cholera. Byłaś moją jedyną nadzieją na nudę.

   Już miał wyłączyć radio, kiedy to nagle szum zwiększył swoją głośność, by zaraz potem przerwać hałas. Spiął się, unosząc przy tym brew do góry zdziwiony. Po chwili usłyszał kobiecy głos brzmiący, jakby wydobywał się z radia.

Hello~ You lost?

   A zaraz potem powróciło szumienie w radiu. Przekonany, że musiało mu się przesłyszeć, wyłączył urządzenie i podniósł wzrok z powrotem na drogę. Otworzył szeroko oczy, widząc przed samą maską samochodu kobietę, o długich, czarnych włosach, opadających jej na twarz. Ubrana była w podartą i brudną sukienkę, troszkę przypominającą koszulę nocną. Wystraszony chłopak momentalnie zahamował i skręcił w bok. Niefortunnie uderzył przednią częścią auta w drzewo, a poduszka powietrzna, która błyskawicznie się ujawniła najprawdopodobniej uratowała mu życie. Zauważając na białym materiale czerwoną plamę jego krwi, od razu przyłożył sobie rękę do nosa. Od momentu, kiedy dwa lata temu miał wypadek drogowy, w wyniku którego złamał swój nos, ten był teraz bardziej wrażliwy niż wcześniej.

-Cholera, znowu to. Ja to mam szczęście do tych wypadków.

   Wyjął ze schowka pudełko z chusteczkami, a po chwili biorąc grubą warstwę białych chusteczek przyłożył sobie do nosa. Na szczęście nos nie bolał go tak bardzo, jak przy poprzednim bliskim spotkaniu z poduszką powietrzną. I ona miała chronić, tak?
    Mając nadzieję, że to tylko chwilowy ból, zaczął się rozglądać za kobietą, która nagle wyparowała. Dopiero kiedy opanował krwotok, wycofał trochę pojazd, by mógł się przyjrzeć masce. Zaklął pod nosem, kiedy silnik niespodziewanie się wyłączył i jedynie zjechał trochę do tyłu na płaską drogę. Zabrał ze sobą latarkę i wysiadł z samochodu.
   Deszcz nie przestawał padać. Można było rzec, że dosłownie lało. Ignorując ten fakt, Jjong wyszedł z pojazdu i otworzył maskę samochodu. Zaczął się przyglądać wszystkim częścią znajdującym się tam. Było to utrudnione przez ciemność i lejący deszcz. Słońce dopiero zbliżało się do zniknięcia za horyzontem, jednak przez chmury praktycznie nie przedostawał się żaden promień słońca.

-Przepraszam Cię Kochanie, ale będzie trzeba wymienić Ci silnik. I większość części w miejscu zgniecenia - powiedział cicho w stronę samochodu, kładąc rękę na zgniecionej części. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jakie miał szczęście. Gdyby później uderzył w to drzewo, najprawdopodobniej zgniotłoby mu nogi.

   Zamknął maskę, zabrał swoje rzeczy i zaczął pieszo iść w stronę wioski. Rozłożył parasol, idąc przed siebie. Lekko utykał na prawą nogę, ale raczej nic złego mu się nie stało. Zerknął jeszcze w stronę swojego białego Lamborghini, a potem ruszył dalej.
   Szedł tak już dłuższy czas, a korytarze drzew się nie kończyły. Mimo trzymanego parasola był całkowicie przemoczony, a las pochłaniała ciemność. Chciał kilka razy się dodzwonić do przyjaciół, ale jak na złość nie miał zasięgu. Z resztą kiedy zbawiennie złapał zasięg na chwilę, bateria mu się wyczerpała. Więc nie było dla niego nadziei. Sam już szczerze nie wiedział ile tak chodził bez celu. Dawno zgubił drogę, więc najprawdopodobniej błądził między drzewami. Z każdą chwilą zaczynał się coraz bardziej denerwować.
   Po chwili zauważył w oddali jakąś ludzką postać skuloną pod drzewem, plecami do niego. Uznając, że to najwidoczniej człowiek szukający grzybów w lesie postanowił zapytać o jakąś drogę. Zaczął się wolno kierować w tamtym kierunku.

-Dobry wieczór. Nie chciałbym przeszkadzać, ale nie wie może Pani, gdzie znajduje się najbliższa droga? - zapytał grzecznie od razu, kiedy znalazł się na takiej odległość od postaci, by określić jej płeć.

   Było jednak już za późno, kiedy zorientował się, kim jest owa postać. Momentalnie zbladł, widząc długie, czarne włosy i zniszczone ubrania. Postać wyprostowała się i zaczęła powoli obracać głowę w jego stronę. Jej ciało w ogóle się nie ruszało. Jedynie głowa wolnym i płynnym ruchem obracała się w okół własnej osi.
   Jonghyun zrobił krok w tył, a zaraz po nim następny. Spiął się, słysząc trzask przypominający łamanie kości. Głowa kobiety obróciła się o 180 stopni, ukazując zmasakrowaną twarz. Miała ją całą zakrwawioną. Policzki i czoło pokrywały wyraźne blizny, a usta były wycięte jakby nożem. Ostrze po chwili pojawiło się w dłoniach dziewczyny. Przyłożyła sobie je do języka, a po chwili polizała ostrą część metalu, przy tym rozcinając sobie język na pół. Po jej rękach momentalnie zaczęła spływać krew.

   Przerażony chłopak zaczął uciekać od kobiety w zawrotnym tempie. Omijał wszystkie przeszkody, próbując znaleźć jak najlepszą drogę ucieczki, prowadzącą do domu, w którym razem z przyjaciółmi mięli spędzić czas wolny. Był pewny, że ta istota dalej go goni. Czuł jej wzrok na sobie, słyszał krzyki za nim. Potknął się raz, jednak cudem uratował się od upadku.

   Biegł przez las dobre 15 minut. Nie zwalniał tempa ani razu, nie zatrzymywał się. Nawet nie miał takiego zamiaru. Wiedział, że jak tylko przystanie, ten potwór, przypominający kobietę coś mu zrobi. Po ominięciu kilku drzew zbawiennie zauważył swoje auto. Przez głowę przeszła mu myśl, żeby wsiąść do samochodu i schować się wewnątrz, jednak tak byłby prostym punktem do ataku. Zaczął biec drogą, którą tutaj przyjechał. Jeśli będzie się trzymał ścieżki, zaraz trafi do swojego celu.

Już widział w oddali zarys domku, kiedy nagle pod jego nogami znalazła się gałąź, o którą zahaczyła się nogawka jego spodni i zaliczył ostrą glebę. Szybko złapał za kawałek drewna, chcąc wyrwać swoja nogę z jego uścisku. Gdy już miał zamiar się podnosić i uciec dalej, poczuł, jak coś oplata się w okół jego nogi. Szarpnął nią, ale uścisk jedynie się mocniej zacisnął, przyprawiając go o mocniejszy ból. Poczuł, jak niewyobrażalnie mocna siła odciąga go z powrotem w głąb lasu. Zaczął się rozglądać spanikowany, jednak jedynie co ujrzał, to pnącza, ciągnące go w nieznane. Spanikowany próbował chwycić się jakiegoś krzaka, gałęzi, drzewa, czegokolwiek, by nie zostać porwany do lasu.

   Chwilę później poczuł jak na jego drugiej kostce zaciska się jakieś drugie pnącze i teraz ze zdwojoną siłą go ciągnie w nieznane. Krzyknął, kiedy został pociągnięty po ziemi w kolczaste krzaki. Poczuł, jak te wszystkie kolce wbijają się w jego ciało, przeszywając jego ubrania. Syknął pod nosem, ale mimo bólu podkurczył nogi i odplątał je z uścisku pnączy. Kiedy nareszcie mu się to udało, wolno zaczął wychodzić z ostrych krzaków. Odetchnął z ulgą, wydostając się od tych cierpień. Wyciągnął większość kolców, które powbijały się w jego ciało i oparł się o swoje nogi, dysząc pod nosem.

-Co tu się do cholery dzieje...? - wysapał cicho i uniósł głowę, szukając w pobliżu niebezpieczeństwa. Nic jednak podejrzanego nie znalazł.

   Niestety poczuł się zbyt pewny siebie, ponieważ w jednym momencie kolejne pnącza ukazały się i owinęły jego ciało. Ostre kolce mocno wbijały się w jego ręce, trochę lżej w brzuch i plecy. Rośliny wsuwały swoje pnącza i gałązki pod jego ubrania. Czuł się co najmniej, jakby ktoś go gwałcił. Chwilę potem ujrzał przed sobą tą samą kobietę, od której zaczęła się ta paniczna ucieczka. Zaczął błagać w myślach, żeby to nie był jego koniec, że jest zbyt młody, by umierać, a tym bardziej, że nie przeżył tylu pięknych chwil z Key. Zamknął oczy, kiedy kobieta zbliżyła się do niego. Serce praktycznie wyskakiwało mu z gardła. Ta jedynie wyszczerzyła swoje zęby, zaśmiała mu się prosto w twarz i odsunęła powoli, śmiejąc się dalej. Z jej ust wypełzło czarne stworzenie, przypominające dużego ślimaka pozbawionego skorupy. Jego skóra połyskiwała jak najszlachetniejszy klejnot, jednak nie było to spowodowane jakimś magicznym pyłem, tylko obślizgłym śluzem, połączonym z grubą warstwą czarnej krwi. Obserwował uważnie, jak postać o czarnych włosach się oddala i znika w ciemnościach lasu, a zaraz po tym wbił wzrok z czarnego, zmutowanego bezkręgowca. Niebezpiecznie zbliżał się do niego. Otworzył szeroko oczy, widząc jak pełznie w stronę jego nogi, by zaraz potem wsuną się pod nogawkę jego spodni. Wiercił się, czując, jak pełznie coraz wyżej, a po znalezieniu się na jego plecach, zawraca, żeby wsunąć pod jego bokserki. Otworzył szerzej oczy, a chwilę potem krzyknął najgłośniej jak potrafił, czując czarną istotę, wpełzającą do jego wejścia.

***

    Onew wraz z Kibumem od razu zerwali się, by zbadać te krzyki. Ubrali się ciepło, wzięli parasolki i jakiś koc, po czym wybiegli z domu. Także nie obyło się bez latarki. Szukali po całym lesie przyjaciela. Mimo faktu, że Key wyglądał na spokojnego, w środku cały szalał z paniki. Uważnie obserwował te części lasu, które akurat lider nie oświetlał latarką. Jednak, kiedy Jinki na chwilę przeniósł światło latarki na druga stronę lasu, chwycił jego rękę i nakierował na drogę.

-O nie... - jęknął żałośnie, widząc sportowe auto swojego chłopaka w oddali. Od razu zaczął biec w tamtą stronę z przyjacielem.

   Gdy dotarli do pojazdu, Key sprawdził wewnętrzną stronę auta, a Onew rozglądał się dookoła.

-Co spowodowało to, że wpadł w to drzewo? Przecież nie wyrosło aż tak blisko drogi - zapytał na głos, przyglądając się wielkiej sośnie z poobdzieraną korą. W okół leżały poodrywane kawałki drewna oraz pojedyncze części zderzaka. Kolorowowłosy wyszedł z auta i zaczął się rozglądać w okół. Miał nadzieję, że nic się nie stało Jjongowi.

   Po chwili otworzył szeroko oczy, słysząc gdzieś w oddali szloch i przerywane przez niego jęki. Spojrzał na przyjaciela, który również usłyszał te odgłosy. Zaczęli razem szybko kierować się w ich stronę, wołając imię platynowłosego. Ten musiał ich najwyraźniej usłyszeć, bo próbował coś do nich wołać, jednak przez szloch dalej było to dla niego trudne.

-Dino!- zawołał po chwili głośno Key, zauważając sylwetkę chłopaka. Od razu rzucił się biegiem w jego stronę, upadając na ziemię obok niego. Przytulił go mocno, jednak, gdy usłyszał syknięcie od niego, od razu go puścił. Chciał zobaczyć co z nim, ale niestety nic nie mógł dojrzeć przez ciemność, panującą w lesie.

   Chwilę potem podbiegł do nich lider. Uklęknął obok i zaczął świecić latarką po ciele przyjaciela. Key w tym czasie wytarł swojemu chłopakowi łzy.

-Co Ci się stało? - zapytał cicho Key z troską, przyglądając mu się. Chłopak jedynie poruszył ustami, ale zamiast wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, ponownie zaczął szlochać.

-Zanieśmy go do domu może - zaproponował Onew, a Key pokiwał głową. Pomogli chłopakowi podnieść się z ziemi. W czasie, gdy Kibum trzymał go, żeby nie upadł, bo nogi pod nim dosłownie się uginały, najstarszy owinął go kocem, a po chwili wziął go na ręce, bo inaczej by nie doszli na miejsce.

***

    Powrót zajął im jakieś 20 minut. Kibum w tym czasie głaskał swojego chłopaka po głowie, mówiąc do niego spokojnie. Udało mu się nareszcie uspokoić chłopaka, żeby nie szlochał cały czas.

Po wejściu do domu spotkali zatroskanych przyjaciół, którzy zostali na miejscu.

-Co z nim? - zapytał Minho, widząc zmasakrowanego przyjaciela.

-Dokładnie nie wiem. Znaleźliśmy go płaczącego w lesie - odpowiedział cicho Key.

Onew położył Jonghyuna na kanapie i poszedł po wodę utlenioną, by móc przemyć mu rany. Kibum w tym czasie zdjął swojemu chłopakowi bluzkę.

-Dino, co tam się stało? - zapytał niepewnie, przyglądając się jego ciału. Miał poranione ręce i troszkę lżej niż pozostałe części ciała klatkę piersiową, brzuch i plecy. Wziął chusteczkę, którą przyłożył do jednej, dość sporej rany na ręce. Starszy syknął pod nosem. 

-Radio... Kobieta... Ożywiony las... On.. Zgwałcił mnie... Uwięził... Zranił...

   Po policzkach platynowłosego ponownie zaczęły spływać łzy. Kolorowowłosy wytarł mu spływające na policzki łzy. Dalej nie rozumiał, co się stało tam.

-Może po prostu źle się poczułeś, wpadłeś w krzaki i ubzdurałeś sobie to wszystko? - zapytał niebieskowłosy, przyglądając się przyjacielowi.

   Ten tylko pokręcił głową, pewny, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.

Po chwili przyszedł do nich lider z potrzebnymi rzeczami. Podał Kibumowi wacik, by razem z nim przemywał rany przyjaciela. Key nalał na wacik troszkę wody utlenionej i przyłożył do pojedynczych ran na klatce piersiowej chłopaka. Ten wzdrygnął się i syknął pod nosem.

-W ogóle zauważyliście, że prąd wrócił? - Minho przerwał tą ciszę, zagłuszaną jedynie przez pojedyncze syknięcia i pociągnięcia nosem przez Jjonga.


   Rzeczywiście światło znowu świeciło. Byli aż tak pochłonięci pomocą, że nie zwrócili na to uwagi. Po kilku minutach przemywania ran, Key pomógł chłopakowi podnieść się.

-Chodź weź ciepły prysznic, będzie Ci lepiej.

   Podprowadził go do drzwi łazienki i włączył światło. Wszedł do środka i przygotował wszystko, czego by w razie czego potrzebował.

-Tylko nie przesadzaj z temperaturą, jasne? Ustawię Ci odpowiednią i tej się trzymaj.


   Mruknął młodszy, lejąc wodę na łapkę, by ustawić odpowiednią temperaturę. Jonghyun pokiwał beznamiętnie głową, przyglądając się pracy swojego chłopaka. Gdy ten skończył, wymamrotał coś pod nosem, kiedy został pocałowany w czoło, a potem odprowadził kolorowowłosego wzrokiem do drzwi. Westchnął pod nosem, rozbierając się i wchodząc pod prysznic. Przyjrzał się części w prysznicu, która zmieniała temperaturę wody, a coś samo mu mówiło w głowie, by to chwycić.

***

    Key cały czas chodził przy drzwiach łazienki. Chciał pomóc Jonghyunowi w momencie, kiedy wyjdzie z niej. Ale tan siedział tam cały czas.

-Coś się stało?

   Z zamyśleń wyrwał go głos Minho. Spojrzał na przyjaciela i westchnął.

-Niee, nic. Tylko czekam aż Dino wyjdzie - oparł się o drzwi, odpowiadając na pytanie.

   Westchnął jeszcze pod nosem, spuszczając głowę. Po chwili otworzył szeroko oczy, słysząc głośny odgłos ciała, które upadło na coś. Kibum od razu otworzył drzwi i wparował do pomieszczenia. Na podłoży kabiny prysznicowej leżał Jjong z przymkniętymi oczami. Młodszy przykrył jego biodra ręcznikiem, by w razie czego nie wstydził się przy chłopakach, a po chwili syknął, czując parzącą wodę na swojej ręce. Blondyn, który po chwili wszedł do środka wyłączył lecącą wodę.

-Mówiłem Ci, żebyś nie włączał gorącej wody - jęknął żałośnie Kibum, przejeżdżając łapkami po policzkach swojego chłopaka.

   Po chwili do łazienki zajrzał Onew z Taeminem.

-Coś się stało? - spytał z wyraźną obawą lider.

   Key machnął ręką i odsunął przyjaciela.

-Dino się źle poczuł. Zajmę się nim, Wy za to możecie przygotować miejsce, gdzie mógłby się zdrzemnąć.

Kiedy został sam z Jonghyunem, przyjrzał mu się uważnie.

-Dlaczego to zrobiłeś?- spytał, odkładając ręcznik gdzieś na bok.

   Starszy się nie odzywał. Beznamiętnie obserwował jak jego chłopak chwyta część od prysznica, z której leciała teraz już zimna woda i oblewa delikatnie jego ciało. Raz po raz syczał pod nosem.

Po dłuższym czasie wyszli razem z łazienki wolno. Kibum zdążył jeszcze troszkę opatrzyć jego rany. W salonie przyjaciele położyli na kanapie koce. Key położył się na przygotowanej kanapie i wyciągnął ręce w stronę swojego chłopaka. Starszy położył się na jego ciele i wtulił się w niego. Pozostała trójka postanowiła im nie przeszkadzać i skierowali się w inne miejsce, by razem pogadać.

Kolorowowłosy leżał tak z przykrytym chłopakiem, wtulając go mocno w swoje ciało.

-Coś było w lesie... I myślę... Że jest z nami... Teraz... - wymamrotał cicho Jonghyun, ciągle wtulony w Kibuma.

Młodszy spojrzał na niego zdziwiony.

-A-Ale.. Wiesz, co to było...? - zapytał niepewnie, gładząc go po głowie.

Jonghyun wziął głęboki wdech, a po chwili wygodniej się ułożył i przysunął do buzi swojego chłopaka.

-Kiedy jechałem w deszczu... Przed moim samochodem pojawiła się jakaś kobieta... Wtedy gwałtownie skręciłem i wpadłem w drzewo... Nie mogąc nic zrobić z autem, postanowiłem pójść pieszo do wioski... Wtedy spotkałem jakąś osobę w lesie... Była to ta sama kobieta... Miała ciemne włosy i podartą koszulę nocną oraz rozciętą twarz... Zaczęła mnie gonić, a ja przez to wszystko wpadłem w krzaki... Wtedy las... On mnie... Zgwałcił... Zacisnął na mnie swoje pnącza i wciągnął w kolce... a tam była ta kobieta... Z jej ust wypełzł jakiś robal... Który potem dobrał się do mnie... I mnie zgwałcił... - mówił, przerywającym się ciągle głosem. Zacisnął zęby i znowu zaczął płakać.

Kibum od razu go mocno przytulił do siebie ponownie.

-Idź spać... Musiało Ci się to przewidzieć... - powiedział do niego spokojnie.

Jonghyun się zgodził i kilka minut potem zasnął. Key poszedł po chwili i w jego ślady.

***

    Po dłuższym, nieokreślonym czasie do pokoju weszli chłopacy, chcąc sprawdzić co się dzieje u przyjaciół. Stanęli w miejscu, widząc jak Jonghyun zbliża się do szyi młodszego. Obawiali się, że przeszkodzili im w bliskiej czynności. Gdy chcieli już wyjść, Onew zatrzymał ich gestem ręki. Zauważył wtedy, że Kibum dalej śpi, a kiedy Jjong otworzył buzię, wyłonił się z niego długi język umazany w czarnej krwi. Do tego z jego buzi wypłynęła czarna maź. Już miał się wgryźć w szyję kolorowowłosego, ale Jinki w ostatniej chwili wraz z Minho odsunęli platynowłosego i odrzucili na drugi koniec pokoju, w wyniku czego ten mało nie wpadł do zapalonego komina. Taemin w tym momencie obudził śpiącą Divę.

-Co jest? - zapytał, siadając, a w jednaj chwili wszyscy zwrócili się w stronę chłopaka, odrzuconego na drugi koniec pokoju.

   Podniósł się chwiejnie, by zaraz to zerknąć w stronę kominka. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, a potem oblizał swoją buzię. Jego białka w oczach się powiększyły, a tęczówki zmieniły kolor na bursztynowy, twarz okryły blizny i brud połączony z zaschniętą krwią. Wyglądał jakby wyszedł po długotrwałej walce z potworem.

-Wszyscy umrzecie tej nocy - warknął demonicznym głosem, a po chwili rzucił się w ich stronę.

Minho skontrował jego atak i chwycił mocno jego ręce, które mu skrzyżował. Napastnik jak gdyby nigdy nic uderzył go głową w jego głowę i dzięki temu mógł przybić go do ściany. Przyłożył rękę do jego szyi, dusząc go przy tym. Spanikowany Kibum chwycił rękę Taemine, do którego się po chwili mocno przytulił. Najmłodszy najwyraźniej też był wystraszony, wnioskując po tym, że się przytulił do swojej ummy. Onew chwycił wiszącą na ścianie wiatrówkę. Dzięki Bogu była naładowana. Przeprosił pod nosem przyjaciela, wycelował w jego stronę i strzelił pociskiem w jego głowę. Jonghyunowi opadły ręce, jednak nie stracił równowagi. Nie ruszając się, odwrócił głowę w stronę różowowłosego i syknął na niego. Chciał już się na niego rzucić, ale Minho szybko otworzył klapę w podłodze i wepchnął tam starszego przyjaciela. Zignorował odgłos jego ciała, spadającego ze schodów. Zamknął po chwili klapę, zabezpieczając ją zatrzaskami, które wcześniej były już zamontowane do niej. Wszyscy odetchnęli z ulgą z wyjątkiem Kibuma. Ten dalej siedział nieruchomy w miejscu, a po jego policzkach spływały łzy.

~*~

Wiec tak prezentuje się drugi rozdzialik opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo walczyłam z nim jak na wojnie, a sam przyniósł mi wiele stresu. I nie, nie chodzi mi o samo pisanie. Po prostu przez moją głupotę usunęłam go i przez dobre 15 minut spanikowana starałam się go odzyskać, aż w końcu udało się! *^*

I przepraszam Was najmocniej za tą czcionkę. Nie wiem, co ten blogspot mi odwalił ;3;

Chyba nic więcej nie mam tu do powiedzenia, tak więc wyczekujcie kolejnego rozdziału, który pokaże się za dwa tygodnie. ^^;;

poniedziałek, 31 października 2016

Marwe zło - Rozdział 1

Paring: JongKey, 2Min (przelotnie)
Gatunek: Dramat, Supernatural, Horror
Ostrzeżenia: Duża ilość krwi,przekleństwa



~*~

   Rozpoczynał się jak co roku okres letni. Wiadome niestety było, że piosenkarze k-popowi nie mogli sobie zbytnio pozwolić na chwilę przerwy, jednak przy małej ilości szczęścia, zespołom udawało się "wyłudzić" kilka dni wolnych. Takimi szczęściarzami okazali się między innymi członkowie zespołu SHINee. Chłopakom udało się namówić menadżera na kilkudniowy wyjazd w odosobnione miejsce wgłębi jakiegoś lasu. 
   Jonghyun - główny wokalista o platynowych włosach siedział w swoim pokoju i pakował się do wyjazdu, który miał odbyć się z rana. Zaatakowała go bezsenność, a w czasie, gdy wszyscy się pakowali, ten pisał tekst do swojej nowej piosenki, którą chciał wydać za jakiś czas. Dlatego był przekonany, że jako jedyny jeszcze nie śpi w dormie, więc starał się zachowywać najciszej, jak tylko potrafił. Z tego wszystkiego jednak wyrwało go pukanie do drzwi. Odwrócił głowę w ich stronę i odpowiedział dość cicho "proszę'. Te otworzyły się, a po chwili z ciemności panujących na korytarzu wyłonił się Key, raper i przy tym chłopak Jjonga. Starszy widząc znajomą, delikatną buźkę podniósł się na nogi i skierował w stronę chłopaka.
-Co jest Bummie? Obudziłem cię? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie, obejmując czule chłopaka o wielokolorowych włosach. Ten natomiast już ledwo przytomny wtulił się w dinozaurze ciało i zamknął oczy.
-Mmm... Nie mogę zasnąć... Obiecałeś mi, że dziś pośpisz ze mną... - mruknął cicho do jego klatki piersiowej.
-Przecież mówiłem Ci, że przyjdę po spakowaniu się Głuptasku. - zaśmiał się, głaszcząc swojego chłopaka po pleckach. Key natomiast znowu zamarudził cicho i objął jego szyję swoimi drobnymi łapkami.
-Zanieś mnie do łóżka...
   Jonghyun westchnął litościwie i wziął młodszego na ręce. Zgasił światło i zaniósł swoją księżniczkę do swojego łóżka. Również wsunął się pod pierzynę i wtulił w siebie rapera.
-Idź spać. Poczuwam nad Tobą i zaraz też zasnę - pocałował go czule w głowę i zaczynając go gładzić po plecach, zamknął oczy, zamyślając się. Nie chciał się przyznawać do tego, że napadła go bezsenność. W odróżnieniu od Kibuma, który zasnął dość szybko, Jongowi udało się to dopiero po ok. 30 minutach.

***

   Już od 6:00 w dormie zrobił się hałas. Wiadomo, przedrzeźniające się 2Min i Onew, jak zwykle uspokajający ich. W tym momencie tylko JongKey zachowywali spokojnie, ponieważ nikt nie podjął się wyzwania, by ich obudzić. Dopiero po kilku minutach z impetem do pokoju Dinozaura wparował Minho, a zaraz po nim Taemin ze szklanką zimnej wody.
-Pobudka wstać! Koniom wody dać! - zaśpiewał donośnym głosem najwyższy członek zespołu, wyrzucając kołdrę gdzieś w głąb pokoju.
   Jonghyun i Kibum jednogłośnie zaczęli marudzić w tym samym momencie, usilnie nie otwierając oczu. Jjong jeszcze dodatkowo objął Key swoimi nogami, chcąc zgromadzić przy nim jak najwięcej ciepła.

-Ja tu trąbie pół godziny, a Wy śpicie... Oy~ - zachichotał Taemin, który "zupełnie przypadkiem" wylał wodę ze szklanki na głowę Divy.

   Ten w błyskawiczny sposób otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Powoli zmierzył wzrokiem Minho, a zaraz potem Taemina. Patrzył na niego z istnym mordem w oczach, a po chwili nagle zaczął się wyrywać z objęć swojego chłopaka.

-Pożałujesz tego, dziecko jedne! - warknął, za wszelką cenę starając się dorwać do najmłodszego.

Minho widząc wkurzonego Key, parsknął śmiechem, a Jjong, który w ostatniej chwili mocno objął Kibuma, żeby go unieruchomić, również zaczął się śmiać. Przyłożył mu rękę do buzi, a po chwili wgryzł się zębami w jego szyję. Chłopak jęknął cicho, zamykając przy tym oczy. 2Min korzystając z okazji ulotniło się z pomieszczenia, śmiejąc się. Key warknął cicho pod nosem i dmuchnął w mokrą grzywkę. Po chwili poczuł, jak zostaje odwrócony w drugą stronę, a po tym czynie napotkał brązowe oczy platynowego, wbijające się w niego.

-Seksownie tak wglądasz z mokrymi włoskami~ - wyszczerzył słodko swoje bielutkie ząbki i przejechał dłonią po policzku młodszego Kima.

-Przestań~ - zachichotał słodko, przymykając powieki.

   Leżeli tak sobie razem w łóżku przez kilka minut, rozmawiając ze sobą. Tak bardzo uwielbiali spędzać czas sam na sam ze sobą. Patrząc na samo ich zachowanie, można było powiedzieć, że byli idealnie dobraną parą. Po tym Kibum niechętnie skierował się korytarzem do swojego pokoju, żeby się ogarnąć do perfekcji. Jonghyun poszedł w jego ślady i zabierając swoje wcześniej przyszykowane ubrania, zamknął się w łazience. Po upływie może blisko dwudziestu minut, wokalista wyszedł z łazienki. Dopakował swój bagaż, a potem wyszedł na korytarz z walizką. Zaniósł ją na dół, postawił obok rzeczy chłopaków i skierował się w stronę jadalni.

-Dzień dobry~ - powiedział melodyjnym głosem, a przyjaciele odwzajemnili gest. - Nie m tu Kibumka?

   Zaczął się jeszcze rozglądać dookoła, jednak Onew powiedział, że w ciągu tego dnia ani razu go nie widział. Dinozaur skierował się z powrotem do góry do pokoju poszukiwanego chłopaka. Spotkał go w jego pokoju, stojącego przy swojej kosmetyczce. Grzebał w niej, szukając odpowiednich kosmetyków. Jjong podszedł do niego cicho od tyłu, a po chili mocno go przytulił, na co ten lekko się wzdrygnął. Spojrzał kątem oka na napastnika i westchnął litościwie, poznając tę twarz. Uniósł się do góry i będąc dalej w objęciach swojego chłopaka, odwrócił się w jego stronę i zarzucając mu swoje ręce na szyję, spojrzał mu w oczy.

-No co Pan ode mnie chciał? - wyszczerzył słodko ząbki Key.

-Szukałem Cię Kochanie - uśmiechnął się słodko i pogładził dłonią jego delikatną i miękką twarz. Zauważył, że jego jedno oko jest już troszkę potraktowane jakimś malowidłem - Ile razy mam Ci mówić, że nie potrzebne Ci jakiekolwiek kosmetyki, żebyś wyglądał pięknie?

-Kłamiesz - stuknął go słodko w nos.

-Nie - oparł go lekko o stolik, na którym miał jakieś swoje perfumy, szczotki czy grzebienie, kosmetyki, a po chwili przybliżył twarz do jego buźki - Ja nigdy nie kłamię~

   Złączył ich usta ze sobą w czułych pocałunkach. Nie musiał długo czekać na odwzajemnienie ich, ponieważ chłopak z kolorowymi włosami od razu odpowiedział na te czułości. Po jakimś czasie platynowy zjechał ze swoimi wargami na jego bladą szyję, a dłońmi przejechał z jego pleców na pośladki, które zalotnie ścisnął kilka razy. Z ust młodszego wydobyło się kilka cichych pojękiwań. Po chwili starszy oderwał się od niego ze słodkim uśmiechem.

-Zaczyna i jeszcze nie kończy... - prychnął cicho pod nosem i skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej.

-Nie dzisiaj Kotku. Ale kto wie? Może podczas naszego pobytu uda nam się coś spsocić po kryjomu? - pocałował go naprawdę czule w policzek.

   Key przewrócił teatralnie oczami i wrócił do dalszego ogarniania twarzy. Kiedy już chciał zejść na dół, Jjong wziął go na ręce znowu jak księżniczkę i zniósł na dół. Postawił go na nogi na dole schodów i chwytając jego dłoń skierowali się do jadalni. Wszyscy się przywitali z Divą i zaczęli wspólnie jeść. Onew oczywiście opowiadał im o zapewnieniu sobie bezpieczeństwa własnego, czynnościach, jakby coś im się stało i takich sprawach.
   Potem wszyscy wsiedli do samochodu Jonghyuna. Kibum namówił swojego chłopaka do tego, by pozwolił liderowi prowadzić, a sam usiadł obok niego.
   Wyruszyli z dormu od razu po wrzuceniu walizek do bagażnika. Podróż mijała im przyjemnie. Wspólne rozmowy, wygłupianie się, nawet śpiewanie. Nie zorientowali się nawet, kiedy wjechali na leśną ścieżkę, która okazała się ich ostatnią drogą do celu.
-Patrzcie! To ten most, o którym mówił nam Hyung! Zaraz dojedziemy! - zawołał Taemin, zauważając przed nimi pomost.
   Jonghyun zrobił wielkie oczy, widząc za mostem strasznie nierówną drogę.

-O nie, nie, nie! Nie jedziemy tam dalej.

Wszyscy popatrzyli na chłopaka ze zdziwieniem.

-Przecież nawet nie dojechaliśmy na miejsce. - zwrócił się do niego Minho.

-A nie widzisz tej nierównej drogi? Przecież samochód mi się zepsuje na tych wybojach!
Wszyscy parsknęli śmiechem, a Jinki ruszył dalej. Dinozaur ciągle wypominał najstarszemu, żeby trochę zwolnił.

   Po ok. 5 minutach, męczarni dotarli na miejsce. Ujrzeli przed sobą przytulny, drewniany domek z bujaną ławeczką przy wejściu. Po zaparkowaniu pojazdu, przyjaciele wysiedli z niego i otworzyli bagażnik, by zabrać swoje walizki.

-Wiecie, że podobno ten dom jest nawiedzony? - zapytał wprost Minho, na którego od razu spojrzał przerażony Key.

-N-Nawiedzony...?

-Tak~ Podobno podczas każdej pełni księżyca zbierają tu się jakieś potwory i próbują się dobrać do delikatnych chłopców o nienaturalnych kolorach włosów~ - kontynuował raper.

-P-Potwory...?! QAQ

-Żabol przestań straszyć mi Kocurka - wywrócił teatralnie oczami Jonghyun i mocno przytulił swojego chłopaka - Poza tym jakby coś się miało stać, obroniłbym go - mówiąc to pocałował go w główkę.

-A akurat zbliża się pełnia~ - wyszczerzył się tym razem Taemin słodko. Kibum wtulił się mocno w Dinozaura.

-Przestańcie! Przecież dobrze wiecie, że żadne potwory nie istnieją - westchnął litościwie Onew, wyjmując ostatnie bagaże.

   Po tych słowach w otoczeniu zaczęła panować dziwna atmosfera. Mgła zaczęła się zbierać, a w okół nich zapanowała podejrzana cisza. Tą ciszę przerwało skrzypienie bujanej ławki przy wejściu. Całe SHINee obejrzało się w tamtą stronę.

-Co jest z tą ławką? - zapytał cicho Jonghyun, patrząc tępo w huśtawkę.

-Może zaczęła się bujać od wiatru? - odparł pytaniem Minho, patrząc tam gdzie wszyscy.

-Przecież nie wieje... - zauważył najstarszy. Przez to Kibum mocniej zacisnął pięści na koszulce chłopaka, w którego się wtulał.

-Minho idź to sprawdź... - poprosił cicho Tae, patrząc na wyższego. Między tą dwójką coś iskrzyło, jednak żaden z nich nie chciał nic o tym wspominać. Ten tylko westchnął litościwie i skierował się w tamtą stronę.

   Pozostała czwórka przyglądała mu się. Najwyższy wszedł po schodkach i zerknął na bujane siedzenie, które po chwili się uspokoiło.

-Widzicie? To nic strasznego, Boidupy! -zawołał do nich, a po chwili gestem pokazał Jinkiemu, żeby rzucił mu klucze do domku. Ten posłusznie wykonał polecenie, a potem zabrał swoją walizkę i zaczął kierować się w stronę domku, a zaraz po nim skierował się Taemin.

Kibum jednak dalej tulił się mocno do swojego chłopaka. Ten tylko go odsunął od siebie, a po chwili pocałował go czule i kilkakrotnie w usta. Oczywiście młodszy odwzajemnił chętnie jego pocałunki.

-Bummieś, spokojnie. Przecież nic złego się tu nie stanie - uspokoił go, gładząc go po policzku.
Key spuścił lekko wzrok, kiwając lekko główką.

   Po upływie około godziny, wszyscy się rozpakowali. Zdążyli zapoznać się z domem i okolicą, a teraz siedzieli wspólnie w salonie. Minho z braku zajęcia po prostu połaskotać Divą po bokach, przez co ten cały zesztywniał, a po chwili parsknął śmiechem. Jonghyun wystartował na ratunek, a w ostateczności dwójka raperów i główny wokalista wylądowali na podłodze. Platynowłosy i blondyn wyszczerzyli się do siebie i zaczęli łaskotać biednego Kibuma. Onew i Taemin dołączyli się do tych wygłupów i zaczęli uderzać ich poduszkami.
   Przez tą całą akcję, odkopali nogami dywan. Po chwili wszyscy się uspokoili, bo ich uwagę przykuła drewniana klapa w podłodze, zrobiona z tych samych desek, co podłoże. Można było zauważyć, że Minho zaświeciły się oczy.

-Wchodzimy tam?  - zaproponował wesoło blond włosy, wysoki chłopak, patrząc na wszystkich swoich przyjaciół.

   Można było poznać, że pozostali się zastanawiają. Kibum od razu pokręcił przecząco głową, chowając się za plecami swojego chłopaka. Nie kręciły go takie rzeczy.

-Umma, nie bój się. Będzie fajnie

   Zachęcał go wesoło Taemin. Chłopak jednak nie zmieniał zdania. Zniecierpliwiony Choi dobrał się ostatecznie do klapy i otworzył ją. Wszyscy ujrzeli schody prowadzące do jakiejś piwnicy. W pomieszczeniu było ciemno.

-Onew, będziesz jedyną odważną osobą i zejdziesz ze mną na dół? - jęknął żałośnie Minho, gdy zdał sobie sprawę, że żaden z pozostałych nie miał zamiaru schodzić na dół.

   Lider wyraźnie się zastanowił. Po chwili pokiwał głową, ale przedtem skierował się wolno w stronę swojego pokoju. Wrócił z pomieszczenia z dwoma latarkami. Jedną z nich podał przyjacielowi.
   Przygotowana dwójka przyjaciół zaczęła powoli schodzić na dół. Od razu do ich nozdrzy dotarł zapach zgniłego mięsa. Po dźwiękach wydawanych przez deski, z których została zrobiona podłoga mogli się domyślać, że piwnica stoi praktycznie w ruinie. Praktycznie w każdym miejscu zwisała jakaś pajęczyna, a na każdej powierzchni znajdował się kurz.

-Co tutaj tak śmierdzi? - zapytał Onew, rozglądając się dookoła.

-Chyba wiem, skąd pochodzi ten zapach. - odparł Minho, znajdujący się w innej części piwnicy.
Młodszy usłyszał kroki lidera, kierującego się w jego stronę.

-Co tam jest?

-Nie chcesz wiedzieć.

-No mów.

   Po chwili stanął mu na drodze wyższy. Uniósł pytająco brew, ale nie zdążył nic zobaczyć, bo przyjaciel kierował się z nim już w drugą stronę.

-Koty.

-Nie mogę zobaczyć zwierząt?

-Nie takie koty. Martwe koty.

   Na samo wyobrażenie różowowłosemu aż zebrało się na wymioty.
Minuty mijały, a dwójka w dalszym ciągu przeszukiwała pomieszczenia. W końcu dotarli do małego gabinety z książkami. Obaj zaczęli je przeglądać. W pewnym momencie uwagę blondwłosego zwróciła pewna księga. Obejrzał dokładnie jej okładkę, jednak przez słabe światło nic nie mógł dojrzeć.

-Co znalazłeś? - zapytał zainteresowany Jinki, podchodząc do niego.

-Chyba coś, co mnie przyciągnęło tutaj. Wróćmy może do chłopaków, bo pewnie Jjong nie wyrabia z uspokajaniem Kibuma i Taemina.

-A Tae czego miałby się bać? - zapytał go lider, kierując się w stronę schodów, po których weszli na górę.

-On pewnie się martwi o mnie.

   Chichocząc dwójka przyjaciół zaczęła wchodzić po schodach. Kiedy wydostali się z piwnicy, jak przewidział Minho, Taemin przytulił się do niego, mówiąc, że martwił się o niego.

***

   Piątka przyjaciół przesiadywała w salonie i przyglądała się księdze. W dotyku jak i w wyglądzie przypominała, jakby uszyto całą jej okładkę z ludzkiej skóry. Do tego wydostawał się z niej zapach jak ze zgniłego mięsa. Key starał trzymać się od niej w jak największej odległości. Jonghyun uspokajał go, Minho wraz z Taeminem przyglądali się jej, a Onew zastanawiał się, czy to był dobry pomysł, żeby zabierać ją ze sobą. 

-Otwieramy ją? - zaproponował wesoło Minho, na co maknae ochoczo pokiwał głową.
   Pozostali się również zgodzili, jedynie Kibum standardowo przyglądał się temu wszystkiemu w ciszy.
   Najwyższy podjął się wyzwaniu, żeby otworzyć tajemniczą książkę. Mimo tego, że na każdej stronie było kilka razy napisane, żeby nie czytać tej książki, zostawić ją w spokoju nie wypowiadać słów zapisanych w niej, chłopak nie przestawał przekręcać stron. Również demoniczne obrazki przedstawiające różne opętane postacie, palenie żywcem ludzi, albo zakopywanie ich w ziemi nie zniechęcały go do niczego. W pewnym momencie blondyn syknął pod nosem, gdyż przez to kartkowanie zaciął się stroną.
-Nic Ci nie jest? - zapytał zatroskany Onew, wstając, by ruszyć po apteczkę. Ten tylko go powstrzymał gestem ręki.
-Nie, spokojnie. Nic się nie stało - Minho zignorował lecącą krew, która skapnęła mu na stronę książki. Jednak długo nie mógł tak nacieszyć się "wolnością" bo starszy bez jego zgody zakleił mu ranę - Ey, coś tu jest napisane chyba! Podajcie mi kartkę i ołówek.

  Najmłodszy od razu przyniósł mu potrzebne rzeczy. Chłopak przyłożył kartkę do strony i w miejscu, gdzie zauważył wyryte litery zaczął mazać ołówkiem, ujawniając tajemnicze słowa.
   Po chwili na kartce znalazły się trzy słowa: kunda, astratta i montosse. Już miał mówić sobie pod nosem ostatnie słowo, jakim było canda, jednak w tym momencie powstrzymał go Kibum.

-Czekaj! Jeśli jest napisane w tej księdze, żeby nie czytać niczego, to lepiej nie mów tego tym bardziej na złość. Co jak to jakieś zaklęcie?

   Mówiąc to, cały się spiął i mocniej wtulił w swojego chłopaka.

-Nie przesadzaj. Nawet, jakby to było coś niebezpiecznego, dlaczego miałoby się znajdować w tym domku? - próbował go uspokoić Jonghyun.

-W sumie ciekawie mogła by brzmieć piosenka ułożona z tego. Coś w stylu: Jesteś niebezpieczna, nieobliczalna, każdy Twój ruch wywołuje lęk. Jednak Twe słowa coś dla mnie znaczą, które bez przerwy czarują mnie. Kunda astratta montosse canda, to Twój miłosny język jest - zaczął sobie śpiewać Minho, bujając się na boki.

-Serio jesteś w tym beznadziejny - stwierdził Onew, na co wszyscy zaczęli się śmiać.

   Standardowo wszyscy oprócz Kibuma. Ten w dalszym ciągu wyczuwał w tym coś niepokojącego. Mimo ciągłego głaskania go przez Jjonga, ten dalej siedział spięty.
   Nie minęła chwila, kiedy nagle wszystkie światła zgasły. W pomieszczeniu zapanowała cisza.

-Wygląda na to, że korki nam padły - stwierdził Onew, rozglądając się za jakąś latarką.

-Najwyraźniej linie wysokiego napięcia się zerwały. To pewnie spowodowane tym wiatrem i deszczem.

   Przyjaciele zaczęli się głowić, co z tym zrobić. W końcu w lesie nie było nawet zasięgu.

-Pojadę do miasta, poinformuję o problemie i powinno wszystko wrócić do normy - zaproponował Jonghyun, wstając.

Kibum, słysząc to momentalnie się podniósł i przytulił do swojego chłopaka mocno.

-Nie martw się Bummie. Niedługo wrócę - powiedział spokojnym głosem Jjong i pocałował go w usta. Ten tylko lekko odwzajemnił pocałunek.

   Onew zagarnął młodszego w swoje objęcia i przytulił. Key wpatrywał się w chłopaka w czasie, kiedy wychodził i biegł szybko do swojego auta. A zaraz potem zniknął w ciemności lasu.

***

   Trójka przyjaciół szwędała się po domku, chcąc mniej więcej go oświetlić. Jedynie Kibum siedział na balkoniku przed domem na bujanej huśtawce, zawinięty w koc. Jonghyun nie wracał od jakiś 2 godzin, a pogoda w ogóle się nie zmieniała. Zaczynał się o niego mocno martwić.
Chwilę potem wyszedł do niego Onew. Usiadł obok przyjaciela na bujanej ławce.

-Nie jest Ci zimno Key?

   Młodszy jedynie pokręcił głową. Nie chciał się odzywać. Onew powinien zauważyć, że się strasznie martwił.
   Postanowił z nim tak posiedzieć w ciszy. Ten spokój i szum wiatru jednak przerwał im męski krzyk przerażenia, przepełniony bólem gdzieś z głębin lasu.

~*~

Tak wiec prezentuje się pierwszy rozdział. Tak, dobrze czytacie. Pierwszy ROZDZIAŁ! *^*
Jak tak spojrzałam na długość tych wypocin, a to dopiero początek, przyjaciółka zaproponowała mi, żeby zrobić z tego opowiadanie. (Dziękuję Dinuś~ <3 )
Więc wyczekujcie odpowiedzi na pytanie "Co stało się Jjongowi?" *^*
Pierwszy raz takie oficjalne opublikowanie. Nigdy więcej. XDD
I postaram się wrzucić kolejne rozdziały co dwa tygodnie. ;3;

piątek, 28 października 2016

Martwe zło - Bohaterowie

Lee Jinki 




Kim Jonghyun




Kim Kibum





Choi Minho




Lee Taemin





poniedziałek, 17 października 2016

Końskie zaloty

 Paring: JongKey
Gatunek: AU, Fluff
Ostrzeżenia: Raczej brak
Rodzaj: Oneshot







 ~*~

Dnie mijały jak na co dzień. Stałem w ciasnym boksie przez cały dzień, prawie w ogóle nie wychodząc na pastwisko. Stałem tylko w kupce moich odchodów, a słoma w moim małym koncie była wymieniana raz na dwa tygodnie. Do tego moja grzywa i ogon były nie raz poplątane, a z każdym dniem odnosiłem wrażenie, że w stajni pojawia się coraz więcej much. A, nie mogłem również zapomnieć o jednym ogierze, z którym nieustannie się kłóciłem i gryzłem. Powoli nie wytrzymywałem w tym piekle.

Pewnego dnia wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem w ogóle. Do stajni, późno w nocy wszedł właściciel. Spojrzałem na niego moimi zaspanymi, ciemnymi oczami, kiedy wszedł do mojego boksu i założył kantar. Chwilę później wyprowadził mnie na podwórko, by zaraz potem przekazać nieznanej mi osobie, która wprowadziła mnie do przyczepy transportowej dla koni.
Dopiero rano zorientowałem się, co się wydarzyło. Znajdowałem się na niezbyt wielkim wybiegu, obok dużego pola, na którym pasły się nieznane mi konie. To było pewne, że zostałem sprzedany. Domyślałem się, że nigdy nie będę mógł z nimi biegać, ze względu na to, że jestem ogierem.
Moją uwagę przykuła jednak brudnokasztanowata klacz. Była naprawdę piękna. Kiedy podeszła do mnie, by mnie obwąchać, momentalnie skuliła uszy, jakby dawała mi znak, bym z nią nie zadzierał, jednak ja już wiedziałem, że się nie posłucham.
Mijały tygodnie. Arabka dalej zachowywała się tak samo jak przy pierwszym spotkaniu. Była temperamentna, taka jaką lubię.
Pewnego popołudnia przyszedł po mnie obecny właściciel. Wprowadził mnie na główny placyk, gdzie stała przywiązana kobyła o brudnokasztanowatej maści. Podniecony już wiedziałem co się święci.
Poprowadzili mnie do niej, byśmy się obwąchali. Chwilę potem ustawiłem się za nią i stanąwszy na tylnych kopytach uniosłem się, by zaraz potem oprzeć moje przednie nogi o jej ciało i zacząć. I chyba nie muszę Wam tłumaczyć co dalej się działo.

***

Czwórka przyjaciół przyglądała się teraz Jonghyunowi, który najwyraźniej był dalej pijany.

-Wow, hyung! Czy tak właśnie wyglądał Twój ostatni wieczór z Key? - Spytał wesoło Taemin, szczerząc się do tego.

Jjong pokiwał dumnie głową.

-Wypraszam sobie! Jedynie jak wczoraj z nim spędziłem noc, to śpiąc w jego łóżku przez burzę! - Oburzył się Kibum, krzyżując ręce na piersi. - Z resztą nawet nie jestem z nim w związku, więc tym bardziej nie zamierzam się z nim przespać.

-Przecież nie raz widzieliśmy, jak się całowaliście. - Szturchnął go ramieniem w bok Minho.

-Co nie zmienia faktu, że się z nim nie umawiam. - Prychnął pod nosem, odwracając się do nich plecami.

-Czy Szafir dalej myśli, że jest ogierem i próbuje pokryć Ironę? - Zapytał pod nosem Key, przypatrując się gniademu wałachowi, krążącemu przy zadzie brudnokasztanowatej klaczy.

-A to nie jest Miron? - Zapytał Tae, podchodząc do starszego przyjaciela.

-Szafir nie jest gejem. - Zaśmiał się Jinki, czochrając najmłodszemu włosy.

-A może jednak? - Wyszczerzył się Taemin.

Kibum westchnął cicho, a po chwili wzdrygnął się, kiedy poczuł ciepły oddech na swoim karku.

-Nie długo Ty też będziesz tak brany Skarbie~

-Nawet o tym nie myśl.

-No ale Kibummie

Głowa Jonghyuna zbliżyła się coraz bliżej twarzy Kibuma, a sam brunet objął blondyna czule. Młodszy od razu odepchnął od siebie go i skierował się w stronę stajni.

-Gdzie mój ukeś mi ucieka? - Warknął na niego i chwycił jego rękę. Przybił go po chwili do ściany budynku stajni i zaczął namiętnie całować, przylegając do niego biodrami.

Młodszy Kim zamknął oczy, ale odwzajemniał jego pocałunki chętnie. Widać było po nim, że sam sobie wmawia te bzdury, że nie kocha przyjaciela, mimo tego, że go jednak kochał. Ba! On szalał za nim. Kiedy opanował się po chwili, odepchnął delikatnie starszego i podszedł w stronę ogrodzenia.

-Umma, chyba Ci się to podobało. Nie zamierzasz kontynuować tego? - zapytał go Taemin, szczerząc się słodko.

Key ignorując to pytanie wszedł na pole, gdzie były wypuszczone wszystkie konie i skierował się w stronę gniadego araba, który cały czas kręcił się obok kasztanki.

-Szykuj dupcię Kochanie~! Odwiedzę Cię w nocy~! - zawołał w jego stronę Jonghyun, patrząc w stronę chłopaka. Raźnie pomachał łapką w jego stronę, kiedy młodszy, nawet nie odwracając się do niego, pokazał w jego stronę kciuk w górę. Znając życie nawet nie słyszał co do niego mówi.

-Dobra Jjong, czas wracać do domu i wytrzeźwieć. - powiedział litościwie Jinki, ciągnąc przyjaciela w stronę mieszkania.


~*~

 Tak, tak wiem, już się tłumaczę. ㅠㅠ
Miałam pisać "Zawiodłem się na Tobie" zawiesiłam się, miałam pisać "Martwe zło" nie chce mi się wbijać na blogspota, by to pisać. (cudem wbiłam, żeby to opublikować). Ogólnie przez prawie cztery miesiące blog się kurzył i witał pustkami (nie spodziewałam się, ze ktokolwiek jeszcze będzie tutaj wbijać, a jednak są takie osoby)
ALE! *^*
Jak widzicie, powróciłam (może niekoniecznie aż tak bardzo XD) z krótkim, bo krótkim, ale jakimś oneshotem. Jak pisałam na Wattpadzie (na którego zapraszam tak a propo, bo sobie założyłam i będę wrzucała wypociny i tutaj i tam) może z tego powstać opowiadanie, jeśli będę miała wenę. XD 
Ogólnie męczyłam się z ogarnięciem tego czegoś zwanego oneshotem, bo a to czcionka nie pasi, a to kolor, a to jakieś inne chuje, muje dzikie wensze, nawet to musiałam pisać na innej stronie, więc za dziwny wygląd przepraszam. ;3; Może jak mi się kiedyś będzie chciało (w co ja wieżę? X'DD ) to to przepiszę. ^^;;
A na razie wyczekujcie mojego come backu, bo mam dużo różnych pomysłów. ^^ <3

środa, 29 czerwca 2016

Wybacz mi ( BONUS: Wybaczyłem )

Paring: JongKey
Gatunek: Fluff (BONUS: Smut)
Ostrzeżenia: Jedna scena erotyczna jako BONUS
Rodzaj: Oneshot







~*~

   Trwała aktualnie trasa koncertowa SHINee po Japonii. Zespół jak zwykle dawał z siebie jak najwięcej, żeby uszczęśliwić swoje fanki. Radość i szczęście fandomu - była to najważniejsza rzecz w zespole oraz z pewnością jedna z najważniejszych rzeczy w ich życiu. Niestety podczas ich ostatniego koncertu w Osaka Dome, Taemin przyjął słowa "Skaczcie po całej scenie" powiedziane przez managera zbyt poważnie i w czasie zeskakiwania ze schodków skręcił sobie kostkę. Oczywiście dzieciak powiedział, że nic mu się nie stało i postanowił tańczyć dalej, przez co się dobił, więc chłopaki musieli przerwać w połowie piosenki, zaprowadzić swojego maknae za kulisy i potem kontynuować koncert w czwórkę.
   Po tamtym wypadku wszystkie następne koncerty miały odbyć się z tygodniowym opóźnieniem. Wszyscy mieli nadzieję, że Taeminowi uda się wystąpić na następnym koncercie, dlatego też zawsze przynajmniej jedna osoba siedziała w pokoju z przyjacielem i zajmowała się nim. Podobnie było teraz. Key siedział na łóżku Taemina, rozmawiając z nim w czasie, kiedy Minho się mył w łazience.

-Umma, nudzi mi się.

   Jęknął żałośnie Tae, miotając nogami. Key od razu przyłożył ręce do jego nóg, martwiąc się, że coś sobie przez to zrobi.

-To może pójdź spać, co?

   Zaproponował, odgarniając mu jego blond włosy. Młodszy odpowiedział marudzeniem.
Po chwili po pokoju rozszedł się dźwięk pukania do drzwi, a zaraz po tym w progu pojawił się Jonghyun. Kibum od razu uśmiechnął się, widząc swojego chłopaka. Dinozaur odwzajemnił uśmiech i podszedł w stronę łóżka. Kiedy usiadł obok swojej Divy, od razu objął go ramieniem w pasie i pocałował w policzek.

-Jak się czujesz Taeminnie?

   Zapytał go Jjong. Jasnowłosy odpowiedział mu że nawet dobrze się czuje, no a potem zaczęli sobie wspólnie rozmawiać. Po ok. 15 minutach z łazienki wyszedł Minho. Jjong od razu na niego spojrzał. Można było poznać, że ma do niego sprawę.

-Minho, menager powiedział, że fani chcieli by na tym koncercie również zobaczyć występ z Internet War. Jest tylko taki problem, że Tae jest niesprawny i nie będzie raczej mógł występować. Jedyne co, to stać ostatecznie na scenie i tylko śpiewać. Nie mam w takim razie z kim wystąpić, bo w końcu Onew będzie występował z Rainy Blue, a Bumek z Born to Shine. No a ta Twoja solówka jest jako druga, więc zdążyłbyś się przygotować, skoro mój duet z Taeminem miał być przed ostatni. Co Ty na to?

   Zaproponował, patrząc na przyjaciela. Key od razu przeniósł wzrok na swojego chłopaka. Ale dlaczego akurat Minho? Przecież równie dobrze mógł on sam zastępować "swoje" dziecko i wystąpić z Jjongiem. Fanki raczej by nie pogardziły, skoro JongKey było najpopularniejsze ze wszystkich ich paringów. Najpopularniejsze i prawdziwe, jednak one o tym nie wiedziały. Kibum przyglądał się uważnie przyjacielowi, modląc się, by się nie zgodził. Ostatnio czuł taką dziwną zazdrość. Kiedy byli gdzieś całą piątką, Jonghyun bez przerwy rozmawiał z Minho. Rozumiał to, że oni są przyjaciółmi i to, że ze sobą chodzą nie świadczy o tym, że mają zajmować się tylko sobą, ale mógłby mu poświęcić troszkę uwagi. Niestety przyjaciel zgodził się na tą propozycję. Key nie wytrzymując już wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia z pokoju.

-Bummie, gdzie idziesz?

   Zapytał Jonghyun, kierując wzrok na swojego chłopaka.

-Idę do pokoju. Zmęczony po prostu jestem. Siedź sobie z nimi. Dobranoc.

   Po tych słowach zespołowa Diva opuściła pokój. Ludzki dinozaur jeszcze chwilę siedział z chłopakami, jednak po minionym kwadransie postanowił wrócić do swojego pokoju, który dzielił z Kibumem w hotelu, w którym się zajmowali. Tam spotkał swojego chłopaka, rozwalonego na swoim łóżku. A co za tym szło? Nie miał jak go przesunąć. Nie mogli połączyć ze sobą łóżek, ponieważ to mogło by się wydawać podejrzane, więc razem spali w jednych łóżkach. Na szczęście były one dość szerokie.
   Jjong podszedł do łóżka, na którym znajdował się Key, przykrył go dokładnie i pogłaskał go po głowie, odgarniając mu przy tym te różowe włosy z oczu.

-Dobranoc Kochanie. Kocham Cię.

   Powiedział do niego szeptem, przy tym całując go w policzek, a potem położył się na swoim łóżku i momentalnie zasnął.
   Key natomiast jeszcze nie spał. Był strasznie zazdrosny w tym momencie. Jonghyun bez przerwy spędzał czas z Minho. Kiedy poczuł jego miękkie wargi na swoim policzku, mruknął coś tylko pod nosem i odwrócił głowę na bok. A potem uchylił lekko powieki, odprowadzając go wzrokiem do łóżka. Kiedy światło w pokoju zgasło, nie pozostało mu nic innego do roboty, niż tylko pójście spać.
Rano natomiast kiedy się obudził, poczuł przyjemne ciepło obejmujące jego ciało. Kiedy otworzył oczy i uniósł lekko swoją głowę, napotkał na swojej drodze ciemne oczy wbite w niego i szeroki uśmiech. Oczywiście był to Jjong. Nie mogąc się oprzeć, wtulił się w ciało swojego chłopaka, potem również nie mógł się oprzeć wargom Jonghyuna, czule pieszczących jego usta. Mimo tego dalej był zły.
*** 

   Ostatni tydzień dla Kibuma był naprawdę ciężki. Minho wraz z Jjongiem bez przerwy spędzali ze sobą czas, ćwicząc wspólnie do Internet War. Key spotykał się ze swoim chłopakiem praktycznie tylko rano, podczas ich wspólnego jedzenia, prób z zespołem i przed pójściem spać. Nie dość,że mieli teraz napięty grafik przez trasę koncertową, to Minho miał mało czasu na nauczenie się wszystkiego.
   Podczas próby generalnej przed koncertem w Tokyo Dome Diva mało co zwracała uwagę na Jonghyuna, mimo tego, że starszy bez przerwy go zaczepiał. Podczas trwania koncertu jednak mogło się wydawać, że wszystko wróciło do normy. Kibum normalnie występował z nim w parze, podczas przerw i rozmów z fanami też ze sobą rozmawiali jak na wcześniejszym koncercie, przez co Jonghyun miał już nadzieję, że jego Kocurek zaraz znowu będzie się do niego kleił. W końcu podczas "Hitchhiking" w czasie kiedy śpiewali zwróceni do siebie twarzami i stykali się czołami, Diva wbijał w niego swoje wyzywające i podniecające spojrzenie, dając mu ciężkie zadanie, żeby się nie podniecić. Jednak cały magiczny czar prysł, kiedy cały zespół zszedł ze sceny, by się przygotować do wystąpienia z "Evil". Kibum wtedy nie odezwał się ani słowem do Jonghyuna. Nawet na niego nie spojrzał, ale za to do Onew spokojnie podszedł i porozmawiał z nim. Zespołowy dinozaur domyślał się, że jest o coś obrażony. W końcu znał zachowanie swojej Divy. Chciał już podejść do niego i porozmawiać, jednak już musieli wchodzić z powrotem na scenę. Westchnął cicho i posłusznie skierował się na wyznaczone miejsce.
   Potem nadszedł czas na ich solówki. Pierwszy był Jonghyun z jego piosenką "Deja-Boo" następnie Minho z "Dance", Key z "Born to Shine", Onew wraz z Taeminem z "Rainy Blue", następnie Jonghyun z Minho występujący z "Internet War", a na końcu Taemin śpiewający swoją piosenkę "Danger".
   Kibum znowu ukazywał swojego focha, nie próbując nawet pomęczyć się nad swoim chłopakiem. Od razu od niego odchodził, gdy ten się zbliżał, mrucząc, że musi się przygotować.
Mężczyzna o jasnobrązowych włosach miał okazję szybko porozmawiać ze swoją zgubą od razu po jego występie. Już był przygotowany do "Internet War" więc miał nadzieję, że uda mu się jakoś zwrócić jego uwagę na siebie.

-Bummieś~

   Zawołał słodko, odwracając swojego chłopaka w swoją stronę. Jednak najwyraźniej jemu to się nie spodobało. Warknął tylko pod nosem, żeby go zostawił i odwrócił się od niego na pięcie. Jjong chwycił delikatnie jego dłoń, na której po chwili zapiął jedną z obręczy kajdanek, bo drugą miał zapiętą na swoim nadgarstku.

-Ups. Chyba jesteśmy ze sobą połączeni.

   Wyszczerzył się niewinnie Dino, jednak Kibumowi dalej nie było do uśmiechu. Odczepił od kajdanek kluczyk, który tam się znajdował, po czym rozpiął się.

-Co Ty ode mnie chcesz? Nie powinieneś iść teraz do Minho?

Warknął, patrząc na niego dosłownie z siekierami w oczach.

-Ale Ty jesteś przecież ważniejszy, kochanie.

   Po tych słowach ku zaskoczeniu Jonghyuna, Key zamachnął się i uderzył go płaską dłonią w policzek. Różowo włosy chciał go mocno uderzyć, jednak coś mu w tym przeszkodziło i ostatecznie dosłownie musnął dłonią jego policzek.

-Jakoś nie widzę. Spędzamy ze sobą coraz mniej czasu! Kiedyś nie można było Cię w ogóle ode mnie odciągnąć, a teraz co?

-Kibum, przecież wiesz, że Taemin nie może tańczyć, Onew by się prędzej połamał na tej scenie, więc został mi tylko Minho.

-Minho, Minho, Minho. A kiedy nareszcie powiesz coś o mnie?  A może już Ci się znudziłem, co? Poza tym nie został Ci wtedy Minho. Równie dobrze mogłeś mnie poprosić o wystąpienie z Tobą.

-Ale Ty się nie nadajesz do tego. Jesteś zbyt delikatny. Nie dałbym rady tak Cię targać za Twoje włosy.

-A może ja tego chcę co? Fanki by się ucieszyły, a Ty nie miałbyś problemów.
Fuknął ze szklanymi oczami, po czym odwracając się do niego odszedł gdzieś dalej. Jonghyun chciał pobiec za nim, ale zatrzymała go ręka ciemnowłosego przyjaciela. No tak, występ.

   W czasie pozostałej części koncertu Diva znowu chwaliła się swoimi umiejętnościami aktorskimi. Udawała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ich ostatnią piosenką było "Love". Kibum ciągle starał się powstrzymać emocję, jednak nie udało mu się to, gdy na widowni pojawił się napis "WE LOVE SHINEE". Różowo włosy wbił w tamtą stronę wielkie oczy, a po chwili z widowni dobiegł ich wszystkich krzyk fanek, kiedy te zauważyły łzy spływające po policzkach rapera. Po skończeniu piosenki jak zawsze pierwszy do pocieszania podszedł Minho. Przytulił swojego przyjaciela i zaczął go gładzić po plecach. Zaraz potem u boku Key pojawił się Jonghyun. Głaszcząc go po głowie zaczął coś do niego szeptać, a zaraz potem zabrał Żabie swojego chłopaka, którego mocno w siebie wtulił. Jonghyun ciągle coś szeptał Kibumowi do ucha, któremu najwyraźniej musiało się zrobić głupio, wysłuchując ciągłych przeprosin i wyjaśnień Jjonga. Nie wytrzymując wtulił się w niego mocno, wypuszczając z siebie jeszcze więcej łez.
   Kiedy emocje już opadły i wszyscy byli zdolni do normalnego i zrozumiałego mówienia, zaczęli dziękować fanom, za to że przyszli etc. Jonghyun cały czas czekał na odpowiednią okazję, żeby coś powiedzieć. Kiedy ta się nareszcie wydarzyła, przyłożył mikrofon do swoich warg i zaczął mówić.

-Na koniec chciałbym Wam wyjaśnić jedną rzecz. Ponieważ zaszła niedawno napięta sytuacja między mną, a ważną dla mnie osobą, mam wyrzuty sumienia i chcę coś omówić. Od razu tylko wspomnę, że nie jest to żadna dziewczyna, z którą się potajemnie umawiam. Jednak nie chciałem nic mówić o tej osobie, z troski, że nie odbije się to tylko na mnie, ale również na tej osobie, która jest na tej hali, a do tego na całym naszym zespole.

   Po tych słowach odwrócił się w stronę chłopaków z zespołu, by zaraz potem chwycić rękę Key i przysunąć go bliżej siebie, przed szereg przyjaciół.

-To wszystko, co widzicie na koncertach, przytulanie, dotykanie w niektórych miejscach, udawanie, że chcemy pocałować kogoś z zespołu jest tylko teatrzykiem, robionym dla Was, dla naszych fanów, którym takie zachowanie się podoba. Jednak to, co ja robię z Kibumem, nie jest już tylko teatrzykiem. Prawda jest taka, że chodzimy ze sobą, kochamy się i nie zamierzamy ze sobą kończyć. A przynajmniej ja nie zamierzam kończyć z Kibumem.

   Odwrócił się do swojego chłopaka, który wbijał w niego swoje wielkie, kocie oczy. Ten ignorując ten fakt i ciszę, jaka zapanowała w miejscu, w którym się znajdowali, przejechał ręką po jego policzku, a potem kontynuował swoją wypowiedź.

-Bummie, domyślam się, że musiałeś być zazdrosny przez to, że spędzałem czas wyłącznie z Minho, jednak wiedz, że dalej strasznie Cię kocham i nie przestanę.

   Uniósł jego główkę do góry i przejechał kciukiem po jego wargach. Już chciał go pocałować, jednak powstrzymał się zdając sobie sprawę z tego, że mogą się tutaj znajdować osoby, którym nie podobałby się ten widok. Zerknął w stronę oceanu niebieskich światełek, a po chwili po całej hali rozległy się głosy fanek, domagające się pocałunku. Jonghyun uśmiechnięty położył swoją dłoń na policzku swojego chłopaka, a chwilę potem złączył ich usta w czułych pocałunkach. Słyszeli piski fanek dosłownie jakby się znajdowali pod taflą wody. Skupiali się teraz tylko na sobie, dając sobie te czułości. Po chwili Key odsunął się od niego i spojrzał mu w oczy.

-Dlaczego to zrobiłeś...?

-Chciałem Ci udowodnić, że nieważne z czym to się wiąże, będę Cię ciągle kochał z całego serca.
Nie dając mu czasu na odpowiedź, objął go w pasie i przysuwając do siebie, znowu złączył ich wargi ze sobą.

~BONUS~

   Wszyscy wpatrywali się w Jonghyuna i Key osłupieni. W prawdzie ten drugi również patrzył na swojego chłopaka nie dowierzając. Miał w planach z nim kiedyś powiedzieć o swoim związku, ale mieli to zrobić, gdy obaj byliby gotowi.
Później po różnego rodzaju podziękowaniach, cały zespół był gotowy do opuszczenia hali. Przed wyjściem Jonghyun odwrócił się jeszcze w stronę fanów.

-Jeżeli macie teraz do nas urazę, to miejcie ją do mnie, a nie do całego zespołu. To wszystko moja wina i tylko ja zasługuję w tym momencie na karę.

   Po tych słowach ruszył przed siebie, znikając w ciemności kulisów. Tam czekał na nich ich menager, niestety bardzo zdenerwowany.

-Jonghyun, Key, podejdźcie tu.

   Powiedział stanowczo, na co dwójka posłusznie podeszła do przodu i spojrzała na starszego od nich mężczyznę.

-Co to miało być? Zdajecie sobie spraw z tego, co najlepszego zrobiliście? Za takie coś i ja i cała Wasza piątka może teraz stracić pracę.

Kibum spuścił głowę smutno. Jonghyun zauważając to, objął go ramieniem i wtulił w swoje ciało.

-Kibum tu niczym nie zawinił. To jest wyłącznie moja wina. Posprzeczałem się z nim, więc chciałem to wyjaśnić, a to wydawał mi się najlepszy sposób. Wiem, że wiążą się z tym nie miłe konsekwencje, ale postaram się to jakoś opanować i sprawić, by ludzie przyjęli to pozytywnie.
-Więc jak zamierzasz to zrobić?

-Jeszcze nie wiem, ale obiecuję, że wezmę wszystkie konsekwencje na siebie.

-Wierzę Ci na słowo Kim Jonghyunie. I lepiej, żeby Ci się to udało.

   Drogę powrotną do hotelu przebyli wszyscy w ciszy. Każdy był zmęczony, a do tego zmieszany tą całą sytuacją, która odbyła się na koniec koncertu. Zmęczeni członkowie zespołu bez zastanowienie skierowali się do swoich pokoi, by zaraz potem pewnie iść spać. Jednak Jonghyun miał teraz inne plany. Siedząc na łóżku w samych bokserkach, czekał tylko na Kibuma, który aktualnie się mył. Kiedy starszy usłyszał otwierające się drzwi od łazienki, z wyszczerzonymi zębami wstał z łóżka i skierował się w tamtą stronę. Key nawet go nie zauważył sądząc po jego reakcji, kiedy został przybity do drzwi od łazienki. Spojrzał pytającym wzrokiem na swojego chłopaka.

-Co ty tak właściwie planujesz?

Zapytał podejrzliwie, patrząc mu w oczy.

-Tak sobie teraz rozmyślałem Twoje słowa przed moim występem, że może chciałeś być targany przeze mnie za włosy i zakuty w kajdanki, więc pomyślałem, że mogę Ci dać szansę.

-Po pierwsze, nic nie mówiłem o kajdankach, po drugie jesteśmy po męczącym koncercie, a następny czeka nas za dwa dni. Powinniśmy iść spać.

-Chciałem sprawdzić, czy nadawałbyś się na mojego partnera na następnym "Internet War" ale skoro nie chcesz...

   Z tajemniczym błyskiem w oku odbił się ręką od drzwi i już chciał odejść w stronę łóżka, gdy poczuł, jak drobna ręka Kibuma zaciska się na jego nadgarstku.

-Czyli masz chcicę i próbujesz mnie zaciągnąć do łóżka, wymyślając taką wymówkę, tak?
Zmrużył uważnie oczy.

-Powiedzmy. Ale jeśli stwierdzę, że się nadasz do tego występu, to na następnym koncercie to Ty będziesz moim partnerem w "Internet War". Pasuje?

   Zaproponował, patrząc głęboko w kocie oczy chłopaka. Ten pokiwał głową, a na twarzy ich obu zawitał szeroki wyszczerz. Nie minęła chwila, kiedy Jonghyun wpił się agresywnie w miękkie wargi swojej Divy.
   Młodszy zamruczał słodko, próbując przy tym wyrwać swoje ręce z uścisku jego dłoni, które dodatkowo przytwierdziły je do drzwi łazienki. Po krótkim czasie, kiedy to już się mu udało, wyrwać z jego objęć, pchnął starszego w stronę łóżka, na które upadł. Różowo włosy zawisnął nad nim, by po chwili ponownie złączyć ich wargi ze sobą.
   Ale Jjong jako dominujący nie mógł tak się poddać swojemu uke. Nie minęła chwila, gdy seme przekręcił ich tak, że to teraz Key leżał pod nim na łóżku. Chwytając za jego miękkie włosy, odchylił jego głowę do tyłu, odsłaniając przy tym jego bladą szyję. "Malinki będą idealnie na niej wyglądać" Pomyślał sobie, oblizując chciwie wargi, a po tym czynie, wpił się w jego szyję, zostawiając na niej pełno krwisto czerwonych punktów na skórze młodszego. Z lekko rozchylonych warg Key wydobywały się ciche pojękiwania, które dawały Jonghyunowi większą satysfakcję i chęć na stosunek z nim. Kibum w między czasie jeździł dłońmi po wyrzeźbionych plecach partnera, czując jak każdy mięsień, którego dotyka spina się.
   Gdy wokalista stwierdził, że wystarczy tego pieszczenia szyi, agresywnie zdjął z niego bluzkę, by po chwili zacząć pieścić językiem jeden z jego sutków, kiedy drugim zajmowały się jego palce. Nie minęło dużo czasu, kiedy w czułych pocałunkach przeszedł przez jego klatkę piersiową i zajął się drugim czułym punktem na niej. Key wbił paznokcie w jego plecy, czego skutkiem było ciche sapnięcie Jonghyuna.
   W czasie, gdy Jjong zajmował się jego torsem, Diva zaczęła zjeżdżać dłońmi coraz niżej jego pleców, aż dotarła do materiału jego bokserek. Bez zastanowienia zaczął mu je powoli zsuwać.

-A Ty co robisz? Niegrzeczny Kocurek.

   Mówiąc to, chłopak o ciemno blond włosach zacisnął mocno pięść na jego członku. Chłopak ponownie jęknął cicho, zamykając oczy. Po chwili zawisnął nad swoim partnerem i przyległ do tego do jego bioder swoimi. Pieszcząc jego ucho i raz po raz mrucząc do niego słodko, zaczął się o niego ocierać. Wplótł palce we włosy chłopaka, który jęczał i sapał słodko wprost do jego ucha.

-Twoje jęki to muzyka dla moich uszu~

   Mruknął niską tonacją głosu do niego, przyprawiającą dosłownie o przyjemne dreszcze, a po chwili ugryzł kiełkiem jego płatek ucha.
Po kilku minutach tej przyjemnej zabawy, podniósł się do pozycji siedzącej i układając się wygodniej na jego kroczu, zaczął czegoś szukać w szafce.

-Co robisz kochanie?

   Zapytał Key słodkim głosem, jeżdżąc dłońmi po jego udach. W odpowiedzi starszy chwycił jego ręce, a gdy ten zauważył że trzyma kajdanki, po chwili już był przypięty do łóżka dodatkowo ze skrępowanymi i związanymi ze sobą bandamką nadgarstkami.

-Teraz mi nie uciekniesz~

   Wyszczerzył swoje białe zęby, a po chwili zsunął mu, jak i sobie bieliznę i rzucił gdzieś w dal pokoju. Przejechał dłonią po jego stojącej męskości, wargami pieszcząc jego podbrzusze. Kibum, czując przyjemne dreszcze, lekko podkurczył nogi, jęcząc cichutko, z przymkniętymi oczami.
Kiedy nadeszła niezbyt komfortowy moment dla rapera - rozciąganie, seme, żeby zmniejszyć dyskomfort, lizał jego przyrodzenie. Badał uważnie każdą jego widoczną żyłkę oraz najbardziej wrażliwe miejsca na nim, powoli do jednego palca dokładając drugi, by na samym końcu wsunąć trzeci. Młodszy jęczał cichutko, krzywiąc przy tym lekko minkę. Nie zbytnio lubił ten moment, ale wiedział, że bez niego się nie obędzie. Starał się skupić na swoim partnerze, który trzymając jego członek w buzi poruszał wolno głową w górę i w dół, raz po raz zasysając się na jego męskości.
Jonghyun, stwierdzając po chwili, że Key jest już gotowy, rozchylił jego nogi i przystawił się do jego wejścia. Podniósł jego biodra do góry i był już gotowy, by wejść w niego.

-Będzie troszkę bolało, ale za chwilkę będzie przyjemnie.

   Po tych słowach, zaczął wolno w niego wchodzić. Młodszy rozchylił buźkę, jęcząc przy tym cicho i zamknął swoje oczy. Kiedy Jjong znalazł się całkowicie w nim, pocałował go czule w usta. Położył jego nogi na swoich biodrach tak, by obejmowały je.
   Po pewnym czasie, kiedy stwierdził, że Kibummie już się przyzwyczaił, złączając ich usta ze sobą, zaczął się w nim wolno poruszać. Wsunął swój język do jego buzi, badając dokładnie jego wnętrze. Key sapał cicho do jego ust, zaciskając łapki w piąstki.

-Szybciej...

   Wyjęczał po pewnym czasie cicho, uchylając lekko powieki. Starszy posłusznie przyspieszył, a do tego zaczął się mocniej w niego wbijać. Odkleił się od jego ust, by zaraz potem dłonią chwycić jego włosy i odchylić jego głowę do tyłu. Ponownie zaczął pieścić wargami jego szyję, mrucząc słodko, kiedy jego partner raz po raz zaciskał się na jego członku.
   Nie minęło dużo czasu, kiedy przyspieszył niemalże do maksymalnego tempa. Zawisnął nad nim, spuszczając głowę i wsłuchując się w jego jęki zadowolenia. Czasem zmieniał kąt uderzenia, przez co wbijał się idealnie w jego prostatę, słysząc przy tym jego ciche krzyki. Dłonią chwycił jego przyrodzenie, po którym zaczął szybko poruszać dłonią. Wyprostował się, dzięki temu mogąc poruszać się w nim maksymalnym tempem. Łóżko skrzypiało pod nimi z każdym poruszeniem się Jonghyuna we wnętrzu Kibuma. Nie musieli czekać długo, aż obaj doszli w tym samym czasie. Key na swój brzuch, Jjong we wnętrzu Key. Oparł się o jego klatkę piersiową, sapiąc razem ze swoim partnerem. Kiedy uspokoił oddech, wytarł tors swojego chłopaka, a potem wyszedł niechętnie z niego. Niestety pobrudzili przy tym lekko kołdrę, ale mówi się trudno. Wypierze się i będzie jak nowa.

-I jak?

Zapytał cicho różowo włosy, gdy starszy rozpinał go w kajdanek.

-Jeśli Ci się uda nauczyć wszystkiego w dwa dni, porozmawiam z menagerem.

Jako zakończenie udanego stosunku pocałowali się, a później układając się pod pierzyną, Jonghyun wtulając w siebie swojego partnera zasnął razem z nim.

~*~ 

I tak oto prezentuje się mój pierwszy napisany smut. Mam nadzieję, że wam się spodobał zarówno oneshot ja i bonusik.
Chcę jeszcze wspomnieć, że cały oneshot z bonusem napisałam z dedykacją dla mojego Dinusia <3
Dodatkowo wspomnę, że mam wenę na duuuużo oneshotów, kontynuację "Zawiodłem się na Tobie" oraz kolejne opowiadanie~ ^w^
Trzymajcie się i wyczekujcie kolejnych~ <3