poniedziałek, 28 listopada 2016

Martwe zło - Rozdział 3




~*~


   Wszyscy odetchnęli z ulgą, z wyjątkiem Kibuma. Ten dalej siedział nieruchomo w miejscu, a po jego policzkach spływały łzy.

-Co mu się stało..? - zapytał niepewnie Minho, patrząc na zamkniętą klapę. Oparł się rękoma o swoje nogi, uspokajając oddech.

-Nie wiem... Ale te jego oczy... One zmieniły barwę na bursztynową. Jednak wyglądały bardziej przerażająco niż pięknie.

   Minho i Taemin rozmawiali między sobą, zastanawiając się, co mogło się tam wydarzyć. Po chwili dołączył do nich Onew.

-Wydawało mi się ostatnio, że troszkę bardziej się stresuje. Może wpadł w jakiś stan depresyjny, albo coś w tym rodzaju? - zaproponował im to Minho.

-Pójdę poszukać jakiś leków. Mam dużo różnych w apteczce, może znajdę coś na uspokojenie - powiedział Onew, chcąc już iść do swojego pokoju, ale napotkał na sobie parę zdenerwowanych, kocich oczu.

-Jak jakieś pigułki mają mu teraz pomóc, skoro strzeliłeś go z wiatrówki w łeb! - krzyknął, a do jego oczu ponowie napłynęły łzy - A Ty za to zamiast mu pomóc, wepchnąłeś go do tej piwnicy! - zwrócił się teraz do Minho, zaciskając pięści na swoich spodniach.

-Kibum, normalny człowiek po takim strzale już dawno by leżał na ziemi z dziurą w głowie i plamą krwi w okół, a ten jak gdyby nigdy nic stał i chciał ruszyć na naszego lidera! - zirytował się momentalnie Minho - Nie wiem co w niego wstąpiło, jednak pewne jest, że to już nie jest ten sam Jonghyun.

-Co nie zmienia faktu, że może teraz leżeć na ziemi i się wykrwawiać! - krzyknął, gwałtownie wstając.

   Po chwili można było usłyszeć głośne uderzenia o klapę, która lekko się otworzyła. Można było zobaczyć te bursztynowe oczy i palce, chcące dorwać jakąś ofiarę. Minho stanął na kawałek drewna nogą, zamykając ją przy tym.

-Widzisz umma? Hyung żyje - powiedział słodkim głosem Taemin, chcąc trochę uspokoić sytuację.

-Darujcie sobie już te durne filozofie... - fuknął na nich obrażony i poszedł do swojego pokoju, w którym się zamknął.

   Usiadł na łóżku razem ze swoim telefonem i słuchawkami. Podłączył je do urządzenia i włożył niewielkie słuchawki do uszu. Zaczął przeglądać swoją listę utworów, szukając odpowiedniej piosenki. Mimo tego, że wyglądał na spokojnego i grzecznego chłopaka, w jego playliście dominowała muzyka rockowa. Głównie zagraniczne zespoły, jednak można było też znaleźć sporą liczbę muzyki koreańskiej jak i japońskiej.

   W tym samym czasie w salonie trójka przyjaciół dalej starała się rozwiązać zagadkę co się stało z Jonghyunem. Onew dalej szukał w swojej apteczce odpowiednich leków, Taemin siedział na parapecie i zamyślony wpatrywał się w widok za oknem, a Minho przekręcał kartki w tej dziwnej książce.

-Ey, to pewnie zabrzmi głupio, tym bardziej z mojej strony, ale wydaje mi się, że coś go opętało. Albo my zrzuciliśmy na niego jakąś klątwę - wymamrotał w stronę przyjaciół blondyn, wpatrując się w jedną z wielu kartek w książce.

   Zainteresowany lider podszedł do młodszego od siebie chłopaka. Usiadł na miejscu obok na kanapie i spojrzał w wskazane miejsce.

-Te wszystkie słowa mówiące, by nie przeglądać tej książki, nie wypowiadać żadnych słów z niej i najlepiej zostawić ją w spokoju chyba jednak nie były zmyślone. Jak się przyjrzeć tym wszystkim pentagramom, nieznanym nam znakom i rysunkom różnych demonów naprawdę można poczuć niepokój. Do tego dotknij tej okładki. Wyraźnie czuć, że nie jest to jakiś papier, materiał czy inne z tych rzeczy. Jestem pewny, że to jest ludzka skóra.

   Różowowłosy kiwał głową ze zrozumieniem, uważnie słuchając przyjaciela. Tak samo postąpił najmłodszy, nie zmieniając miejsca, na którym siedział. Jednak po chwili odwrócił głowę w stronę okna, mając wrażenie, że widział tam kogoś.

-Chłopaki... Tam stoi jakaś dziewczyna... - powiedział cicho, wpatrując się w ciemność lasu.

Podszedł do niego po chwili Onew i wpatrzył się w to samo miejsce.

-Gdzie? - zapytał, nie mogąc dojrzeć nic, poza ciemnymi drzewami i jakimiś krzakami.

-No tam - wskazał palcem dokładne miejsce postaci. Stała naprzeciwko ich, w miejscu gdzie kończyła się leśna droga, prowadząca do domku - Nie widzisz tej czarnowłosej dziewczyny? Ma poniszczone ubrania. Pewnie się gdzieś zgubiła w tym lesie. Może ją wpuścimy do domu?

-Minnie, to pewnie jakieś zwierze, albo drzewo - odezwał się po chwili Minho, ciągle przeglądając książkę.

   Niebieskowłosy jednak pokręcił głową, dalej upierając się przy swoim. Po chwili Onew westchnął i wziął latarkę. Skierował się do drzwi wyjściowych z domu, by zaraz to stać na balkoniku ze schodkami prowadzącymi do wejścia. Poświecił latarką w miejscu, gdzie podobno stała dziewczyna.

-Ktoś tam jest? - zapytał głośno, świecąc w różne strony latarką.

   Po upewnieniu się, że jednak nikogo tam nie ma, odwrócił się. Jednak tak szybko jak się odwrócił, tak samo szybko się spiął, widząc postać przechodzącą przez korytarz i słysząc do tego jakieś stłumione, zachrypnięte warknięcia. Wszedł wolno do środka, szybko się uspokajając, zdając sobie sprawę, że był to Kibum.

-Co robisz? - zapytał, zamykając drzwi.

   Diva jednak nie odpowiedziała i zaczęła wracać do miejsca, z którego przybyła. Jinki wyjął młodszemu słuchawkę z ucha, co było jego błędem. Key wbił w niego zdenerwowane, kocie oczy, w których tańczyły płomienie, a do tego syknął na niego jak wkurzona kotka.

-Co mi przeszkadzasz w słuchaniu muzyki?! - warknął na niego, chcąc włożyć z powrotem słuchawkę do ucha.

-Uspokój się. Przecież nie chcę Ci nic zrobić - powiedział spokojnym głosem, patrząc na jego buzię. Chwycił jego rękę, powstrzymując go przy tym, od niesłuchania go - Nie chcesz posiedzieć z nami?
Chłopak wyrwał rękę z jego uścisku i skierował się do pokoju.

-Chcę być sam.. - mruknął do niego, wracając do słuchania ciężkiej muzyki. Zamknął po chwili za sobą drzwi z trzaskiem i zakluczył się w pomieszczeniu.

    Lider odprowadził młodszego od siebie chłopaka wzrokiem, a potem westchnął cicho i skierował się do salonu.

-Kiedy włączyłeś latarkę, ta dziewczyna zniknęła, Hyung - powiedział cicho Taemin, ciągle wpatrując się w widok za oknem.

   Najstarszy podszedł do niego i poczochrał mu włosy, spotykając się przy tym z marudzeniem niezadowolenia. Po chwili wrócił do Minho, wpatrującego się w książkę.

-Jestem prawie pewny, że to jakaś klątwa. Wyczytałem stąd, że jest to przeklęta księga, sprowadzająca śmierć. Co prawda mogłem coś pominąć lub przekręcić, bo jest napisana po angielsku, ale coś rozkminiłem - powiedział spokojnie blondyn, patrząc na starszego przyjaciela.

-A jak się tego pozbyć? - zapytał go, przenosząc wzrok na książkę z twarzy młodszego.

Minho wrócił wzrokiem również do stron, które zaczął przewracać. Po odnalezieniu odpowiednich stron, zaczął wskazywać palcem.

-Zakopanie żywcem  - wskazał obrazek, pokazujący ową scenę. Przekręcał kartkę, chcąc już znaleźć drugi sposób, jednak starszy wyrwał mu książkę i wrzucił do kominka.

-Co robisz cepie?! - krzyknął na niego, podnosząc się na równe nogi - Nie chcesz go ratować? Przecież obiecałeś, że będziesz się nami opiekował! Nie zostałeś liderem po to, by zostawiać przyjaciół w potrzebie!

-Minho, nie będziemy przecież go rozczłonkowywać! Nie wierzę w te bzdury! - krzyknął, jednak po chwili wziął wdech, by się uspokoić - Naprawdę nie wiem, co się z nim stało, ale nie zamierzam się trzymać treści tej książki. Co, jeśli napisał ją jakiś szaleniec? Zabierzemy go do kościoła, ksiądz odprawi na nim egzorcyzmy.
 
-Przecież nie mamy tu zasięgu, ani samochodu.

-Aa... No racja... - podrapał się zakłopotany po głowie - Co mamy zrobić?

   Usłyszeli po chwili jakieś niezrozumiałe dźwięki wykonywane przez Taemina. Odwrócili się w jego stronę.

-Tae, wszystko w porządku? - zapytał go Minho, podchodząc do przyjaciela.

Niebieskowłosy wymamrotał pod nosem jeszcze kilka niezrozumiałych zdań. Po chwili błyskawicznie się odwrócił w ich stronę i ścisnął ręką szyję blondyna. Wyglądał podobnie do Jonghyuna. Brudna od zaschniętej krwi twarz, zapełniona licznymi bliznami. Do tego tak samo jak Jjong miał bursztynowe oczy, niosące ze sobą niepokojącą aurę. Spojrzał z mordem w oczach na Minho, a po chwili zmierzył również wzrokiem Onew.

-By uratować opętaną osobę istnieją trzy sposoby. Rozczłonkowanie, spalenie lub zakopanie żywcem - mówił demonicznym głosem, za każdym razem wbijając po jednym paznokciu w szyję starszego.

   Chłopak syknął z bólu, zaciskając powieki. Czuł, jak kolejne palce zaciskają się na jego szyi. Czujny Onew chwycił po chwili jakąś książkę i uderzył nią Taemina w tył głowy, który zachwiał się zdezorientowany. W tym czasie najstarszy mógł przyciągnąć do siebie przyjaciela, by nic mu się nie stało.

-Najpierw Jjong, teraz on. Co się dzieje w tym dniu? - zapytał Minho, opierając się rękoma o swoje kolana.

-Nie wiem, ale właśnie otrzymaliśmy odpowiedź na to, jak ich uratować - powiedział Onew, rozglądając się po pomieszczeniu - Nie wiem, czy możemy temu zaufać, ale chyba powinniśmy spróbować.

   Blondyn podniósł się i spojrzał na starszego przyjaciela.

-Teraz nagle przekonany? - uniósł pytająco brew do góry.

-Dobra, nie gadaj tyle, bo mamy kolejnego opętańca w tym domu - powiedział troszkę drżącym głosem najstarszy. 

-W takim razie co zrobimy?

   Jinki ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym grasował Taemin.

-Wrzućmy go do kominka.

   Wyższy pokiwał głową, po czym chwycił nóż, leżący na stole, który wcześniej posłużył mu do pokrojenia owoców i skierował się w stronę napastnika.
   Opętany chłopak zmierzył ich wzrokiem i rzucił się biegiem w ich stronę. Blondyna sparaliżowało, kiedy miał już się bronić ostrym narzędziem przed atakiem. Taemin był zawsze jego najlepszym przyjacielem i nie mógł się przełamać, by zrobić mu krzywdę, nawet jeśli to łączyło się z uratowaniem go. Od pewnego czasu odnosił wrażenie, że może coś więcej do niego czuje, jednak nie był co do tego przekonamy.
   Przez to zawahanie Taemin przewrócił chłopaka i zawisnął nad nim. Przybliżył się do jego szyi, wystawiając język.

-W odróżnieniu do wyleczenia, opętać może Was w różne sposoby. Nie tylko poprzez Naszą Panią, ale również przez ugryzienie, wymioty, polizanie. Nawet poprzez zwykłe spoglądanie sobie w oczy.

   Ponownie do ich uszu dobiegł demoniczny głos. Chłopak już miał się wgryźć w szyję blondyna, kiedy Onew odepchnął go od przyjaciela. Pomógł wstać najwyższemu, po czym zmierzył go wzrokiem.

-Co Ty wyprawiasz? Mogłeś umrzeć! - krzyknął na niego starszy.

   Teraz to Minho odepchnął od siebie Jinkiego, chroniąc go przy tym od ataku opętanego niebieskowłosego. Najstarszy nie mogąc utrzymać równowagi, upadł na stolik, przy tym łamiąc jego cztery nogi.

   Niestety mimo faktu, że Taemin z dużą prędkością pędził w stronę kominka, zaparł się nogami, powstrzymując się przy tym przed upadkiem do niego.

-Minho, wrzuć go tam! - krzyknął do niego obolały lider. Chłopak spiął się, zaciskając zęby - Słyszysz Ty mnie?! Wrzuć go tam!

   Oczy blondyna się zaszkliły przez napływające do nich łzy. Przygryzł wargę, a po chwili wepchnął młodszego do kominka. Chłopak krzyknął głośno, co bardzo go zabolało.

-Zarażona osoba nie zdoła uratować nikogo!

   Usłyszeli głośne warknięcie. Taemin miał już zamiar wolno wypełznąć z kominka, jednak powstrzymał go od tego Onew, który uderzył go jednym z akcesoriów do układania drewna w kominku. Rozejrzał się szybko, po czym chwycił blat od połamanego stołu i chwytając gwoździe oraz młotek, leżące na szafce obok , przybił kawałek deski, do drewnianej ramy kominka. Teraz będą musieli w razie czego pilnować, czy nic im się nie pali.
   Usiadł na fotelu, wsłuchując się w nieprzyjemne krzyki bólu. Minho stał przy palenisku, a po jego policzkach spływały łzy. Ostatnio można było zobaczyć go płaczącego około trzy lata wcześniej, kiedy zdobyli nagrodę najlepszych artystów roku.
   Chwilę potem przyszedł do nich Kibum. Rozejrzał się zdezorientowany po zdemolowanym salonie.

-Co tu się stało...? - zapytał niepewnie, mierząc wzrokiem przyjaciół.

   Minho wyjmował ostatni gwóźdź z deski, która wcześniej była niewielkim stolikiem. Upadł po chwili na kolana ze szlochem, widząc spalone ciało przyjaciela. Nie było szans, żeby to przeżył. Onew zmarszczył zdziwiony brwi i podszedł niepewnie do przyjaciela.

-Czy Wy wrzuciliście właśnie Taemina do kominka?! - krzyknął zdenerwowany Key, podchodząc do nich szybko.

   Blondyn szlochał głośno, przytulony do spalonego ciała maknae. Onew w obawie, że coś jeszcze podpalą, chwycił garść ziemi i posypał ciało nieżywego przyjaciela, jak i zasypał kominek.

-Zabiję osobę, która napisała te wszystkie brednie! - krzyknął głośno Minho, wycierając łzy.

~*~ 

I tak prezentuje się już trzeci rozdział~
Tak wiem, zakończyłam go troszkę badziewnie, ale to tylko dlatego, że akcję, która się potem wydarzy chciałam opisać w czwartym rozdziale.
Jak pewnie też zauważyliście, ten rozdział,w odróżnieniu do dwóch poprzednich jest jakoś o 1/3 krótszy. Nie chciałam, by to opowiadanie wyszło zbyt krótkie, więc ten, jak i dwa następne rozdziały będą pewnie krótsze niż pozostałe. Ale to jeszcze się zobaczy. ^^;;
Mam nadzieję, że Wam się spodobało i standardowo zapraszam do komentowania, oraz czekajcie na kolejny rozdział, który ukaże się za dwa tygodnie. ♥

poniedziałek, 14 listopada 2016

Martwe zło - Rozdział 2





~*~

   Jonghyun jechał ostrożnie leśną drogą, uważając na wszelkiego rodzaju przeszkody oraz zwierzęta. Do tego nierówna droga nie sprzyjała w tych warunkach pogodowych. Chcąc jakoś się zająć w tym czasie, włączył sobie radio, które jak na złość musiało przerywać. Kiedy nareszcie znalazł stację, która nie przerywała się aż tak bardzo, oparł się wygodnie o siedzenie auta. Niewygodnie się jeździło sportowym autem po leśnych drogach. W pewnym momencie kolejna stacja radiowa zaczęła przerywać i charakterystycznie szumieć.

-No cholera. Byłaś moją jedyną nadzieją na nudę.

   Już miał wyłączyć radio, kiedy to nagle szum zwiększył swoją głośność, by zaraz potem przerwać hałas. Spiął się, unosząc przy tym brew do góry zdziwiony. Po chwili usłyszał kobiecy głos brzmiący, jakby wydobywał się z radia.

Hello~ You lost?

   A zaraz potem powróciło szumienie w radiu. Przekonany, że musiało mu się przesłyszeć, wyłączył urządzenie i podniósł wzrok z powrotem na drogę. Otworzył szeroko oczy, widząc przed samą maską samochodu kobietę, o długich, czarnych włosach, opadających jej na twarz. Ubrana była w podartą i brudną sukienkę, troszkę przypominającą koszulę nocną. Wystraszony chłopak momentalnie zahamował i skręcił w bok. Niefortunnie uderzył przednią częścią auta w drzewo, a poduszka powietrzna, która błyskawicznie się ujawniła najprawdopodobniej uratowała mu życie. Zauważając na białym materiale czerwoną plamę jego krwi, od razu przyłożył sobie rękę do nosa. Od momentu, kiedy dwa lata temu miał wypadek drogowy, w wyniku którego złamał swój nos, ten był teraz bardziej wrażliwy niż wcześniej.

-Cholera, znowu to. Ja to mam szczęście do tych wypadków.

   Wyjął ze schowka pudełko z chusteczkami, a po chwili biorąc grubą warstwę białych chusteczek przyłożył sobie do nosa. Na szczęście nos nie bolał go tak bardzo, jak przy poprzednim bliskim spotkaniu z poduszką powietrzną. I ona miała chronić, tak?
    Mając nadzieję, że to tylko chwilowy ból, zaczął się rozglądać za kobietą, która nagle wyparowała. Dopiero kiedy opanował krwotok, wycofał trochę pojazd, by mógł się przyjrzeć masce. Zaklął pod nosem, kiedy silnik niespodziewanie się wyłączył i jedynie zjechał trochę do tyłu na płaską drogę. Zabrał ze sobą latarkę i wysiadł z samochodu.
   Deszcz nie przestawał padać. Można było rzec, że dosłownie lało. Ignorując ten fakt, Jjong wyszedł z pojazdu i otworzył maskę samochodu. Zaczął się przyglądać wszystkim częścią znajdującym się tam. Było to utrudnione przez ciemność i lejący deszcz. Słońce dopiero zbliżało się do zniknięcia za horyzontem, jednak przez chmury praktycznie nie przedostawał się żaden promień słońca.

-Przepraszam Cię Kochanie, ale będzie trzeba wymienić Ci silnik. I większość części w miejscu zgniecenia - powiedział cicho w stronę samochodu, kładąc rękę na zgniecionej części. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jakie miał szczęście. Gdyby później uderzył w to drzewo, najprawdopodobniej zgniotłoby mu nogi.

   Zamknął maskę, zabrał swoje rzeczy i zaczął pieszo iść w stronę wioski. Rozłożył parasol, idąc przed siebie. Lekko utykał na prawą nogę, ale raczej nic złego mu się nie stało. Zerknął jeszcze w stronę swojego białego Lamborghini, a potem ruszył dalej.
   Szedł tak już dłuższy czas, a korytarze drzew się nie kończyły. Mimo trzymanego parasola był całkowicie przemoczony, a las pochłaniała ciemność. Chciał kilka razy się dodzwonić do przyjaciół, ale jak na złość nie miał zasięgu. Z resztą kiedy zbawiennie złapał zasięg na chwilę, bateria mu się wyczerpała. Więc nie było dla niego nadziei. Sam już szczerze nie wiedział ile tak chodził bez celu. Dawno zgubił drogę, więc najprawdopodobniej błądził między drzewami. Z każdą chwilą zaczynał się coraz bardziej denerwować.
   Po chwili zauważył w oddali jakąś ludzką postać skuloną pod drzewem, plecami do niego. Uznając, że to najwidoczniej człowiek szukający grzybów w lesie postanowił zapytać o jakąś drogę. Zaczął się wolno kierować w tamtym kierunku.

-Dobry wieczór. Nie chciałbym przeszkadzać, ale nie wie może Pani, gdzie znajduje się najbliższa droga? - zapytał grzecznie od razu, kiedy znalazł się na takiej odległość od postaci, by określić jej płeć.

   Było jednak już za późno, kiedy zorientował się, kim jest owa postać. Momentalnie zbladł, widząc długie, czarne włosy i zniszczone ubrania. Postać wyprostowała się i zaczęła powoli obracać głowę w jego stronę. Jej ciało w ogóle się nie ruszało. Jedynie głowa wolnym i płynnym ruchem obracała się w okół własnej osi.
   Jonghyun zrobił krok w tył, a zaraz po nim następny. Spiął się, słysząc trzask przypominający łamanie kości. Głowa kobiety obróciła się o 180 stopni, ukazując zmasakrowaną twarz. Miała ją całą zakrwawioną. Policzki i czoło pokrywały wyraźne blizny, a usta były wycięte jakby nożem. Ostrze po chwili pojawiło się w dłoniach dziewczyny. Przyłożyła sobie je do języka, a po chwili polizała ostrą część metalu, przy tym rozcinając sobie język na pół. Po jej rękach momentalnie zaczęła spływać krew.

   Przerażony chłopak zaczął uciekać od kobiety w zawrotnym tempie. Omijał wszystkie przeszkody, próbując znaleźć jak najlepszą drogę ucieczki, prowadzącą do domu, w którym razem z przyjaciółmi mięli spędzić czas wolny. Był pewny, że ta istota dalej go goni. Czuł jej wzrok na sobie, słyszał krzyki za nim. Potknął się raz, jednak cudem uratował się od upadku.

   Biegł przez las dobre 15 minut. Nie zwalniał tempa ani razu, nie zatrzymywał się. Nawet nie miał takiego zamiaru. Wiedział, że jak tylko przystanie, ten potwór, przypominający kobietę coś mu zrobi. Po ominięciu kilku drzew zbawiennie zauważył swoje auto. Przez głowę przeszła mu myśl, żeby wsiąść do samochodu i schować się wewnątrz, jednak tak byłby prostym punktem do ataku. Zaczął biec drogą, którą tutaj przyjechał. Jeśli będzie się trzymał ścieżki, zaraz trafi do swojego celu.

Już widział w oddali zarys domku, kiedy nagle pod jego nogami znalazła się gałąź, o którą zahaczyła się nogawka jego spodni i zaliczył ostrą glebę. Szybko złapał za kawałek drewna, chcąc wyrwać swoja nogę z jego uścisku. Gdy już miał zamiar się podnosić i uciec dalej, poczuł, jak coś oplata się w okół jego nogi. Szarpnął nią, ale uścisk jedynie się mocniej zacisnął, przyprawiając go o mocniejszy ból. Poczuł, jak niewyobrażalnie mocna siła odciąga go z powrotem w głąb lasu. Zaczął się rozglądać spanikowany, jednak jedynie co ujrzał, to pnącza, ciągnące go w nieznane. Spanikowany próbował chwycić się jakiegoś krzaka, gałęzi, drzewa, czegokolwiek, by nie zostać porwany do lasu.

   Chwilę później poczuł jak na jego drugiej kostce zaciska się jakieś drugie pnącze i teraz ze zdwojoną siłą go ciągnie w nieznane. Krzyknął, kiedy został pociągnięty po ziemi w kolczaste krzaki. Poczuł, jak te wszystkie kolce wbijają się w jego ciało, przeszywając jego ubrania. Syknął pod nosem, ale mimo bólu podkurczył nogi i odplątał je z uścisku pnączy. Kiedy nareszcie mu się to udało, wolno zaczął wychodzić z ostrych krzaków. Odetchnął z ulgą, wydostając się od tych cierpień. Wyciągnął większość kolców, które powbijały się w jego ciało i oparł się o swoje nogi, dysząc pod nosem.

-Co tu się do cholery dzieje...? - wysapał cicho i uniósł głowę, szukając w pobliżu niebezpieczeństwa. Nic jednak podejrzanego nie znalazł.

   Niestety poczuł się zbyt pewny siebie, ponieważ w jednym momencie kolejne pnącza ukazały się i owinęły jego ciało. Ostre kolce mocno wbijały się w jego ręce, trochę lżej w brzuch i plecy. Rośliny wsuwały swoje pnącza i gałązki pod jego ubrania. Czuł się co najmniej, jakby ktoś go gwałcił. Chwilę potem ujrzał przed sobą tą samą kobietę, od której zaczęła się ta paniczna ucieczka. Zaczął błagać w myślach, żeby to nie był jego koniec, że jest zbyt młody, by umierać, a tym bardziej, że nie przeżył tylu pięknych chwil z Key. Zamknął oczy, kiedy kobieta zbliżyła się do niego. Serce praktycznie wyskakiwało mu z gardła. Ta jedynie wyszczerzyła swoje zęby, zaśmiała mu się prosto w twarz i odsunęła powoli, śmiejąc się dalej. Z jej ust wypełzło czarne stworzenie, przypominające dużego ślimaka pozbawionego skorupy. Jego skóra połyskiwała jak najszlachetniejszy klejnot, jednak nie było to spowodowane jakimś magicznym pyłem, tylko obślizgłym śluzem, połączonym z grubą warstwą czarnej krwi. Obserwował uważnie, jak postać o czarnych włosach się oddala i znika w ciemnościach lasu, a zaraz po tym wbił wzrok z czarnego, zmutowanego bezkręgowca. Niebezpiecznie zbliżał się do niego. Otworzył szeroko oczy, widząc jak pełznie w stronę jego nogi, by zaraz potem wsuną się pod nogawkę jego spodni. Wiercił się, czując, jak pełznie coraz wyżej, a po znalezieniu się na jego plecach, zawraca, żeby wsunąć pod jego bokserki. Otworzył szerzej oczy, a chwilę potem krzyknął najgłośniej jak potrafił, czując czarną istotę, wpełzającą do jego wejścia.

***

    Onew wraz z Kibumem od razu zerwali się, by zbadać te krzyki. Ubrali się ciepło, wzięli parasolki i jakiś koc, po czym wybiegli z domu. Także nie obyło się bez latarki. Szukali po całym lesie przyjaciela. Mimo faktu, że Key wyglądał na spokojnego, w środku cały szalał z paniki. Uważnie obserwował te części lasu, które akurat lider nie oświetlał latarką. Jednak, kiedy Jinki na chwilę przeniósł światło latarki na druga stronę lasu, chwycił jego rękę i nakierował na drogę.

-O nie... - jęknął żałośnie, widząc sportowe auto swojego chłopaka w oddali. Od razu zaczął biec w tamtą stronę z przyjacielem.

   Gdy dotarli do pojazdu, Key sprawdził wewnętrzną stronę auta, a Onew rozglądał się dookoła.

-Co spowodowało to, że wpadł w to drzewo? Przecież nie wyrosło aż tak blisko drogi - zapytał na głos, przyglądając się wielkiej sośnie z poobdzieraną korą. W okół leżały poodrywane kawałki drewna oraz pojedyncze części zderzaka. Kolorowowłosy wyszedł z auta i zaczął się rozglądać w okół. Miał nadzieję, że nic się nie stało Jjongowi.

   Po chwili otworzył szeroko oczy, słysząc gdzieś w oddali szloch i przerywane przez niego jęki. Spojrzał na przyjaciela, który również usłyszał te odgłosy. Zaczęli razem szybko kierować się w ich stronę, wołając imię platynowłosego. Ten musiał ich najwyraźniej usłyszeć, bo próbował coś do nich wołać, jednak przez szloch dalej było to dla niego trudne.

-Dino!- zawołał po chwili głośno Key, zauważając sylwetkę chłopaka. Od razu rzucił się biegiem w jego stronę, upadając na ziemię obok niego. Przytulił go mocno, jednak, gdy usłyszał syknięcie od niego, od razu go puścił. Chciał zobaczyć co z nim, ale niestety nic nie mógł dojrzeć przez ciemność, panującą w lesie.

   Chwilę potem podbiegł do nich lider. Uklęknął obok i zaczął świecić latarką po ciele przyjaciela. Key w tym czasie wytarł swojemu chłopakowi łzy.

-Co Ci się stało? - zapytał cicho Key z troską, przyglądając mu się. Chłopak jedynie poruszył ustami, ale zamiast wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, ponownie zaczął szlochać.

-Zanieśmy go do domu może - zaproponował Onew, a Key pokiwał głową. Pomogli chłopakowi podnieść się z ziemi. W czasie, gdy Kibum trzymał go, żeby nie upadł, bo nogi pod nim dosłownie się uginały, najstarszy owinął go kocem, a po chwili wziął go na ręce, bo inaczej by nie doszli na miejsce.

***

    Powrót zajął im jakieś 20 minut. Kibum w tym czasie głaskał swojego chłopaka po głowie, mówiąc do niego spokojnie. Udało mu się nareszcie uspokoić chłopaka, żeby nie szlochał cały czas.

Po wejściu do domu spotkali zatroskanych przyjaciół, którzy zostali na miejscu.

-Co z nim? - zapytał Minho, widząc zmasakrowanego przyjaciela.

-Dokładnie nie wiem. Znaleźliśmy go płaczącego w lesie - odpowiedział cicho Key.

Onew położył Jonghyuna na kanapie i poszedł po wodę utlenioną, by móc przemyć mu rany. Kibum w tym czasie zdjął swojemu chłopakowi bluzkę.

-Dino, co tam się stało? - zapytał niepewnie, przyglądając się jego ciału. Miał poranione ręce i troszkę lżej niż pozostałe części ciała klatkę piersiową, brzuch i plecy. Wziął chusteczkę, którą przyłożył do jednej, dość sporej rany na ręce. Starszy syknął pod nosem. 

-Radio... Kobieta... Ożywiony las... On.. Zgwałcił mnie... Uwięził... Zranił...

   Po policzkach platynowłosego ponownie zaczęły spływać łzy. Kolorowowłosy wytarł mu spływające na policzki łzy. Dalej nie rozumiał, co się stało tam.

-Może po prostu źle się poczułeś, wpadłeś w krzaki i ubzdurałeś sobie to wszystko? - zapytał niebieskowłosy, przyglądając się przyjacielowi.

   Ten tylko pokręcił głową, pewny, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.

Po chwili przyszedł do nich lider z potrzebnymi rzeczami. Podał Kibumowi wacik, by razem z nim przemywał rany przyjaciela. Key nalał na wacik troszkę wody utlenionej i przyłożył do pojedynczych ran na klatce piersiowej chłopaka. Ten wzdrygnął się i syknął pod nosem.

-W ogóle zauważyliście, że prąd wrócił? - Minho przerwał tą ciszę, zagłuszaną jedynie przez pojedyncze syknięcia i pociągnięcia nosem przez Jjonga.


   Rzeczywiście światło znowu świeciło. Byli aż tak pochłonięci pomocą, że nie zwrócili na to uwagi. Po kilku minutach przemywania ran, Key pomógł chłopakowi podnieść się.

-Chodź weź ciepły prysznic, będzie Ci lepiej.

   Podprowadził go do drzwi łazienki i włączył światło. Wszedł do środka i przygotował wszystko, czego by w razie czego potrzebował.

-Tylko nie przesadzaj z temperaturą, jasne? Ustawię Ci odpowiednią i tej się trzymaj.


   Mruknął młodszy, lejąc wodę na łapkę, by ustawić odpowiednią temperaturę. Jonghyun pokiwał beznamiętnie głową, przyglądając się pracy swojego chłopaka. Gdy ten skończył, wymamrotał coś pod nosem, kiedy został pocałowany w czoło, a potem odprowadził kolorowowłosego wzrokiem do drzwi. Westchnął pod nosem, rozbierając się i wchodząc pod prysznic. Przyjrzał się części w prysznicu, która zmieniała temperaturę wody, a coś samo mu mówiło w głowie, by to chwycić.

***

    Key cały czas chodził przy drzwiach łazienki. Chciał pomóc Jonghyunowi w momencie, kiedy wyjdzie z niej. Ale tan siedział tam cały czas.

-Coś się stało?

   Z zamyśleń wyrwał go głos Minho. Spojrzał na przyjaciela i westchnął.

-Niee, nic. Tylko czekam aż Dino wyjdzie - oparł się o drzwi, odpowiadając na pytanie.

   Westchnął jeszcze pod nosem, spuszczając głowę. Po chwili otworzył szeroko oczy, słysząc głośny odgłos ciała, które upadło na coś. Kibum od razu otworzył drzwi i wparował do pomieszczenia. Na podłoży kabiny prysznicowej leżał Jjong z przymkniętymi oczami. Młodszy przykrył jego biodra ręcznikiem, by w razie czego nie wstydził się przy chłopakach, a po chwili syknął, czując parzącą wodę na swojej ręce. Blondyn, który po chwili wszedł do środka wyłączył lecącą wodę.

-Mówiłem Ci, żebyś nie włączał gorącej wody - jęknął żałośnie Kibum, przejeżdżając łapkami po policzkach swojego chłopaka.

   Po chwili do łazienki zajrzał Onew z Taeminem.

-Coś się stało? - spytał z wyraźną obawą lider.

   Key machnął ręką i odsunął przyjaciela.

-Dino się źle poczuł. Zajmę się nim, Wy za to możecie przygotować miejsce, gdzie mógłby się zdrzemnąć.

Kiedy został sam z Jonghyunem, przyjrzał mu się uważnie.

-Dlaczego to zrobiłeś?- spytał, odkładając ręcznik gdzieś na bok.

   Starszy się nie odzywał. Beznamiętnie obserwował jak jego chłopak chwyta część od prysznica, z której leciała teraz już zimna woda i oblewa delikatnie jego ciało. Raz po raz syczał pod nosem.

Po dłuższym czasie wyszli razem z łazienki wolno. Kibum zdążył jeszcze troszkę opatrzyć jego rany. W salonie przyjaciele położyli na kanapie koce. Key położył się na przygotowanej kanapie i wyciągnął ręce w stronę swojego chłopaka. Starszy położył się na jego ciele i wtulił się w niego. Pozostała trójka postanowiła im nie przeszkadzać i skierowali się w inne miejsce, by razem pogadać.

Kolorowowłosy leżał tak z przykrytym chłopakiem, wtulając go mocno w swoje ciało.

-Coś było w lesie... I myślę... Że jest z nami... Teraz... - wymamrotał cicho Jonghyun, ciągle wtulony w Kibuma.

Młodszy spojrzał na niego zdziwiony.

-A-Ale.. Wiesz, co to było...? - zapytał niepewnie, gładząc go po głowie.

Jonghyun wziął głęboki wdech, a po chwili wygodniej się ułożył i przysunął do buzi swojego chłopaka.

-Kiedy jechałem w deszczu... Przed moim samochodem pojawiła się jakaś kobieta... Wtedy gwałtownie skręciłem i wpadłem w drzewo... Nie mogąc nic zrobić z autem, postanowiłem pójść pieszo do wioski... Wtedy spotkałem jakąś osobę w lesie... Była to ta sama kobieta... Miała ciemne włosy i podartą koszulę nocną oraz rozciętą twarz... Zaczęła mnie gonić, a ja przez to wszystko wpadłem w krzaki... Wtedy las... On mnie... Zgwałcił... Zacisnął na mnie swoje pnącza i wciągnął w kolce... a tam była ta kobieta... Z jej ust wypełzł jakiś robal... Który potem dobrał się do mnie... I mnie zgwałcił... - mówił, przerywającym się ciągle głosem. Zacisnął zęby i znowu zaczął płakać.

Kibum od razu go mocno przytulił do siebie ponownie.

-Idź spać... Musiało Ci się to przewidzieć... - powiedział do niego spokojnie.

Jonghyun się zgodził i kilka minut potem zasnął. Key poszedł po chwili i w jego ślady.

***

    Po dłuższym, nieokreślonym czasie do pokoju weszli chłopacy, chcąc sprawdzić co się dzieje u przyjaciół. Stanęli w miejscu, widząc jak Jonghyun zbliża się do szyi młodszego. Obawiali się, że przeszkodzili im w bliskiej czynności. Gdy chcieli już wyjść, Onew zatrzymał ich gestem ręki. Zauważył wtedy, że Kibum dalej śpi, a kiedy Jjong otworzył buzię, wyłonił się z niego długi język umazany w czarnej krwi. Do tego z jego buzi wypłynęła czarna maź. Już miał się wgryźć w szyję kolorowowłosego, ale Jinki w ostatniej chwili wraz z Minho odsunęli platynowłosego i odrzucili na drugi koniec pokoju, w wyniku czego ten mało nie wpadł do zapalonego komina. Taemin w tym momencie obudził śpiącą Divę.

-Co jest? - zapytał, siadając, a w jednaj chwili wszyscy zwrócili się w stronę chłopaka, odrzuconego na drugi koniec pokoju.

   Podniósł się chwiejnie, by zaraz to zerknąć w stronę kominka. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, a potem oblizał swoją buzię. Jego białka w oczach się powiększyły, a tęczówki zmieniły kolor na bursztynowy, twarz okryły blizny i brud połączony z zaschniętą krwią. Wyglądał jakby wyszedł po długotrwałej walce z potworem.

-Wszyscy umrzecie tej nocy - warknął demonicznym głosem, a po chwili rzucił się w ich stronę.

Minho skontrował jego atak i chwycił mocno jego ręce, które mu skrzyżował. Napastnik jak gdyby nigdy nic uderzył go głową w jego głowę i dzięki temu mógł przybić go do ściany. Przyłożył rękę do jego szyi, dusząc go przy tym. Spanikowany Kibum chwycił rękę Taemine, do którego się po chwili mocno przytulił. Najmłodszy najwyraźniej też był wystraszony, wnioskując po tym, że się przytulił do swojej ummy. Onew chwycił wiszącą na ścianie wiatrówkę. Dzięki Bogu była naładowana. Przeprosił pod nosem przyjaciela, wycelował w jego stronę i strzelił pociskiem w jego głowę. Jonghyunowi opadły ręce, jednak nie stracił równowagi. Nie ruszając się, odwrócił głowę w stronę różowowłosego i syknął na niego. Chciał już się na niego rzucić, ale Minho szybko otworzył klapę w podłodze i wepchnął tam starszego przyjaciela. Zignorował odgłos jego ciała, spadającego ze schodów. Zamknął po chwili klapę, zabezpieczając ją zatrzaskami, które wcześniej były już zamontowane do niej. Wszyscy odetchnęli z ulgą z wyjątkiem Kibuma. Ten dalej siedział nieruchomy w miejscu, a po jego policzkach spływały łzy.

~*~

Wiec tak prezentuje się drugi rozdzialik opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo walczyłam z nim jak na wojnie, a sam przyniósł mi wiele stresu. I nie, nie chodzi mi o samo pisanie. Po prostu przez moją głupotę usunęłam go i przez dobre 15 minut spanikowana starałam się go odzyskać, aż w końcu udało się! *^*

I przepraszam Was najmocniej za tą czcionkę. Nie wiem, co ten blogspot mi odwalił ;3;

Chyba nic więcej nie mam tu do powiedzenia, tak więc wyczekujcie kolejnego rozdziału, który pokaże się za dwa tygodnie. ^^;;