piątek, 6 stycznia 2017

Honor czy wstyd?

Paring: JongKey
Gatunek: Angst
Ostrzeżenia: Brak
Rodzaj: Oneshot




~*~

-Kibum, odłożysz bronie? Generał nas prosił o pomoc z nowymi żołnierzami. 

Już kolejny raz słyszę podobne słowa. Znowu Jonghyun, Onew, Taemin i Minho proszeni są o pomoc. A co ze mną? Dlaczego mnie nigdy nie prosi o pomoc od pewnego czasu? Przecież nasza piątka jest równie silna, mamy ten sam stopień, a i tak jestem traktowany inaczej. 

-Nie ma problemu. Będę czekał w pokoju.

Posyłam im przyjazny uśmiech, a po zabraniu broni, kieruję się do magazynu. Oczywiście uśmiech ten nie był szczery, tylko w 100% wymuszony. 

***

 -Musimy zabrać naszych najsilniejszych żołnierzy na zbadanie terenu. Najprawdopodobniej znajduje się tam kilka aktywnych min, blisko terenu zabudowanego.

Słyszę zdanie z rozmowy między generałem a dowódcą naszego oddziału. Może nareszcie mnie zauważy, skoro przechodzę niedaleko nich z Onew i Minho?

-Lee Jinki, Choi Minho, zawołajcie Lee Taemina i Kim Jonghyuna i powiedzcie, by wstawili się tutaj jak najszybciej.

Zwraca się do nich dowódca. Dziwię się, kiedy nie wypowiada on mojego imienia i nazwiska, jednak tego nie ukazuję. 

-Dowódco, czym ja mam się zająć?

Pytam, stojąc na baczność tak jak stojący obok mnie przyjaciele. Starszy od nas mężczyzna wyraźnie się zamyślił.

-Ty, żołnierzu, możesz sprawdzić, czy rekruci radzą sobie nareszcie z musztrą.

Wbijam w dowódcę wzrok mówiący "To są jakieś żarty, tak?", nie panując nad emocjami. Musiał to jednak zauważyć, sądząc po jego zdenerwowanym spojrzeniu kierowanym w moją stronę.

-Kim Kibum, masz w tej chwili skierować swoje cztery litery z dala ode mnie i wykonać rozkaz!

Zwraca się do mnie donośnym głosem, słyszalnym praktycznie na całym terenie naszej jednostki. Zauważam, jak spogląda zdenerwowany na grupkę gapiów, którzy zebrali się przy nas. 

-Jung Hoseok, masz przypilnować tego żołnierza, by potem zrobił 50 kółek w okół bazy, z pełnym plecakiem na plecach, śpiewając do tego jak najgłośniej potrafi hymn Korei.

Co za upokorzenie. Nie dość, że musi pilnować mnie żołnierz niższego stopnia, to do tego jeden z nielubianych przeze mnie. Żyć nie umierać. 

***

 -Jongie~ Skoro chłopaków nie ma i nie wrócą przez najbliższe dwie godziny, może porobimy coś razem?

Pytam się starszego ode mnie, obejmując jego szyję, kiedy stanąłem przed chwilą za nim. Przybliżam się do jego ucha, na którym składam namiętny pocałunek. 

-Nie teraz Bummie. Muszę na jutro napisać 7 stron ważnych dokumentów. Bardzo mi przykro.

Zostaję odepchnięty od niego, a potem on wraca do pisania papierów. Od kiedy praca jest ode mnie ważniejsza? Rozumiem, że będąc żołnierzami nie mamy dużo czasu wolnego, ale kilka minut go nie zbawi. Odwracam się do niego tyłem i kładę na moim łóżku. Nigdy tak wcześnie nie chodzę spać, już nawet ignoruję fakt, że leżę w moim łóżku nieumyty, ubrany w przepocony mundur. To do mnie nie podobne, jednak ignoruję to. Kładę się na na środku mojego łóżka i owijam szczelnie kołdra, dając starszemu do zrozumienia, że nie mam zamiaru dzisiaj dzielić z nim łóżka, ja to robimy co noc. 

***

 Kieruję się na miejsce, gdzie zaczynamy poranny trening. Na szczęście nie ma dzisiaj żołnierza, który prowadzi go w naszym oddziale, więc będzie to dzisiaj robił Jonghyun. Kilka dni temu miałem wysoką gorączkę i nie byłem w stanie się nawet przekręcić na drugi bok bez niczyjej pomocy. Dopiero dzisiaj temperatura mi spadła do takiego stopnia, że jestem w stanie ćwiczyć. Co prawda dalej przy dużym wysiłku strasznie się męczę i zaczynam kaszleć, ale Jong powinien to zrozumieć.

-Dobra, na rozgrzewkę 30 kółek po ścieżce.

Mówi do nas wszystkim stanowczym głosem. Wszyscy wykonujemy polecenie i kierujemy się truchtem w wyznaczone miejsce. Na razie jest dobrze, co prawda już ciężej mi się oddycha, ale prawdziwy żołnierz walczy do końca. Dopiero po przebiegnięciu 3 kółek zaczynam czuć się tak źle, że muszę się zatrzymać i oprzeć rękami o kolana. Po chwili podbiega do mnie Jonghyun, który ruszył za nami truchtem dopiero, kiedy oddaliliśmy się od niego o kilka metrów. Będąc przekonanym, że czeka na mnie, aż odsapnę, wolno podnoszę się do góry i opieram o jego sylwetkę. 

-Co Ty robisz żołnierzu?

Słyszę stanowczy głos, a chwilę potem zostaję odepchnięty. Wbijam w niego swoje zdziwione, kocie oczy.

-Masz dogonić tamtą grupkę żołnierzy, którzy pobiegli dalej. Nie jesteś chyba babą, co?

Czuję, jak do oczu napływają mi łzy. Stoję tak w miejscu przez chwilę, ale czując, jak pierwsza łza zaczyna spływać po moim policzku, odwracam się od niego i kieruję się sprintem w dalszą drogę. Spływające po moich policzkach łzy cały czas mi przeszkadzają, jak i katar, zbierający się w moim nosie, ale ignoruję to. Staram się uciec od niego jak najszybciej. Nie wierzę, że mój chłopak, który kilka dni temu zajmował się mną jak nikt inny, teraz każe mi robić takie rzeczy. Dopiero po kilku minutach zdaję sobie sprawę, jaki błąd popełniłem, w momencie kiedy upadam na ziemię i zaczynam kaszleć jak opętany. Mam wrażenie, że zaraz się przez to uduszę. Ściemnia mi się przed oczami i dalej nic nie pamiętam. Budzę się po dopiero po dłuższym czasie na łóżku, obok którego siedzi lekarka wojskowa. 

***

Staję na ogromnym placu, na początku grupy stojących wszystkich żołnierzy z naszej jednostki. Nie znamy przyczyny tej zbiórki. Dopiero po chwili staje przed nami generał i kieruje wzrok w naszą stronę. 

-Zauważyliśmy w okolicach Paju przy granicy z północą niewielki obóz wroga. Trzeba ich stamtąd jak najszybciej wypędzić, zanim przyniesie to negatywne skutki. Żołnierze, którzy biorą udział w tej misji to: Kim Jonghyun, Lee Jinki, Choi Minho, Lee Taemin, Kim Kibum...

Przestaję słuchać generała w momencie, kiedy słyszę moje imię i nazwisko. Nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Od ponad półtora roku nie brano mnie na ani jedną misję.
Potem kiedy starszy mężczyzna wyjaśnił nam, jakie będzie nasze zadanie, wiem, że będę pilnował okolicy jako snajper. W sumie nic dziwnego. W naszej jednostce miałem najlepszą celność, potrafiłem zachować dyskrecję. Podobno jestem jednym z najlepszych strzelców w całym kraju, jednak sądząc po tym, że nie brano mnie na żadną misję, powoli przestaję w to wierzyć. 
Kiedy przybyliśmy na miejsce, słońce szykowało się do zajścia za horyzontem. Mamy plan zaatakować, kiedy słońca będzie zachodzić. Według dowódcy, który zajął się planem działania,, żołnierze z północy o tej porze będą szykować się do zdobycia cennych informacji dla nich. Nie rozumiałem po co mieli to robić, skoro w pobliżu nie było żadnej jednostki wojskowej, ale wolałem się nie wtrącać. Gdy wybija godzina, o której mieliśmy ruszać, zabieram potrzebne rzeczy i kieruję się w stronę pagórka, na którym miałem schować się w krzakach. Przyjaciele i kilku innych żołnierzy już ruszyli dyskretnie w stronę obozu wroga. Ja natomiast się nie spieszę. Zatrzymuję się w pewny miejscu i podziwiam zachodzące za horyzont słonce. Teraz dochodzi do mnie fakt, jak tutaj jest pięknie. Siedząc ciągle w jednostce wojskowej, nie mam możliwości oglądania takich widoków.
Słyszę po chwili dźwięk wystrzeliwanych pocisków z broni. Dźwięki są wyraźne, więc na pewno nie są daleko stąd. Co tam się stało, że doszło do strzelaniny? Jak to szybko minęło, skoro jeszcze nie schowałem się? Rozglądam się dookoła. Jakaś postać stoi kilka metrów przede mną, trzyma w rękach broń i celuje w moja stronę. Jaki ma cel? Mundur ma podobny, ale jednak coś go różni.
Słyszę po chwili kolejny, o wiele głośniejszy huk. Po chwili czuję ból przy moim boku, w okolicach brzucha. Co to jest? Następnie ból przeszywa moje plecy. Chyba się przewróciłem. Ale co to za dziwne uczucie? Czuję wyraźnie ciepło i wilgoć na brzuchu. Ala dlaczego? Spoglądam na moje ciało. Mam brudny mundur. Nie wypałem go? Chyba trzeba to zmienić. Po chwili słyszę kolejny głośny huk i czyjeś krzyki.

-Kibum!

Czyj to głos? Kojarzę go. Tylko skąd? Postać pojawia się nade mną. Twarz również jest znajoma. Wielkie, ciemne oczy,  przypominające trochę szczenięce ślipia, duży, lekko krzywy nos, pełne wargi, twarz do łudzenia przypominająca głowę dinozaura. Chyba nie raz widziałem tą buzię. Bardzo mi się podoba. Czy to miłość od pierwszego wejrzenia? Rozglądam się dookoła ponownie. Obok leży broń, a sam właściciel pięknej twarzy ma taki sam mundur co ja. Może jednak go znam od pewnego czasu.

-Bummie, błagam nie upuszczaj mnie!

Opuścić? Dlaczego miałbym Cię opuszczać piękny? Mi tutaj wygodnie. Nieznane źródło ciepła mnie ogrzewa. Ale dlaczego twoja ręka, którą trzymasz na moim brzuchu jest taka czerwona? Przecież ludzie nie mają takiego koloru skóry. Czuję po chwili ciepło na moich wargach. Twoja twarz jest zbyt blisko, muszę zamknąć oczy. Czuję, jak muskasz moje usta, swoimi wargami. Próbuję odwzajemniać gest, jednak nie mam siły. Jestem tym wszystkim zmęczony. Chyba pójdę spać. Ale Ty mi nie pozwalasz. Dlaczego mną trzęsiesz? Dlaczego mnie podnosisz? Tutaj mi jest wygodnie. Zamykam oczy i widzę ciemność, pustkę. Słyszę piszczenie w uszach, a po chwili... Cisza, spokój, ciemność. Gdzie ja jestem? Nigdy tutaj nie byłem. Jest tutaj inaczej niż tam, gdzie byłem przed chwilą. Stwierdzam po chwili, że jest to najlepsze miejsce do spania. Zamykam oczy i zasypiam...

~*~

Sooo... Tak się kończy mój kolejny angst <Jezusie co się ze mną dzieje?! OAO > Mam nadzieje, że choć w małym stopniu Wam się spodobał. Tak wiem,  badziewnie piszę cokolwiek w pierwszej osobie, ale jakoś mi to do tego pasowało. ㅠㅠ
Pewnie osoby czekające na "Martwe zło" mnie zabiją. Błagam wybaczcie ;3;
Stwierdziłam, że muszę sobie zrobić chwilową przerwę od tego i napisać coś innego. Ale obiecuję, że w najbliższym czasie kolejny rozdział się pojawi. A potem mam zamiar powoli kontynuować "Zawiodłem się na Tobie" <ktoś to jeszcze pamięta? ;3; >
No więc.. Zachęcam do oceniania i no ^^;;